wtorek, 13 maja 2014

Nawałnica mieczy

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Okładka miękka, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża, wielkiego fanta twórczości wszelakiej George R.R. Martina.

Krew i złoto, to druga część trzeciego tomu siedmioczęściowego cyklu Pieśń Lodu i Ognia, który zdobył podziw czytelników i krytyki na całym świecie. Ze względu na swoje spore rozmiary (I część ma ponad 700 s.) Pieśń lodu i ognia została podzielona na dwie części.
Śmiało mogę napisać, iż druga część Nawałnicy mieczy jest o niebo lepsza od części pierwszej, którą recenzowałem o tutaj (klik).
I tak się od dłuższej chwili zastanawiam, co dokładnie napisać w tej krótkiej opinii (bo trudno ten tekst uznać za recenzję), żeby nie spojlerować, a jednocześnie oddać mój zachwyt dla tego tomu, dla kunsztu Martina. Chyba tak się nie da. Raz, że wątków (jak to u Martina) jest całe mnóstwo, a każdy główny wątek ma poboczne wątki...odnogi. A dwa, to ogromna mnogość bohaterów, których autor konsekwentnie i bezwzględnie uśmierca, a na ich miejsce pojawiają się kolejni. Ogromny szacunek dla pisarza, że nie pogubił się, a wszystko w trakcie lektury konsekwentnie układa się w całość. Czasami zastanawiam się, jak skomplikowane musiały być schematy, ew. notatki Martina dot. akcji i bohaterów serii.
Akcja ponownie rozgrywa się w świecie Westeros, który do złudzenia może kojarzyć się z naszymi wiekami średnimi. Wojna trwa i zamiast dążyć do końca (wszak zdecydowanie wyniszcza ona kraj) jeszcze bardziej się zaostrza, kraina popada w ruinę, ludzie giną (i to w zastraszającym tempie). Akcja podobnie jak w poprzednich częściach serii opowiedziana jest z punktu widzenia różnych bohaterów, co czyni całość jeszcze bardziej fascynującą i pozwoliło autorowi na wprowadzenie dodatkowych elementów i niesamowitych zabiegów. Pisarz przedstawia na kartach sagi wielki konflikt. Jednak co istotne (co bardzo u niego cenię) nic nie jest dla niego ani czarne ani białe, nie opowiada się też po żadnej ze stron. Pełni on raczej funkcję bezstronnego narratora.
Ponownie mamy wielki konflikt, ponownie wielką nawałnicę bitew, zasadzek, śmierci, zdrad, zwycięstw, porażek, namiętności (we wszelkich jej aspektach). Kilkoro bohaterów ewoluuje, kilkoro zmienia się w przedziwny sposób, a wielu pożegna się czy to z życiem czy to z różnymi częściami ciała. 
Ogromny plus należy się autorowi za stworzenie niezwykłego świata Westeros oraz wyjątkowo barwnej i licznej galerii bohaterów. Każdy z nich jest inny, każdy wnosi do książki coś nowego, niezbędnego do zawiązania akcji. Próżno przy tym szukać w literaturze podobnych (choćby w minimalnym stopniu) postaci. Martinowi udało się stworzyć wspaniałą sagę, niesamowity świat i nietuzinkowych bohaterów, a w efekcie serię (sagę), od lektury której nie sposób się oderwać, która wciąga nawet zagorzałych przeciwników tego typu literatury. 
Zachęcam do lektury i niecierpliwe czekam na kolejne części. 




3 komentarze:

  1. Zgadzam się, o niebo lepsza od pierwszej części "Nawałnicy" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Martina! Ta jest na mojej liscie zakupowej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię tę sagę. Podziwiam autora za wykonaną pracę :)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.