piątek, 27 kwietnia 2012

Prom do Puttgarden - Helle Helle

Wydawnictwo Słowo/Obraz Terytoria, Tytuł oryginalny: Rødby-Puttgarden, Okładka miękka,178 s., Moja ocena 5/6
Przyznam się, że lektura Promu do Puttgarden to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Bardzo lubię literaturę skandynawską, ale ta pozycja jest zupełnie inna od dotychczas przeze mnie poznanych. Książka opowiada historię z pozoru banalną. Historia ta wydała mi się tak prosta, tak zwyczajna, że pokusiłam się o refleksje, iż sama opowiedziałabym ją w dwóch- trzech zdaniach. Jednak to była opinia początkującego czytelnika. Im bardziej zagłębiałam się w treść książki, tym bardziej mnie ona zaskakiwała, przyciągała swoją prostotą, klimatem, a także niesamowicie oszczędnym językiem, którym autorka się posługuje. Ten oszczędny język wydaje mi się podobny do duńskiego klimatu i jest podobno (tak czytałam w artykułach o Helle Helle) cechą charakterystyczną autorki, nie bez kozery nazywanej Hemingwayem w spódnicy. Zwięzły, oszczędny język powieści doskonale komponuje się z trudem życia bohaterów, ze zwykłą ale niesłychanie poważną historią. Główną bohaterką powieści jest Jane, postać zagubiona, przepełniona pewnego rodzaju niewyobrażalnym wręcz smutkiem. Najbardziej utkwiło mi w pamięci zdanie, którym dziewczyna określa to jak się czuje. Otóż Jane czuje się jak silos na skraju zaoranego pola. Nie wiadomo, co znajduje się w środku. Może nie ma tam nic? Przerażające u tak młodej osoby. Dziewczyna właśnie rzuciła studia i wróciła do rodzinnego Rodby na duńskiej prowincji. Zamieszkała razem z siostrą i jej córeczką i zaczęła pracę w perfumerii na promie do Niemiec. Jej życie wydaje się samotne, monotonne i pozbawione celu, ale Jane wcale nie chce go zmieniać. Czy zdoła jednak oprzeć się nurtowi życia, który porywa ją w zupełnie nowym kierunku? Jest młoda, dopiero na starcie dorosłego życia, dlatego intrygujące było dla mnie, jak przyjmie zmiany, które zajdą w najbliższym czasie.
Autorka porusza bardzo dobrze znany i wydawałoby się wyeksploatowany do bólu w innych książkach  motyw, jakim jest powrót do korzeni, powrót do miejsc znanych z dzieciństwa. Jednak Helle Helle zrobiła z tego arcydzieło może nie, ale doskonałą, zapadającą w pamięć na dłużej powieść na pewno.
Jane miała dwa wyjścia: albo pozostać w trwającej i wyniszczającej ją monotonii, albo dać się porwać nowym doświadczeniom. Kiedy Jane spotyka mężczyzn (a z racji pracy spotyka ich bardzo często)– boi się. Jest przeciwieństwem swojej matki i siostry, które nigdy nie miały problemów z płcią przeciwną, równocześnie jednak nie potrafiły do końca zapanować nad swoimi uczuciami. Jane nie podąża ich śladem, wydaje się być od nich zupełnie inna, przynajmniej na początku, dopiero potem odkrywa bolesną prawdę o sobie.
Jestem pod ogromnym wrażeniem stylu Helle Helle oraz sposobu w jaki nakreśliła relacje męsko – damskie. Uczyniła to w sposób subtelny, a jednocześnie prosty i ostry, z niezwykłą oszczędnością, bez zbędnych, kwiecistych słów i banalnych zwrotów. Można powiedzieć, że wyłożyła kawę na ławę:).
Bardzo ciekawie ukazane są także relacje kobiet w rodzinie Jane, relacje między matką a córkami i między siostrami, których całe obecne życie jest wypadkową dzieciństwa, okresu dorastania. Autorka udowadnia jak trudno jest odciąć się od tego, co chłonęliśmy mając kilka, kilkanaście lat i obserwując najbliższe nam osoby.Jestem więcej niż pewna, iż duża część czytelniczek w trakcie lektury książki odnajdzie w niej cząstkę siebie i swojego życia. Może to być doskonała nie tylko lektura, ale także pewnego rodzaju psychoanaliza naszego życia lub jego fragmentów. Prom do Puttgarden opowiada o świecie kobiet - matek, sióstr i córek - ale nie jest kolejną sentymentalną powieścią kobiecą. Polecam lekturę książki duńskiej autorki.
Helle Helle duńska pisarka urodzona w 1965r. Od 1993 r. opublikowała cztery powieści („Hus og hjem”, „Forestillingen om et ukompliceret liv med en mand”, „Prom do Puttgarden”– wyd. polskie 2010 oraz „Ned til hundene”), trzy zbiory opowiadań („Eksempel på Liv”, „Rester”, „Biler og dyr”) oraz książkę dla dzieci („Min mor sidder fast på en pind”). Jej twórczość tłumaczono na siedem języków, a wśród najcenniejszych nagród jest ta od Duńskiej Państwowej Fundacji Sztuki. Helle Helle mieszka na zachód od Kopenhagi, na wyspie Zelandia.

6 komentarzy:

  1. Bardzo mnie twoja recenzja zachęciła do tej książki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę że jest to dość ciekawa książka przynajmniej mnie by zainteresowała z racji relacji rodzinnych które są istotne.
    Nie powiem abym o niej nie słyszała bo już kiedyś gdzieś mignęła mi owa okładka ale Twoja recenzja z pewnością działa na plus że tak: chciałabym ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to się cieszę:) Jeżeli lubisz skandynawską literaturę i takie trochę ...psychologiczno-skomplikowane życiowo książki, powinna ci sie spodobać.

      Usuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.