środa, 8 października 2014

Wybrałem wolność

Wydawnictwo Magnum, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Autor niniejszych wspomnień, Wiktor A. Krawczenko był wysoko postawionym oficerem Armii Czerwonej, członkiem partii, a w latach 40. XX wieku pracownikiem tzw. Radzieckiej Komisji Zakupów w USA,a  konkretnie w Waszyngtonie. W pewnym momencie, a konkretnie w kwietniu 1944 roku postanowił wybrać wolność, czyli uwolnić się od radzieckiego reżimu i pozostać w USA. 
Niniejsza książka to niezwykle ciekawe wspomnienia, przemyślenia człowieka będącego w szponach stalinowskiego aparatu, którego najpierw mamiono i uwiedziono utopijną wizją radzieckiego, porewolucyjnego dobrobytu, a póżniej sprowadzono do poziomu zastraszonego, przerażonego trybiku w maszynie. Przerażony tym co się działo w ZSRR, kontrastem miedzy wcześniejszymi obietnicami,a  realiami, tym co w każdej chwili może przydarzyć się jemu, postanowił skorzystać z okazji i pozostać w oazie wolności i normalności, jaką jawiły mu się Stany Zjednoczone. 
Treść książki to przede wszystkim wspomnienia z życia w ZSRR. Składają się na nie migawki ukazujące życie zwykłych ludzi, ich walkę o przetrwanie w okresie wielkiej wojny ale i przed nią, ich nadzieje, strach. Bardzo dużo dowiadujemy się także o Stalinie, jego usposobieniu, sposobie kierowania państwem, terrorze jaki stosował, o życiu nielicznej elity, która była na szczycie oraz o życiu pozostałych 99% społeczeństwa radzieckiego. Jednak to co najwyrażniej wyziera ze wspomnień to wielkie rozczarowanie, niedowierzanie, iż państwo, w  które tak wierzył może tak niszczyć ludzi i strach, wielki strach. Krawczenko widział maltretowanie ludzi, zadawanie im najwymyślniejszych kar, niszczenie ich i ich rodzin, a jednocześnie wiedział, że lada dzień, może i on się znaleźć na ich miejscu. Żeby zniszczyć człowieka nie trzeba było wiele, ba nie trzeba było żadnego, najmniejszego dowodu.
Wiele jest poruszających opisów, wiele tragicznych wspomnień, których w żaden sposób nie da się nie tylko pojąć, ale nawet przyjąć do świadomości. Jednym z tych, które najbardziej utkwiły mi w pamięci są opisy głodzenia setek tysięcy ukraińskich chłopów, którym rekwirowano wszystko,co tylko nadawało się do zjedzenia. Wojsko, które zabierało żywność, pomiędzy umierającymi z głodu ludźmi, walającymi się na ulicach miast i wiosek trupami, urządzało sobie często libacje z wódki, mięsiwa, kiełbasy. 
Takich wydarzeń opisanych przez Krawczenkę jest we wspomnieniach niestety dużo więcej.
Książka ukazała się 2 lata po ucieczce Krawczenki, czyli w 1946 roku. Jej autor ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem. Ze zrozumiałych względów bał się zemsty i śmierci. NKWD przez długi okres czasu próbowało go złapać i zabić. Rosjanie oskarżyli go o zdradę, twierdzili, iż jego wspomnienia są fikcją, która obraża ich, ojczyznę i wielkiego przywódcę.
W 1966 roku Krawczenko zmarł. Znaleziono go martwego z kulą w głowie. Stwierdzono, iż było to samobójstwo. Jego rodzina do dziś w to nie wierzy.

Gorąco zachęcam do lektury. Niesamowita, niezwykle poruszająca lektura, tym straszniejsza, iż oparta na faktach. Całość (ponad 500 stron) mimo, iż czyta się z obrzydzeniem, przerażeniem dosłownie się połyka, a od lektury ze swoistym masochizmem  nie można się oderwać. 

1 komentarz:

  1. Ciekawe, czy Krawczenko rzeczywiście popełnił samobójstwo, czy jednak ktoś mu w tym pomógł? Niestety tego się już nie dowiemy.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.