poniedziałek, 27 stycznia 2014

Czarna lista - Frederick Forsyth

Wydawnictwo Albatros, Okładka miękka, 432 s., Ocena 5-/6
Recenzja mojego męża. Dla mnie książka zbyt polityczna, o tak bym to ujęła. Forsythe'a lubię, ale wybiórczo. Niektóre pozycje bardzo mi się podobają inne wręcz odwrotnie. W związku z  tym zrecenzowanie Czarnej listy zostawiłam mężowi, któremu książka przypadła do gustu.

Nowa książka ulubionego autora to zawsze dreszczyk oczekiwania i niepewności, jaka ona będzie. Forsyth niewątpliwie należy do najpopularniejszych pisarzy świata. Dorobek ma imponujący. Przyzwyczaił jednak swoich czytelników, iż jest pisarzem bardzo nierównym jeżeli chodzi o poziom książek  Z jednej strony nazwisko autora gwarantuje (no, powiedzmy powinno gwarantować) sukces i świetną, na najwyższym poziomie lekturę. Biorąc jednak pod uwagę ilość napisanych przez Forsythe'a książek, czytelnik zastanawia się, czy pisarz nadal utrzyma poziom, czy może już się odrobinę wyeksploatował.
W Czarnej liście mamy wszystko, czego potrzeba, żeby lektura była niesamowitą, pełną wrażeń przygodą. Autor nie oszczędza, jeżeli chodzi o wątki i bohaterów, a przy tym idzie jak najbardziej z duchem czasu. W książce mamy więc: somalijskich piratów, nawiedzonych kamikadze obłożonych ładunkami wybuchowymi, terrorystów, mega zagrożenie dla całego nieislamskiego świata, genialnego nastoletniego hakera i akcję, która po przebrnięciu przez ok. 100 pierwsze stron książki nabiera ogromnego tempa. Mamy także (jak to u Forsythe'a) dzielnego super bohatera walczącego ze złem. Tym razem (idąc ze wspomnianym duchem czasu) ma on zlikwidować Kaznodzieję. Ów Kaznodzieja o nieznanej tożsamości to obecnie nr. 1 na tytułowej Czarnej liście światowych służb specjalnych. Lista ta jest niestety otwarta i cały czas się powiększa. Mimo starań służb specjalnych, wygrywają ci źli, czyli bohaterowie listy. Czy Kaznodzieję (którego działania wierzcie mi są niewyobrażalnym zagrożeniem) uda się zlikwidować? Tego dowiecie się w trakcie lektury.
Po lekturze książki śmiało mogę napisać, iż Forsyth nadal trzyma wysoki poziom. Niektórzy mogą mu zarzucać, iż fabuła jest oklepana, nie ma w niej nic nowatorskiego. Zgadzam się z tym, ale istotnym jest to jak jest ona przedstawiona. Tempo akcji jest zawrotne, a dbałość o szczegóły imponująca. Zarówno pierwsze 100 stron, jak i nagromadzenie szczegółów mogą początkowo męczyć, ale wszystkie opisy (jak się szybko okazuje) mają swoje głębokie uzasadnienie. 
Dużym atutem jest zarysowana w tle dodatkowa fabuła, która dodaje swoistego smaczku lekturze. Dzięki niej Czarna lista to nie tylko strzelanina, podkładanie ładunków i gonitwa za nawiedzonym, psychopatycznym terrorystą, to zdecydowanie coś więcej, co dla wielu osób będzie niespodzianką.
Czarnej liście daleko do Psów wojny, Igły, czy Dnia Szakala. Jednak nic w tym dziwnego. Od wydania tych książek minęło wiele lat. Przez ten czas wszystko uległo zmianie, także zło, terrorysta i zagrożenie, jakie sobą reprezentują. Forsythowi udało się za owymi zmianami nadążyć i zaserwować nam w swojej najnowszej książce to co jest niezwykle realne, co może stać się w każdej chwili w każdym zakątku świata i co (nie ukrywajmy tego) przeraża większość z nas.

7 komentarzy:

  1. Tym razem coś dla mnie. Lubię takie sensacyjne smaczki, w których jest strzelanina, gonitwa i terroryzm.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym zobaczyć minę mojego męża, gdybym go poprosiła, żeby coś napisał za mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja Forsytha kupię tacie, bo jest fanem. Sama akurat nie lubię powieści sensacyjnych, political fiction itp, wolę standardowe kryminały:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że mnie się podobala i to bardzo. Klasyka, w starym dobrym stylu.

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest największa umiejętność Forsytha: każdy szczegół ma znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię jego prozę. Mogę śmiało nazwać ją "rasową".

    OdpowiedzUsuń
  7. To książka którą muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.