niedziela, 29 kwietnia 2012

Śniadanie z Sokratesem - Robert Rowland Smith

Wydawnictwo Carta Blanca, Tytuł oryginału: Breakfast with Socrates. The Philosophy of Everyday Life, 237s., Moja ocena 5,5/6
O czym jest książka? Krótko – o życiu. Autor odpowiada na wiele pytań, o których sami często nie wiedzieliśmy, że nas nurtują. 
Co Kartezjusz myśli o porannej pobudce? W czym Kleopatra wręczająca szczerozłotą zbroję Antoniuszowi przypomina kobietę żegnającą męża przed wyjściem do pracy? 
Co Budda miałby do powiedzenia na temat kąpieli w wannie? 
Jak Freud może pomóc nam w zakupach? 
Co ma wspólnego karta kredytowa z filozofią i egzystencją? 
Dlaczego wakacje są cnotą i niecnotą wypoczynku?
Jak dotrzeć do pracy w jednym kawałku? 
Jest także rozdział o czytaniu książek. Wiele na prawdę można się z niego dowiedzieć o naszym hobby.:) W Śniadaniu z Sokratesem znajdziemy także odpowiedzi na wiele innych pytań. Książka jest niezwykle oryginalnym i bardzo ciekawym oraz (co dla mnie wyjątkowo istotne!) niesamowicie prostym (takim dla laika) spojrzeniem na filozofię. Autor udowadnia, że filozofia nie jest oderwaną od rzeczywistości nauką pełną błąkających w obłokach myślicieli, toczących po otoczeniu mętnym wzrokiem, którym dalekie są problemy życia codziennego. Przyznam się szczerze, że do wczoraj (kiedy zaczęłam czytać książkę) sama tak o filozofii myślałam. Na studiach miałam obowiązkowy fakultet z filozofii i nigdy wcześniej ani później tak się nie męczyłam. Niestety nie miałam takiego wykładowcy, nauczyciela jakim jest Robert Smith. Autor udowadnia nam, że filozofia nie jest nudna, ba jest wręcz fascynująca. Nie jest także dziedziną dla wybranych, a odpowiednio zaserwowana może być dostępna dla każdego.
Udowadnia nam także, że filozofia to doskonalą szkoła życia, uczy myślenia, wyciągania wniosków i znajdywania inspiracji oraz uczy, jak być wolnym. Smith udowadnia nam także, że całe nasze życie to filozofia, jest z nią nierozerwalnie związane i jej całkowicie podporządkowane. Pokazuje także, jak rozważania filozofów odnoszą się do pozornie banalnych czynności, które każdego dnia wykonujemy wszyscy. Każdy z rozdziałów przypomina swoją budową 1 dzień z naszego życia. Zaczyna się więc od porannej pobudki i śniadania, poprzez pracę, zakupy, przyjęcia, aż na pójściu spać kończąc. Na przykładzie takiego dnia Smith stara się nam udowodnić, że pewne myśli filozoficzne możemy odnaleźć w każdym aspekcie naszego życia.
Gwarantuję, że wielu z was będzie zaskoczonych wnioskami do jakich autor dochodzi i ich prostotą. Wiele analiz, jakich dokonuje Smith w swojej książce odkryje przed nami drugie dno codziennych spraw, zwykłego życia. 
Autor zaprasza nas na wielka filozoficzną ucztę, ale ucztę nie gdzie podają kawior na porcelanowych talerzach, tylko ucztę, w której przyjemność znajdzie każdy.
Lektura Śniadania z Sokratesem to także doskonały sposób na to, by w przyjemny i lekki sposób przypomnieć sobie podstawowe nurty filozoficzne oraz sylwetki największych myślicieli.
Robert Smith potrafi w przejrzysty i zrozumiały sposób pisać o filozoficznych aspektach w naszych codziennych czynnościach. W jego rozważaniach pojawiają się myśli filozofów, artystów i przedstawicieli pop kultury. Autor z równą powagą przywołuje takie postaci, jak Platon, Jezus, Hegel, Woody Allen, Nietzsche, Monty Python czy bohaterki serialu „Seks w wielkim mieście”. Smith ma niezwykły talent opowiadania o trudnych i niekiedy zawiłych tematach w bardzo zrozumiały i przejrzysty sposób. Rzadko zdarza się, by tak wiele błyskotliwych myśli, ważnych spostrzeżeń, wielkich.
Woody Allen, David Duchovny, Vaclav Havel, Jan Paweł II, Bill Clinton, Steve Martin - co ich łączyło? Wszyscy studiowali filozofię. Nie bez kozery antyczni greccy filozofowie kierowali swoje przemyślenia do wszystkich ludzi. Uważali, że filozofia dot. każdego człowieka. Każdy z nas stoi przecież w obliczu pytań i wątpliwości, często na rozstaju dróg. Może faktycznie warto się z nią zaprzyjażnić za pośrednictwem Roberta Smitha?!
Książka jest mądra i dowcipna, takie 2 w 1. Gorąco zachęcam do lektury. Dzięki autorowi przestały mnie boleć zęby na dźwięk słowa filozofia.
 Robert Rowland Smith jest autorem kilku książek z zakresu filozofii i psychoanalizy. Jest także konsultantem ds. zarządzania, dziennikarzem, felietonistą. przez 10 lat byl stypendysta w Oksfordzie i wykładał w The London School of Economics. Obecnie jest wykładowcą w londyńskiej The School of Life.

sobota, 28 kwietnia 2012

08-15 maja Ogólnopolski Tydzień Bibliotek.

Po raz dziewiąty Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich organizuje w dniach 8-15 maja 2012 r. wielką akcję popularyzacji książki i czytelnictwa pod nazwą:
TYDZIEŃ BIBLIOTEK
  
Co roku akcja ma inne hasło wiodące, które wskazuje jakie obszary działalności bibliotek eksponujemy i co chcemy upowszechnić w świadomości społecznej. Hasło Tygodnia Bibliotek 2012 r. brzmi
BIBLIOTEKA CIĄGLE W GRZE!
Zachęcam do odwiedzin waszych rejonowych i miejskich bibliotek. W mojej mają być różne atrakcje w tym kiermasze książek od 1,00 zł., spotkania autorskie, warsztaty.
Jestem zapisana do...7 bibliotek, ale regularnie korzystam obecnie z 3. Warto zaglądać do bibliotek - książki są obecnie bardzo drogie, sami zresztą wiecie. Czasami lepiej wypożyczyć niż kupować. Chociaż są takie pozycje, które prawdziwy mól książkowy po prostu musi mieć w domu. Moja najukochańsza biblioteka jest na szczęście bardzo dobrze zaopatrzona w nowości, na niektóre trzeba się zapisać, ale panie bibliotekarki są tak mile, że dzwonią, gdy książka na mnie czeka.

Sukienka z mgieł - Joanna M. Chmielewska

Wydawnictwo MG, Okładka miękka, 240 s., Moja ocena 5/6
Po ostatnich moich dosyć ciężkich lekturach - kryminał, thriller, książka historyczna, psychologiczna...potrzebowałam czegoś lekkiego, odprężającego i Sukienka z mgieł spełniła swoje zadanie idealnie.
Główną bohaterką jest tajemnicza, marzycielska Weronika, właścicielka Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem. Jest to miejsce niezwykłe, magiczne, które ma przynieść ukojenie, spokój, ma sprawić, że każdy kto tam zajrzy będzie się czuł doskonale. Pragnie stworzyć miejsce, którego jej w dzieciństwie i okresie dorastania brakowało. Stworzyła wiec cudowna, magiczną kawiarenkę. Weronika posiada jedną istotną cechę -  potrafi odpowiedzieć na pytanie, zanim rozmówca zdąży je zadać, przeczuwa, co się wydarzy, widzi więcej niż inni. I wie, że ludzie przychodzą do kawiarni niekoniecznie po to, żeby się napić dobrej kawy, albo może nie tylko po to, a ich oczekiwania czasami mają niewiele wspólnego z tym, co figuruje w menu. Posiadając takie magiczne miejsce i niezwykłą cechę charakteru Weronika przyciąga do siebie najróżniejszych ludzi. Warto wspomnieć o:piszącym Małomównym, mega ekscentrycznej ciotuni, która o dziwo potrafi oczarować każdego mężczyznę, zmaltretowanej żonie alkoholika i wielu innych.  Najbardziej przypadł mi do serca Andrzejek, chłopiec, którego wszyscy skreślili, a któremu wystarczyło tylko dać szansę, wyciągnąć do niego rękę, żeby udowodnił, jak wszyscy mylą się w stosunku do niego.  
Książka jest jakby dwu wątkowa, jeden wątek dot. kawiarenki i jej gości, a drugi samej Weroniki i jej życia. Dowiadujemy się sporo o jej dzieciństwie. Weronika niby w dzieciństwie miała wszystko, ale czy na pewno...Przyszła na świat w na pozór szczęśliwej i porządnej rodzinie. Tata i mama - lekarze, wiecznie zapracowani umieli zapewnić córce wszystko co za pieniądze można kupić i opiekę niani zamiast własnej. Ale nie mieli dla dziecka czasu. Liczyła się dla nich przede wszystkim kariera oraz dążenie do perfekcji w zawodzie. Jako dziecko dziewczynka była bardzo samotna. Nie umiała sobie wytłumaczyć dlaczego jej koleżanki mają takie prawdziwe, ciepłe, kochające mamy, które poświęcają im swój czas po prostu są obok nich, a jej mama zajmuje się tylko pacjentami. Wrażliwa dziewczynka postanowiła, że gdy dorośnie będzie prowadzić kawiarnię. Lokal z "duszą", w którym oprócz dobrej kawy i herbaty będzie można jeszcze odpocząć od codzienności. Otrzymany spadek umożliwił jej realizację marzeń. Śledzimy także na bieżąco dzieje jej miłości. Bo Weronika jest szaleńczo zakochana i to z wzajemnością. Lada dzień ma lecieć do ukochanego, który mieszka w Brazylii. Życie, jak to życie, po raz kolejny udowadnia, że niczego nie można być pewnym i pisze dla dziewczyny zupełnie inny scenariusz. W efekcie komplikacji i Weronika musi się zmierzyć z chorobą ciała ale także i duszy. Jak potoczą się losy Weroniki, jej lokalu i gości - przyjaciół? Tego dowiecie się czytając Sukienkę z mgieł, na prawdę warto, polecam - jako balsam na znękane dusze, jako antidotum na zbolałe serce i problemy dnia codziennego, ale nie tylko. To książka o marzeniach, ich spełnianiu, o tym co ważne i o ludziach...To książka ukazująca także, jak niewiele niejednokrotnie potrzeba, żeby zmieniło się nasze życie.
Sukienkę z mgieł czytało mi się doskonale, tak dobrze, że aż sama byłam zaskoczona.  Przeniosłam się w krainę ukojenia, miejsce magiczne. Mam nadzieje, że taką kawiarenkę, takie miejsce uda mi się kiedyś znależć.

piątek, 27 kwietnia 2012

Trucizną mnie uwodzisz - właśnie się ukazała.

Właśnie zakupiłam i po weekendzie majowym mam nadzieję, że uda mi się napisać recenzję. 

Kobieto, bogini,
Trucizną spojrzenia mnie uwodzisz
Kobieto, rozsiewasz wokół woń
Kwitnącej pomarańczy
Emily Neale mieszka wraz z ojcem na przedmieściach Mexico City. Kolekcjonuje historie kobiet – morderczyń. Z wycinków prasowych tworzy katalog zbrodni. Zadziwia wiedzą na temat świętych.
Wychowywała się bez matki, która pewnego dnia zniknęła w trakcie zakupów na hałaśliwym targu. Dzieciństwo minęło jej wśród encyklopedii i leksykonów. Troskliwy ojciec starał się zastąpić oboje rodziców, a przełożona sierocińca pod wezwaniem świętej Róży z Limy - siostra Agata - delikatnie i z czułością wspomagała go w tym zadaniu. 
Kiedy przed drzwiami jej stuletniego domu staje kuzyn Santiago….wyznania miłosne stają się błogosławieństwem i klątwą jednocześnie.
Poczuj meksykańskie słońce, zobacz kolory pełne jaskrawego życia, oddychaj zapachem melonów....

Prom do Puttgarden - Helle Helle

Wydawnictwo Słowo/Obraz Terytoria, Tytuł oryginalny: Rødby-Puttgarden, Okładka miękka,178 s., Moja ocena 5/6
Przyznam się, że lektura Promu do Puttgarden to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Bardzo lubię literaturę skandynawską, ale ta pozycja jest zupełnie inna od dotychczas przeze mnie poznanych. Książka opowiada historię z pozoru banalną. Historia ta wydała mi się tak prosta, tak zwyczajna, że pokusiłam się o refleksje, iż sama opowiedziałabym ją w dwóch- trzech zdaniach. Jednak to była opinia początkującego czytelnika. Im bardziej zagłębiałam się w treść książki, tym bardziej mnie ona zaskakiwała, przyciągała swoją prostotą, klimatem, a także niesamowicie oszczędnym językiem, którym autorka się posługuje. Ten oszczędny język wydaje mi się podobny do duńskiego klimatu i jest podobno (tak czytałam w artykułach o Helle Helle) cechą charakterystyczną autorki, nie bez kozery nazywanej Hemingwayem w spódnicy. Zwięzły, oszczędny język powieści doskonale komponuje się z trudem życia bohaterów, ze zwykłą ale niesłychanie poważną historią. Główną bohaterką powieści jest Jane, postać zagubiona, przepełniona pewnego rodzaju niewyobrażalnym wręcz smutkiem. Najbardziej utkwiło mi w pamięci zdanie, którym dziewczyna określa to jak się czuje. Otóż Jane czuje się jak silos na skraju zaoranego pola. Nie wiadomo, co znajduje się w środku. Może nie ma tam nic? Przerażające u tak młodej osoby. Dziewczyna właśnie rzuciła studia i wróciła do rodzinnego Rodby na duńskiej prowincji. Zamieszkała razem z siostrą i jej córeczką i zaczęła pracę w perfumerii na promie do Niemiec. Jej życie wydaje się samotne, monotonne i pozbawione celu, ale Jane wcale nie chce go zmieniać. Czy zdoła jednak oprzeć się nurtowi życia, który porywa ją w zupełnie nowym kierunku? Jest młoda, dopiero na starcie dorosłego życia, dlatego intrygujące było dla mnie, jak przyjmie zmiany, które zajdą w najbliższym czasie.
Autorka porusza bardzo dobrze znany i wydawałoby się wyeksploatowany do bólu w innych książkach  motyw, jakim jest powrót do korzeni, powrót do miejsc znanych z dzieciństwa. Jednak Helle Helle zrobiła z tego arcydzieło może nie, ale doskonałą, zapadającą w pamięć na dłużej powieść na pewno.
Jane miała dwa wyjścia: albo pozostać w trwającej i wyniszczającej ją monotonii, albo dać się porwać nowym doświadczeniom. Kiedy Jane spotyka mężczyzn (a z racji pracy spotyka ich bardzo często)– boi się. Jest przeciwieństwem swojej matki i siostry, które nigdy nie miały problemów z płcią przeciwną, równocześnie jednak nie potrafiły do końca zapanować nad swoimi uczuciami. Jane nie podąża ich śladem, wydaje się być od nich zupełnie inna, przynajmniej na początku, dopiero potem odkrywa bolesną prawdę o sobie.
Jestem pod ogromnym wrażeniem stylu Helle Helle oraz sposobu w jaki nakreśliła relacje męsko – damskie. Uczyniła to w sposób subtelny, a jednocześnie prosty i ostry, z niezwykłą oszczędnością, bez zbędnych, kwiecistych słów i banalnych zwrotów. Można powiedzieć, że wyłożyła kawę na ławę:).
Bardzo ciekawie ukazane są także relacje kobiet w rodzinie Jane, relacje między matką a córkami i między siostrami, których całe obecne życie jest wypadkową dzieciństwa, okresu dorastania. Autorka udowadnia jak trudno jest odciąć się od tego, co chłonęliśmy mając kilka, kilkanaście lat i obserwując najbliższe nam osoby.Jestem więcej niż pewna, iż duża część czytelniczek w trakcie lektury książki odnajdzie w niej cząstkę siebie i swojego życia. Może to być doskonała nie tylko lektura, ale także pewnego rodzaju psychoanaliza naszego życia lub jego fragmentów. Prom do Puttgarden opowiada o świecie kobiet - matek, sióstr i córek - ale nie jest kolejną sentymentalną powieścią kobiecą. Polecam lekturę książki duńskiej autorki.
Helle Helle duńska pisarka urodzona w 1965r. Od 1993 r. opublikowała cztery powieści („Hus og hjem”, „Forestillingen om et ukompliceret liv med en mand”, „Prom do Puttgarden”– wyd. polskie 2010 oraz „Ned til hundene”), trzy zbiory opowiadań („Eksempel på Liv”, „Rester”, „Biler og dyr”) oraz książkę dla dzieci („Min mor sidder fast på en pind”). Jej twórczość tłumaczono na siedem języków, a wśród najcenniejszych nagród jest ta od Duńskiej Państwowej Fundacji Sztuki. Helle Helle mieszka na zachód od Kopenhagi, na wyspie Zelandia.

środa, 25 kwietnia 2012

Soweto - my love - Wojciech Albiński

Wydawnictwo WAB, Okładka twarda, 256 s., Moja ocena 5/6
Książkę połknęłam w jeden wieczór. Wyjątkowo mnie wciągnęła. Jest to piętnaście krótkich opowiadań zebranych w jeden bardzo wyraźny tom. Chociaż bohaterowie w każdym opowiadaniu są różni, to jednak tematyka całego zbioru jest taka sama – protest przeciwko rasistowskim podziałom w RPA i wszystkim jego konsekwencjom. Pozycja jest bardzo ważna ponieważ jest niezwykle mocno osadzona w problematyce społecznej, a tematy w niej zawarte są niestety bardzo rzadko poruszane przez literaturę. Trzeba od razu zaznaczyć, że autor w żadnym wypadku nie jest rzecznikiem apartheidu, nawet nie opowiada się wyrażnie po żadnej z konkretnych stron, po prostu wiernie, momentami aż do bólu, ukazuje rzeczywistość w RPA i współistnienie różnych ras.
Najbardziej poruszyło mnie tytułowe opowiadanie. Opowiada ono o białym mężczyżnie, który pragnie w Soweto – mieście czarnych – odwiedzić swą zuluską ukochaną. Jak ma zbliżyć się do kobiety, o której marzy, skoro obowiązuje zakaz mieszania ras i o jakichkolwiek zbliżeniach – tych seksualnych i nie tylko – wolno jedynie marzyć?
W opowiadaniu Siostry Świętej Doktryny bohaterką jest zakonnica, która tak uzasadnia prawo białego człowieka do posiadania...czego? wszystkiego: Tu każdy wykonuje jakiś zawód. Takie wrażenie można odnieść, jeśli widzi się tylko białych… Jeden jest urzędnikiem w banku, bywają księgowi, zdarzają się lekarze i hodowcy… Co innego czarni, oni tu po prostu mieszkają! Są. Bez zawodu, zadania, usprawiedliwienia.
W zbiorze są także opowiadania, których bohaterowie wyrażnie próbują przełamać dzielące ich bariery, nie tylko te rasistowskie. Jako przykład może służyć opowiadanie Kłamstwo za kłamstwem. Jego bohater, dziecko będące owocem zakazanej miłości jest jednocześnie dzieckiem, które nieświadomie zupełnie może doprowadzić do pojednania. Czy to się uda? Tego dowiecie się czytając Soweto – my love. Naprawdę warto sięgnąć po książkę.
Wojciech Albiński pokazuje, jak trudno opowiedzieć się po jednej ze stron, jak niezwykle cienka i ulotna jest granica porozumienia między białymi i czarnymi oraz wskazuje, iż nawet wielka miłość nie jest w stanie tych granic zniszczyć. Albiński ukazuje także, jak daleko sięga nasze człowieczeństwo i kim tak naprawdę jesteśmy. Opowiadania są wielowymiarowe, postacie ciekawie narysowane, a język perfekcyjny.
Książkę czyta się doskonale, chociaż porusza temat trudny, o którym wiele osób wolałoby nie myśleć. Bardzo ważne jest wierne oddanie realiów RPA. W trakcie lektury miałam wrażenie, jakby autorem była osoba urodzona w RPA, tak doskonale oddany jest klimat zarówno kraju, jak i sytuacji, jaka w nim panuje. Zupełnie zapomina się, że autorem jest biały z Europy, a nie rdzenny mieszkaniec RPA.
Wojciech Albiński (ur. 1935 r. we Włochach pod Warszawą), z zawodu geodeta, wyjechał z Polski w 1963 roku. Najpierw mieszkał w Paryżu i Genewie, potem przez wiele lat w Botswanie i RPA. Jako pisarz zadebiutował póżno bo w 2004 roku w wieku 68 lat, ale jakże efektownie - od razu został nominowany do Nagrody Nike.
Potem publikował zbiory opowiadań: Królestwo potrzebuje kata (2004), Antylopa szuka myśliwego (2006), Lidia z Kamerunu (2007). Jego najnowsza książka, zbiór Achtung! Banditen! (W.A.B. 2009), znalazła się w finale nagrody ANGELUS, była też nominowana do nagród NIKE i GDYNIA.
Mimo, iż jest to kolejna książka Albińskiego, ja (przyznaję się z ręką na sercu) po raz pierwszy spotkałam się z twórczością tego autora i mogę tylko żałować, że tak póżno. Mam zamiar nadrobić zaległości w lekturze poprzednich książek autora, a przy okazji czekam na kolejną.

KONKURS !!! 7 dalekich rejsów Tyrmanda do wygrania.

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa MG dostałam dodatkowy egzemplarz 7 dalekich rejsów Leopolda Tyrmanda. Dla mnie to majstersztyk literacki, zresztą przeczytajcie sami.  Moja recenzja tutaj.
Chciałabym żeby inni także mogli sie z tą powieścią zapoznać. 
Dlatego od dziś do 10.05 do godz. 23.59 ogłaszamy wspólnie z Wydawnictwem MG konkurs. Konkurs prosty...należy wymyślić hasło związane z Leopoldem Tyrmandem, czy to jego życiem, czy twórczością. Więcej o życiu pisarza możecie dowiedzieć się czytając moją recenzję Dziennika 1954. 

  1. W konkursie mogą brać także udział osoby spoza Polski, jeżeli macie tylko kogoś w kraju, do kogo mogłabym wysłać książkę i kto Wam przekaże. 
  2. Byłoby mi bardzo miło, gdybyście dodali mój blog do obserwowanych, a informację o konkursie zamieścili na swoim blogu, ale to oczywiście prośba nie warunek.
Hasła proszę przysyłać na mojego emaila: anetapzn@gazeta.pl Aha, w temacie emaila piszcie proszę Konkurs z Tyrmandem, żebym jakiegoś emaila nie zagubiła gdzieś w boju:)
Zapraszamy do konkursu i na stronę wydawnictwa MG.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Lesio - Joanna Chmielewska

Wydawnictwo Kobra Media, Okładka miękka, 362 s., Moja ocena 6/6:)
Lesia darzę miłością wielką, niezaprzeczalną i nic tego uczucia nie jest w stanie zmienić od ok. 20 lat. Wielokrotnie do tej książki wracałam i wracam nadal ilekroć mam doła, chandrę, czy jak tam to chcecie nazwać. Tak było wczoraj. Miałam paskudny humor i szukałam jakiegoś antidotum. Lesio, jak zwykle mnie nie zawiódł.
Tytułowy bohater Lesio, człowiek wysoce inteligentny, ale i tak samo pechowy,  jest pracownikiem pracowni projektowej gdzie zajmuje się kolorystyką. Oprócz tego jest też mężem, ojcem, niezrealizowanym kochankiem marzącym o miłości swojej koleżanki z pracy pięknej Barbary i niesamowicie uzdolnionym pod względem wplątywania się w skomplikowane, niejasne i zabawne sytuacje człowiekiem. Przy tym jest osobą na prawdę niebanalną, a autorka wspaniale go odmalowała.
Osią książki i głównym celem, do którego dąży Lesio Kubajek jest pozbycie się personalnej Matyldy. 
(...) Lesio Kubajek postanowił sobie, że zamorduje personalną. Straceńczą myśl podyktowała mu rozpacz. Personalna była  jego wrogiem numer jeden oraz zasadniczą przeszkodą na drodze do zrobienia kariery. Dzień w dzień zatruwała mu życie, dzień w dzień sępimi szponami szarpała jego zdrowie i nerwy i każdego poranka przeistaczała się w symbol klęski. Nielitościwie i bez żadnego zrozumienia dla jego artystycznie niezorganizowanej duszy wyłapywała wszystkie jego spóźnienia i bez cienia miłosierdzia zmuszała go do opisywania ich szczegółowo w specjalnej księdze dużego formatu, zwanej książką spóźnień. 
Nasz pechowiec czuje do niej silną niechęć, personalna bowiem jak przysłowiowy cerber pilnuje punktualnego przychodzenia współpracowników do pracy. Jeżeli spóżnią się choćby minutkę muszą się wpisać do znienawidzonej książki spóżnień. Niestety, ale wpisy Lesia pojawiają się tam najczęściej. Lesio gnębiony, ciemiężony przez personalną żyje w depresji, a tak prozaiczne rozwiązanie jak nie spóźnianie się zupełnie nie przychodzi mu do głowy. Pragnie wiec zamordować Matyldę. Najprostszym sposobem wg. niego jest otrucie. Postanawia wyhodować gronkowca. A oto i Lesiowy przepis na tą okoliczność:
(...) Należy zakupić kilka opakowań lodów i włożyć je do teczki z dokumentami (najlepiej tak, żeby umazać owe dokumenty bardzo dokładnie mazią, która powstanie po rozpuszczeniu). O teczce należy zapomnieć na kilka, lub kilkanaście godzin, aby gronkowce miały odpowiedni czas na rozmnożenie się. Po upływie ustalonych godzin należy lody przelać z teczki do opakowań i pozaklejać taśmą klejącą. Narzędzia przyszłej zbrodni należy włożyć do lodówki w celu odzyskania pierwotnej konsystencji. (autor przepisu zastrzega, że jest on prawie w 100% niezawodny!). Ale prawie, jak to w przypadku nie tylko reklam, ale także Lesia, robi wielką różnicę. Oczywiście plan spalił na panewce. W przypadku Lesia Kubajka nie mogłoby być inaczej:).
Co dalej się stanie z książką spóżnień, Lesiem, jego miłością platoniczną do pięknej Barbary i wieloma innymi wątkami, dowiecie się po lekturze książki Joanny Chmielewskiej. Kto nie zna Lesia powinien się z nim zapoznać, a kto zna i podobnie, jak ja uwielbia, może sobie przypomnieć. Powieść jest dosłownie majstersztykiem komediowym. Od wielu lat jestem wielbicielką twórczości Joanny Chmielewskiej (te ostatnio napisane powieści są różne, ale te stare rewelacja) i uważam, że Lesio to jej najlepsza książka. Autorka, jak nikt inny potrafi stworzyć tak absurdalne i komiczne sytuacje i niebanalne (delikatnie to ujmując) postacie, że nie da się w trakcie lektury nie śmiać na cały głos.
Gorąco polecam lekturę Lesia. Przy kolejnym napadzie chandry sięgnę po kontynuację - Dzikie białko.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Paleografia łacińska - Władysław Semkowicz

Wydawnictwo Universitas, Okładka miękka ze skrzydełkami, 537 s., Moja ocena 6/6
Jest to jedna z tych pozycji, które czytam " w odcinkach" (z różnych przyczyn), inaczej po prostu nie można. Jeżeli chodzi o Paleografię łacińską przyczyną jest ogromne nagromadzenie wiedzy w jednej książce i niesamowicie wysoki jej poziom merytoryczny. Tego typu książek nie da się przeczytać, jak kryminału czy powieści, trzeba sobie dozować, przemyśleć... Ale po kolei. Zacznijmy od tego, czym jest paleografia. Paleografia to jedna z nauk pomocniczych historii zajmująca się badaniem rozwoju pisma w procesie historycznym. Paleografia zajmuje się także badaniem środowiska, w jakim żył i tworzył dany pisarz jak również rozpoznawaniem skrótów i "rozszyfrowywaniem" (odczytywaniem) dawnego pisma. Jest jedną z najwcześniejszych i najważniejszych dziedzin nauk "dających poznawać historię". Bez znajomości tej nauki badanie źródeł pisanych jest praktycznie niemożliwe. Najważniejszy polski podręcznik paleografii napisał Władysław Semkowicz. I do lektury tej właśnie pozycji chciałabym was zachęcić. Jest to niezwykle ważna publikacja z zakresu kultury piśmienniczej – polskiej i europejskiej. Bardzo wiele się z niej dowiedziałam. M.in. poznałam historię i zasady produkcji książki rękopiśmiennej,
co miało miejsce w okresie wieków średnich głównie w klasztorach. Dowiedziałam się także wiele o początkach drukarstwa, a także rozwoju pisma epigraficznego i historii średniowiecznych zapisów muzycznych.
Autor także bardzo szczegółowo omawia materiały i przybory piśmiennicze. Temat ten jest o tyle ciekawie ujęty, że dot. okresu, który mnie osobiście najbardziej interesuje, czyli od prehistorii począwszy, aż do XIII/XIV w. Dowiadujemy się m.in., że najdawniejsze pismo zachowało się w materiale twardym. Było ono ryte, kute lub rżnięte w kamieniu, metalu i glinie, kości oraz drewnie. Bardzo charakterystyczne i chyba najbardziej znane są tzw. ostraka.
W Egipcie ostraka występują już od czasów Starego Państwa nich podręczne notatki gospodarcze, listy, uczniowskie wypracowania. W Grecji ostraka, oprócz podobnej funkcji, jak w Egipcie, pełniły także rolę współczesnych kart do głosowania podczas sądów skorupkowych stając się narzędziem walki politycznej. Biorący udział w obradach obywatele na ostraka zapisywali imię tego polityka, którego podejrzewali o dążenie do tyranii. 
Ostraka greckie z imieniem Kimona.
 
Innym bardzo popularnym materiałem były tabliczki gliniane i woskowe. Napisy umieszczano także na materiałach twardych np. kielichach, naczyniach czy mieczach. Tu autor podaje nasz rodzimy przykład Szczerbca pochodzącego z II połowy XII w. 
Szczerbiec.
Autor bardzo szczegółowo prezentuje także proces wyrobu papirusu, który był najbardziej pospolitym materiałem w bibliotekach i kancelariach w okresie antycznym i średniowieczu. 
Papirus.
Większą część książki autor poświecił jednak pisarzowi i jego wytworom oraz rozwojowi bibliotek w wiekach średnich. W rozdziale Pisarz i jego wytwory omawiane są najważniejsze dzieła pisane w historii polskiej paleografii, omawiane są także dokonania średniowiecznych autorów pochodzących z Europy zachodniej.
Rozdział Rozwój bibliotek średniowiecznych to kolejna kopalnia wiedzy. Bardzo szczegółowo omówiona jest struktura, działalność i rozwój bibliotek zarówno w zachodniej Europie, jak i średniowiecznej Polsce. A jest co omawiać, bibliotek wbrew pozorom w okresie wieków średnich było dużo. Istniały przede wszystkim na królewskich dworach, ale także na dworach pomniejszej szlachty, przy powstających, a właściwie raczkujących szkołach i uczelniach oraz w klasztorach i na dworach dostojników kościelnych w tym także na dworze papieża. Pierwsze zalążki bibliotek w Polsce (jak udowadnia autor) istniały już pod koniec X w. Polska, przyjmując chrześcijaństwo z Zachodu, otrzymała tą drogą pierwsze książki. Ich treść związana była oczywiście z religią, ale dały one doskonałe podwaliny pod póżniejsze biblioteki. Profesor Semkowicz odnalazł także ślady udowadniające ponad wszelką wątpliwość, że tuż po przyjęciu chrześcijaństwa na naszych ziemiach zaczęto tworzyć pierwsze książki. Wiadomo, że w kościołach katedralnych przechowywano tzw. tablice paschalne. Były to księgi rękopiśmienne podające na długi szereg lat daty wielkanocne w każdym z kolei roku, od których zależny był cały kalendarz świąt kościelnych. Były one owocem najobszerniejszego rachunku chronologów średniowiecznych. Do naszych czasów niewiele zachowało się tych tablic, ale jako ślad i dowód ich istnienia zachowały się liczne odpisy, a najstarszy taki odpis zawiera wzmiankę historyczną o małżeństwie i chrzcie Mieszka I w latach 965-6. Zabytki te w ciągu pierwszych kilkudziesięciu lat po przyjęciu chrztu przez Polskę, padły ofiarą zawieruchy dziejowej, jaka miała miejsce w naszym kraju po śmierci Mieszka II. Dalszy rozwój bibliotek jest omówiony bardzo szczegółowo w książce. 
Codex aureus Gnesensis
Najobszerniej został potraktowany rozdział dot. rozwoju pisma w wiekach średnich. Autor sięga do korzeni pisma, czyli do epoki kamienia i pisma naskalnego, rytego. Kolejno porusza m.in. tematy powstania i rozwoju alfabetu, rozwoju pisma łacińskiego oraz pisma okresu renesansu i gotyku do XV w.
Tematyka każdego rozdziału zanalizowana jest dogłębnie, tekst ozdobiony jest licznymi ilustracjami rycinami. Dzięki temu lektura jest jeszcze bardziej fascynująca. Na początku każdego rozdziału podana jest szczegółowa bibliografia dot. danej tematyki, a u dołu każdej strony znajdują się bardzo szczegółowe i pomocne przypisy. Dzięki nim każdy kogo zainteresuje tematyka, czy konkretny problem, może rozszerzyć swoją wiedzę w oparciu zarówno o bibliografię, jak i przypisy. Chociaż, jeżeli mam być szczera, nie wiem, czy wiedzę zbytnio da się jeszcze rozszerzyć. Autor potraktował temat bardzo szczegółowo, wręcz niesamowicie szczegółowo. Już po lekturze I rozdziału, pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to ogrom pracy jaką Władysław Semkowicz musiał wykonać, żeby książka mogła powstać. Nic dziwnego, że podręcznik mimo iż tworzony był przed II wojna światową, a kończony tuż po wojnie, nadal jest swoista „biblią” paleografów, edytorów, historyków i ludzi ciekawych wiedzy, a zajmujących się historią i rozwojem pisma. Było to ostatnie wielkie dzieło prof. Semkowicza. Paleografia łacińska opublikowana została drukiem po śmierci profesora w 1951r. Do dziś dzieło to jest cytowane w opracowaniach specjalistycznych, a biorąc pod uwagę fakt, iż autor niejednokrotnie odnosi się do źródeł, które znał z autopsji, a które zaginęły w czasie wojny i póżniejszych zawirowań politycznych i historycznych, znaczenie tego dzieła jest jeszcze większe. Książka służy zarówno historykom, historykom sztuki, jak i studentom i adeptom edytorstwa, bibliotekoznawstwa, muzykologii, kulturoznawstwa oraz innych kierunków humanistycznych. To niezwykły wykład z historii kultury europejskiej. Jest to pozycja, której znaczenia nie sposób przecenić; pozycja, z którą powinien zapoznać się (choćby wyrywkowo) każdy.
W trakcie studiów miałam okazję zapoznać się z wieloma bardzo ciekawymi pozycjami z zakresu historii, archeologii i paleografii, ale z tak ciekawą i fascynującą pozycją, jak Paleografia łacińska Władysława Semkowicza, jeszcze się nie spotkałam. Gorąco polecam lekturę książki.
Prof. Władysław Semkowicz ur. się w 1878r. we Lwowie. Tam ukończył gimnazjum, a następnie studia wyższe w zakresie prawa i historii. W 1909r. na podstawie pracy Ród Pałuków habilitował się do nauk pomocniczych historii. W tym okresie pracował jako nauczyciel gimnazjalny. Przełomowym w jego życiu i karierze okazał się rok 1916. Został on kierownikiem Gabinetu Nauk Pomocniczych Historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Funkcję tą sprawował przez kolejne 32 lata.
06.11.1939r. Władysław Semkowicz wraz z innymi profesorami krakowskich uczelni został aresztowany przez Niemców i wywieziony do obozu w Sachsenhausen. Był tam przetrzymywany do listopada 1940r.
Profesor Paleografię łacińską tworzył przez wiele lat. Jednak nie zdążył zobaczyć swojego dzieła w druku. Zmarł pod koniec 1948r. W chwili jego śmierci książka była wydrukowana w 63%, pozostała część nadal była w maszynopisie. Trudu doprowadzenia edycji do końca podjęła się uczennica i współpracownica profesora Zofia Kozłowska – Budkowa. To jej ogromnemu zaangażowaniu zawdzięczamy, że możemy poznać tak wspaniałą pozycję. Jest to bowiem dzieło wyjątkowe, zarówno jeżeli chodzi o zawartość merytoryczną, potraktowanie tematu, jak i język. Paleografia łacińska jest napisana przepiękną polszczyzną, co świadczy o erudycji i talencie profesora Semkowicza. Polecam wszystkim lekturę tego ponadczasowego dzieła. Dla mnie to było, jak podróż i to wspaniała podróż pod przewodnictwem niezwykłego naukowca, jakim był profesor Władysław Semkowicz.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Ofiara Polikseny - Marta Guzowska

Wydawnictwo WAB, Okładka miękka, 432 s., Moja ocena 5/6 
Kryminały archeologiczne pojawiają się w naszej literaturze bardzo rzadko, ba nawet w literaturze światowej tematyka zbrodni na wykopaliskach archeologicznych lub z nimi związanej nie jest podejmowana zbyt często. Jednak gdy już się pojawią, zazwyczaj bywają intrygujące. Pozostając na naszym rodzimym podwórku mogę, jako przykład podać na prawdę niezłą Ekspedycję Kolitz Katarzyny Rygiel.Ekspedycję ...czytałam jeszcze przed założeniem bloga, więc recenzji tej książki nie znajdziecie na blogu, ale polecam, warto po nią sięgnąć.  Wracajmy jednak do Ofiary Polikseny. Akcja książki  rozgrywa się w Turcji, gdzie grupa naukowców prowadzi wykopaliska w ruinach antycznej Troi. Jest środek lata, pełnia sezonu archeologicznego i koszmarne warunki pracy - temperatura w dzień nie spada poniżej 40 stopni C, kurz, muchy, komary, bród, paskuda, ale za taki opis autorce należy się ogromny plus. Ja także jestem z wykształcenia archeologiem i przez kilka sezonów w trakcie praktyk studenckich, jak i po ukończeniu studiów, pracowałam na różnych wykopaliskach rozsianych po całej Europie. I wierzcie mi, tak właśnie wygląda praca archeologa. To co pokazują w Idianie Jones lub Larze Croft to bzdury. Jest dokładnie tak jak mówi główny bohater Ofiary Polikseny - antropolog Mario Ybl - praca archeologa jest koszmarnie żmudna i nudna. Życie to niestety nie bajka, podobnie jak praca na wykopaliskach. Autorka, jako wieloletni archeolog praktyk doskonale oddaje atmosferę wykopalisk w Troi. I za to należą się jej ogromne brawa, odmitologizowała trochę ten zawód i same wykopaliska. Ale oprócz genialnie ukazanego środowiska archeologicznego mamy także zbrodnie i to całkiem niezłe.
Położenie antycznej Troi.
Ekipa archeologiczna znajduje tajemniczy szkielet na terenie archaicznego cmentarzyska Achajów. Wiele wskazuje na to, że mogą być to szczątki mitycznej Polikseny, branki Achillesa, której ciało zostało złożone w ofierze. Czy to możliwe? Światowa sensacja wisi wręcz w powietrzu. Naukowcom nie jest jednak dane długo cieszyć się znaleziskiem. Pewnego ranka znajdują kolejne zwłoki, ale już całkiem świeże, żaden szkielet.  Są to zwłoki ich koleżanki Nadii, która została bestialsko zamordowana w bardzo podobny sposób jak rzekoma Poliksena. Zwłoki Nadii zostały złożone na antycznym ołtarzu. Jak się bardzo szybko przekonamy, nie będzie to ostatnia ofiara. Trzeba przyznać, że trup ściele się gęsto, tempo akcji jest bardzo szybkie i to są ogromne plusy powieści. Kolejnym plusem jest wplecenie w tło kryminalne opowieści o współczesnej Turcji, która widziana jest oczyma człowieka Zachodu. Opisy są ciekawe, nawet fascynujące, a codzienność i obyczaje tureckie dla nas, że się tak delikatnie wyrażę...z lekka kuriozalne. Autorka doskonale ukazuje kulturową odmienność tego w sumie tak bliskiego i jak wielu z nas sądzi, dobrze znanego kraju. 
Ale chyba największym plusem książki jest jej główny bohater, a zarazem narrator powieści antropolog Mario Ybl.To jest dopiero unikat:). Jest on cenionym antropologiem, ekspertem od ludzkich szczątków, który wspiera archeologów w pracy i zaczyna nabierać podejrzeń odnośnie popełnionych zbrodni, ale nikt nie traktuje go poważnie. A dlaczego? Dlatego, że nasz narrator to leń, złośliwiec, alkoholik, ma niewyparzony język, nie liczy się z nikim i z niczym, obraża wszystkich i każdego, a jak nie ma już kogo obrazić to obraża siebie. Pod tym względem jest sprawiedliwy, to trzeba mu przyznać. I właśnie Mario Ybl jest głównym bohaterem i narratorem. Możecie zapytać dlaczego nie inny archeolog?  Powód moim zdaniem jest prosty - bardzo dziwnie by to wyglądało, gdyby jeden archeolog drugiemu wyjaśniał zasady pracy na wykopaliskach, czym jest stratygrafia, jak się ewidencjonuje obiekty etc. To są sprawy, które porusza się na pierwszych zajęciach z metodologii badań. Autorka uważała za stosowne wyjaśnić takie podstawowe kwestie, żeby sama akcja była jak najbardziej przejrzysta dla czytelnika. I słusznie, że tak zrobiła i, że na głównego bohatera wybrała antropologa. 
Mario razem z Polą Mor (drugą bohaterką) bardzo  szybko odkrywają, że pseudo szkielet Polikseny na pewno nim nie jest i co najwyżej liczy kilka lat. Pomocny w tych ustaleniach jest...guzik od koszuli. A dlaczego? Tego dowiecie się czytając książkę. A na prawdę warto po nią sięgnąć. Jak już wspomniałam opisy i umiejscowienie akcji są doskonałe, tempo także, pomysł niebanalny, język narratora świetny (odrobinę sardoniczny, na pewno mega złośliwy) jest tylko jeden malutki minusik - samo zakończenie. Może się czepiam, ale biorąc pod uwagę wszystkie fobie Maria (prawie jak Adrian Monk z mojego ulubionego serialu) i chorobę - zakończenie jest mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. 
Ofiara Polikseny to doskonała książka i świetny debiut. Polecam lekturę, dawno tak dobrze się nie bawiłam czytając kryminał...
A kogo zainteresują prace archeologiczne w Troi, polecam zajrzenie na tą stronę.

sobota, 21 kwietnia 2012

22 kwietnia 2012r.- cała Polska będzie czytać.

Już w najbliższą niedzielę, 22 kwietnia 2012 o godzinie 17:00 w 37 miastach w Polsce będzie miał miejsce największy czytelniczy flash mob. Akcję organizuje wortal literacki Granice.pl wraz z serwisami DuzeKa.pl oraz PrzyKominku.com. Miłośnicy książki spotkają się, by wspólnie odczytać fragment książki Marii Pruszkowskiej "Przyślę Panu list i klucz" oraz by zachęcać przechodniów do sięgnięcia po książki. O przedsięwzięciu informują największe polskie media, zachęcamy do zapoznania się z najnowszą informacją prasową.  Zapraszamy również do przybycia do centrum jednego spośród polskich miast, abyśmy wspólnie mogli zaprosić Polaków do czytania. Organizatorzy obecni będą w Warszawie, na placu przy pomniku Kopernika, przy Krakowskim Przedmieściu.
Więcej informacji:
Blog akcji: http://5minutdlaksiazki.blogspot.com/
Fanpage: http://www.facebook.com/5minut Wydarzenie na Facebooku: http://www.facebook.com/events/330829593640414
Finały akcji odbędą się w:
- Arucas (w okolicach Biblioteca Municipal de Arucas)
- Białymstoku (Rynek Kościuszki, przed kawiarnią Akcent)
- Bydgoszczy (na Starym Rynku, przy Pomniku Walki i Męczeństwa)
- Elblągu (na Placu Jagiellończyka)
- Gdańsku (na Długim Targu, przy Neptunie)
- Gliwicach (w Parku Chopina, ul. Marii Konopnickiej, koło Palmiarni)
- Gryficach (w Parku Japońskim)
- Iławie (na placu przy hotelu Stary Tartak)
- Kamiennej Górze (na Rynku, koło Muzeum)
- Katowicach (na Placu Poetów w Silesia City Center)
- Kielcach (na Placu Artystów)
- Kraśniku (na placu Solskiego przy Centrum Kultury i Promocji)
- Lublinie (na placu Litewskim, pod baobabem)
- Łańcucie (na Plantach, koło pomnika)
- Łodzi (ul. Piotrkowska, deptak, od numeru 155 w stronę Placu Wolności)
- Łoponiu (pod szkołą, ul. Łopoń 105)
- Nasielsku (w parku miejskim przy pomniku Jana Pawła II)
- Nowym Dworze Gdańskim ("Na murku" - zwieńczenie ulic Wejhera i Sikorskiego)
- Nowym Stawie (na Rynku T. Kościuszki, naprzeciw "Ołówka" - zapraszamy również do przyniesienia książki na wymianę)
- Olsztynie (na Starym Mieście, pod Wysoką Bramą)
- Pabianicach (na terenie Ośrodka Rekreacyjnego „Businka” - Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji)
- Pawonkowie (przy salce parafialnej Dziupla, przy kościele parafialnym Świętej Katarzyny)
- Piekarach Śląskich (park miejski u zbiegu Bytomskiej i Ziętka)
- Poznaniu (na Starym Rynku pod pręgierzem)
- Rumi (przed głównym wejściem do Galerii Rumia, ul. Sobieskiego 14A)
- Rzeszowie (na rynku przy Ratuszu)
- Siemirowicach (na tarasie Klubu Wojskowego w Siemirowicach)
- Sokołowie Podlaskim (na placu przed pomnikiem ks. Stanisława Brzóski)
- Starogardzie Gdańskim (na placu przed Muzeum Ziemi Kociewskiej ul. Boczna 2)
- Strassburgu (na place Kleber, wyjątkowo w godzinach 11:00-12:00, akcja połączona z wymianą książek - nie tylko w języku polskim)
- Strzelcach Opolskich (wyjątkowo 23 IV o godz. 13:00 na pl. Żeromskiego)
- Szczecinie (na Jasnych Błoniach - ławeczki pod pomnikiem papieża)
- Toruniu (przy pomniku Kopernika przy Rynku Staromiejskim)
- Trzciance (w parku, nieopodal fontanny z sarenką)
- Warszawie (plac przy pomniku Kopernika, ul. Krakowskie Przedmieście)
- Wągrowcu (na Rynku Miejskim, przy fontannie)
- Wrocławiu (na Jatkach).

piątek, 20 kwietnia 2012

Janusz Korczak. Życie dla dzieci. - Erich Dauzenroth

Wydawnictwo WAM, Tytuł oryginału: Ein Leben fur Kinder. Janusz Korczak Leben und Werk, Okładka miękka, 167 s., Moja ocena 5/6
Z tej niewielkiej książeczki dowiadujemy się nie tylko faktów znanych już powszechnie. Autor wydobywa bowiem na światło dzienne drastyczne tajemnice z przeszłości legendarnego pedagoga, jak np. choroba psychiczna ojca i wiele innych wydarzeń, które wg. mnie bardzo silnie rzutowały na dorosłe życie i zachowanie autora Króla Maciusia.
Janusz Korczak (właściwie Henryk Goldszmit) nie znał nawet prawdziwej daty swoich urodzin, gdyż jego ojciec zaniedbał tak prozaiczną procedurę, jak urzędowa rejestracja swojego potomka. 
Henryk Goldszmit przed wybuchem wojny zajmował się najbiedniejszymi dziećmi ulicy. Będąc w warszawskim gettcie czuł, że po prostu musi trwać przy porzuconych i opuszczonych ludziach. Żydzi skazani byli na śmierć odgórną decyzją okupanta, ale niektórzy mieli możliwość uratować swoje życie. Możemy zastanawiać się, dlaczego nie zostawił dzieci, dlaczego ten znany pedagog, lekarz i publicysta się nie uratował, chociaż mógł to zrobić? Ja wielokrotnie zastanawiałam się, dlaczego? Nie ptorafiłabym poświęcić życia w ten sposób i chyba większość osób także by nie potrafiła. On jednak zdecydował się trwać przy "swoich" dzieciach do samego końca. I za to oraz za to co wcześniej dla dzieci zrobił, szczerze go podziwiam.
Dauzenroth w swojej książeczce stworzył, jakby apoteozę postawy Janusza Korczaka. W wychwalaniu tej bohaterskiej postawy ucieka się do cytowania fragmentów różnych dziel literackich oraz Biblii. W książce także dużo jest bardzo poetyckich strof i listów, które bardzo wiarygodnie ukazują nam atmosferę, która musiała towarzyszyć jeszcze za życia Januszowi Korczakowi. Wszak wielu podziwiało jego poświęcenie dal dzieci, ale wielu ono także przeszkadzało.  
Książeczka jest opowieścią o niesamowicie trudnym życiu i wyborach oraz o niezrozumiałej dla wielu do dziś walce o godność i szczęście najmłodszych. Mamy okazję poznać sylwetkę Korczaka, która wyłania się z zebranych przez autora wywiadów, korespondencji ze współpracownikami i wychowankami oraz wspomnień przyjaciół i nieprzyjaciół, którzy żegnali Korczaka w ostatniej drodze z warszawskiego getta do Treblinki. 
Z materiału zebranego przez autora wyłania się chyba jedyny moimi zdaniem słuszny obraz Janusza Korczaka - człowieka napiętnowanego trudnym dzieciństwem, dobrego człowieka, przyjaciela dzieci, wrażliwego idealisty, po prostu dobrego człowieka, który mawiał (...) Nie ma dzieci, są po prostu ludzie.
Plusem książeczki jest bardzo duża liczba ilustracji ukazujących zarówno Janusza Korczaka, jak i jego dzieci i miejsca z nimi związane, np. ochronki, domy dziecka.
Jedna z ochronek - 1935r.
Poza tym ogromna ilość przypisów. W każdej recenzji podkreślam, że przypisy o ile są sensownie zamieszczone, są zawsze ważnym dodatkiem do lektury. W tym wypadku tak jest, przypisów jest dużo i są bardzo dobrze zamieszczone. Jeżeli kogoś zainteresuje osoba Korczaka i interpretacja jego postawy przez Dauzenrotha, może łatwo znależć dodatkowe materiały.
Książka jest niewielka rozmiarowo, ale ważna. Ukazuje z odrobinę innej strony osobę Janusza Korczaka, ukazuje ogromne zafascynowanie autora osobą wielkiego pedagoga. Chociażby z tego powodu, warto po nią sięgnąć.  
Warto także pamiętać, że rok 2012 został przez Sejm RP ogłoszony Rokiem Janusza Korczaka. W tym roku przypadają aż dwie bardzo ważne rocznice związane ze Starym Doktorem- 70. rocznica śmierci pedagoga oraz 100. rocznica założenia przed doktora Domu Sierot przy ulicy Krochmalnej w Warszawie.
Jestem nie po to, aby mnie kochali i podziwiali, ale po to, abym ja działał i kochał. – Nie obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia się o świat, o człowieka...  Tak mawiał Janusz Korczak


czwartek, 19 kwietnia 2012

Tajemnica Mandylionu. - Artur Żamojda

Wydawnictwo Promic, Okładka miękka, Moja ocena 4,5/6
Co mogą mieć ze sobą wspólnego zwyczajny nauczyciel z Białegostoku, napoleoński żołnierz, ikony, stary pamiętnik, tajemnicza dziewczyna oraz rosyjska mafia?
Wydawałoby się że niewiele. Nic bardziej mylnego! Artur Żamojda w swojej  powieści udowadnia nam, że bardzo dużo. Ogniwem, które w/w połączyło był Mandylion. 
Mandylion przedstawia oblicze Chrystusa wpisane w nimb krzyżowy, ukazane na białej chuście, przymocowanej za dwa górne rogi. Centralnym elementem kompozycji jest zamyślone, niekiedy surowe, ale przede wszystkim nieskończenie miłosierne Oblicze Zbawiciela. Na jasnym tle chusty niemal idealnie symetrycznie po oby stronach głowy rozłożone są kosmyki długich włosów i brody. Wokół głowy Chrystusa znajduje się tzw. nimb krzyżowy, atrybut ikonograficzny przysługujący jedynie Zbawicielowi, przypominający o jego śmierci na krzyżu. Na nimbie wypisane są greckie litery oznaczające "Jestem Który Jestem" - imię Boga, przynależne też Boskiej naturze Chrystusa oraz skrót imienia IC XC (ze staro - cerkiewnosłowiańskiego Iisus Christos). Dopełniającym elementem są aniołowie, trzymający górne rogi chusty. Dominuje on w chrześcijaństwie wschodnim. W Kościele katolickim jego odpowiednikiem jest wizerunek typu vera ikon czyli chusta św. Weroniki”.
Mandylion.
Bohaterem powieści jest m.in.  nauczyciel - Andrzej Prybut. Jest to zwyczajny mieszkaniec Białegostoku, który przypadkowo zostaje wplątany w niesamowitą intrygę, której z początku w ogóle nie rozumie, a co gorsza nie zauważa. Staje się też świadkiem morderstwa. Pewnego wieczoru, gdy wraca do domu z przejeżdżającego czarnego jaguara padają dwa strzały w stronę znanego i szanowanego profesora uniwersytetu, wykładającego historię chrześcijaństwa. Andrzej niespodziewanie dziedziczy pewien tajemniczy pamiętnik, a konkretnie dostaje go od umierającego profesora. Zabiera pamiętnik do domu, siada w fotelu i zaczyna lekturę. Nie zdaje sobie sprawy, jakie to będzie miało dla niego skutki, jak bardzo zmieni całe jego (i nie tylko jego) życie. Wokół Andrzeja zaczynają się dziać dziwne rzeczy - bezustannie ma wrażenie, że jest śledzony, wracając z pracy do domu ma wrażenie, że ktoś w nim był pod jego nieobecność. Wieczorami nadal czyta tajemniczy pamiętnik, a historia, która się w  nim znajduje coraz bardziej go fascynuje. Jaką tajemnice kryję pamiętnik, skoro ludzie są gotowi dla niego zabijać? To jedno z wielu pytań, które nasuwały mi się w trakcie lektury.
A morderstwo profesora i dziwne zdarzenia, które spotykają Andrzeja, to dopiero początek.
Zagłębiając się w treść książki oprócz losów Andrzeja, śledzimy losy autora pamiętnika, szlachcica żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku, którego los pozbawił wszystkiego i rzucił w wir burzliwych dziejów okresu napoleońskiego. Zadaniem Prebuta jest strzeżenie zapisków. Równocześnie obserwujemy przemianę bohatera, z początkowo rozbitego odrobinkę ciapowatego, wydawałoby się niezdolnego do udźwignięcia brzemienia, które na niego spadło w...no właśnie w kogo? To już tajemnica, podobnie, jak tajemnicą są dalsze losy pamiętnik, Mandylionu i Natalii - nieznajomej w chuście, która pojawia się nieoczekiwanie w życiu Andrzeja i każe mu nawet za cenę życia strzec pamiętnika. I Andrzej broni pamiętnika przed Jurijem Dychem, rosyjskim mafiosem, bogaczem, znawcą i kolekcjonerem ikon, który chce go zdobyć nie bacząc na przeszkody.
Jeżeli chodzi o treść książki, to pozwolę sobie tylko na małą dygresję - bardzo poruszyły mnie losy osób opisanych w tajemniczym pamiętniku, głównie Stanisława, który starając się bronić rodziny, jeszcze bardziej pogorszył swoją sytuację. Skazany na śmierć ucieka z rąk oprawców, a następnie, dowiadując się o tragicznej śmierci żony i dwójki dzieci, trafia na wojenną tułaczkę.
Tempo książki jest umiarkowanie spokojne, na pewno nie takie, jak np. u Dana Browna czy Kena Folletta, ale niczemu to nie przeszkadza, ponieważ akcja toczy się wartko i jest wciągająca. Książka ma wiele plusów, przede wszystkim taki, że to nasza, polska książka z akcją osadzoną w realiach Polski wschodniej. Dla mnie bardzo interesujące były opisy budownictwa, strojów, obyczajów mieszkańców okolic Białegostoku.
Moim zdaniem Tajemnica Mandylionu powinna zadowolić wszystkich miłośników powieści sensacyjnych.Zachęcam do lektury. 

środa, 18 kwietnia 2012

100 przebojów książkowych wg. BBC.




Za Zbyszekspir zamieszczam listę 100 przebojów książkowych według BBC.
Tłustym drukiem zaznaczam te pozycje, które czytałam...jestem ciekawa co wy czytaliście z tej listy...
1. Duma i uprzedzenie – Jane Austen
2. Władca Pierścieni – JRR Tolkien

3. Jane Eyre – Charlotte Bronte

4. Seria o Harrym Potterze – JK Rowling
5. Zabić drozda – Harper Lee
6. Biblia
7. Wichrowe Wzgórza – Emily Bronte

8. Rok 1984 – George Orwell

9. Mroczne materie (seria) – Philip Pullman
10. Wielkie nadzieje – Charles Dickens

11. Małe kobietki – Louisa M Alcott
12. Tessa D’Urberville – Thomas Hardy

13. Paragraf 22 – Joseph Heller

14. Dzieła zebrane Szekspira
15. Rebeka – Daphne Du Maurier

16. Hobbit – JRR Tolkien

17. Birdsong – Sebastian Faulks
18. Buszujący w zbożu – JD Salinger

19. Żona podróżnika w czasie – Audrey Niffenegger
20. Miasteczko Middlemarch – George Eliot
21. Przeminęło z wiatrem – Margaret Mitchell
22. Wielki Gatsby – Scott Fitzgerald

23. Samotnia (w innym tłumaczeniu: Pustkowie) – Charles Dickens
24. Wojna i pokój – Lew Tołstoj

25. Autostopem przez Galaktykę – Douglas Adams
26. Znowu w Brideshead – Evelyn Waugh
27. Zbrodnia i kara – Fiodor Dostojewski

28. Grona gniewu – John Steinbeck
29. Alicja w Krainie Czarów – Lewis Carroll
30. O czym szumią wierzby – Kenneth Grahame

31. Anna Karenina – Lew Tołstoj

32. David Copperfield – Charles Dickens
33. Opowieści z Narnii (cały cykl) – CS Lewis

34. Emma- Jane Austen

35. Perswazje – Jane Austen
36. Lew, Czarwnica i Stara Szafa – CS Lewis

37. Chłopiec z latawcem – Khaled Hosseini
38. Kapitan Corelli (w innym tłumaczeniu: Mandolina kapitana Corellego) – Louis De Bernieres
39. Wyznania Gejszy – Arthur Golden
40. Kubuś Puchatek – AA Milne

41. Folwark zwierzęcy – George Orwell
42. Kod Da Vinci – Dan Brown
43. Sto lat samotności – Gabriel Garcia Marquez

44. Modlitwa za Owena – John Irving
45. Kobieta w bieli – Wilkie Collins
46. Ania z Zielonego Wzgórza – LM Montgomery

47. Z dala od zgiełku – Thomas Hardy
48. Opowieść podręcznej – Margaret Atwood
49. Władca much – William Golding

50. Pokuta – Ian McEwan
51. Życie Pi – Yann Martel

52. Diuna – Frank Herbert

53. Cold Comfort Farm – Stella Gibbons
54. Rozważna i romantyczna – Jane Austen

55. Pretendent do ręki – Vikram Seth
56. Cień wiatru – Carlos Ruiz Zafon

57. Opowieść o dwóch miastach – Charles Dickens
58. Nowy wspaniały świat – Aldous Huxley

59. Dziwny przypadek psa nocną porą (również: Dziwny przypadek z psem nocną porą) – Mark Haddon
60. Miłość w czasach zarazy – Gabriel Garcia Marquez
61. Myszy i ludzie (również: O myszach i ludziach) – John Steinbeck

62. Lolita – Vladimir Nabokov

63. Tajemna historia – Donna Tartt
64. Nostalgia anioła – Alice Sebold
65. Hrabia Monte Christo – Alexandre Dumas

66. W drodze – Jack Kerouac

67. Juda nieznany – Thomas Hardy
68. Dziennik Bridget Jones – Helen Fielding
69. Dzieci północy – Salman Rushdie

70. Moby Dick – Herman Melville
71. Oliver Twist – Charles Dickens

72. Dracula – Bram Stoker
73. Tajemniczy ogród – Frances Hodgson Burnett

74. Zapiski z małej wyspy – Bill Bryson

75. Ulisses – James Joyce

76. Szklany klosz – Sylvia Plath

77. Jaskółki i Amazonki – Arthur Ransome
78. Germinal – Emile Zola
79. Targowisko próżności – William Makepeace Thackeray

80. Opętanie – AS Byatt
81. Opowieść wigilijna – Charles Dickens

82. Atlas chmur – David Mitchell
83. Kolor purpury – Alice Walker
84. Okruchy dnia – Kazuo Ishiguro

85. Pani Bovary – Gustave Flaubert

86. A Fine Balance – Rohinton Mistry
87. Pajęczyna Szarloty – EB White
88. Pięć osób, które spotykamy w niebie – Mitch Albom
89. Przygody Sherlocka Holmesa – Sir Arthur Conan Doyle

90. The Faraway Tree Collection – Enid Blyton
91. Jądro ciemności – Joseph Conrad

92. Mały Książę – Antoine De Saint-Exupery

93. Fabryka os – Iain Banks
94. Wodnikowe Wzgórze – Richard Adams
95. Sprzysiężenie głupców (również: Sprzysiężenie osłów) – John Kennedy Toole
96. Miasteczko jak Alece Springs – Nevil Shute
97. Trzej muszkieterowie – Alexandre Dumas

98. Hamlet – William Shakespeare

99. Charlie i fabryka czekolady – Roald Dahl
100. Nędznicy – Victor Hugo

__________________________________________________________________
Tak na marginesie wątku książkowo- przebojowego małe ogłoszenie:)
W dn. 29.04-05.05 na moim blogu będzie konkurs - do wygrania Siedem dalekich rejsów Leopolda Tyrmanda. Konkurs będzie prościutki, jak bułka z masłem:) Będzie także nagroda pocieszenia, ale to już tajemnica:). 
Zapraszam codziennie, ale od 29.04 w szczególności. Konkurs także dla osób mieszkających za granicą.
Kto nie zna Siedmiu dalekich rejsów- recenzja u mnie na blogu. Książka po prostu fantastyczna.