niedziela, 18 stycznia 2015

Tropicielka cieni

Wydawnictwo Imprint/PWN, Moja ocena 4,5/6
Główną bohaterką jest ok. 30-letnia Sarah Keller, która wraz z 5-cioletnią córeczką Zoe mieszka w spokojnym miasteczku stanu Oklahoma. Wiedzie życie podobne do życia milionów Amerykanów. Żyje im się dobrze, spokojnie, bezpiecznie. Jednak zgodnie ze starym powiedzeniem - wszystko co dobre musi się skończyć. Nie inaczej jest z życiem Sarah i Zoe. Pewnego dnia niegroźny z punktu widzenia medycznego wypadek autobusu, którym jechała Zoe, przynosi o wiele groźniejsze skutki. Ich dotychczasowe życie w ciągu zaledwie kilku minut wywraca się do góry nogami. Zaczyna grozić im śmiertelne niebezpieczeństwo. Sarah zawodowo zajmująca się poszukiwaniem i ściganiem ludzi, nagle przemienia się z łowczego w zwierzynę. Groźba odebrania jej córki przez policję i opiekę społeczną są obecnie najmniejszym z kłopotów Sarah. Nad obiema zawisło bowiem o wiele większe niebezpieczeństwo, którego korzenie sięgają 5 lat wstecz. A to dopiero początek akcji, która (to trzeba przyznać autorce) rozpędzona w 1. rozdziale, aż do końca lektury nie zwalnia nawet na moment. Co prawda Tropicielka cieni jest książką sztampową, momentami aż do bólu, ale niezwykle zręcznie napisaną. Autorce udało się stworzyć bardzo ciekawą lekturę, którą czyta się błyskawicznie wiernie kibicując obu głównym bohaterkom. Trochę szkoda, iż Gardiner nie pociągnęła dalej innych wątków przewijających się w opowieści, skupiając się jedynie na dramatycznej pogoni złych i trochę lepszych za Sarah I Zoe. 
Tropicielkę cieni mogę śmiało polecić osobom szukającym dobrej, wciągającej lektury na jeden wieczór. Co prawda wbrew zapewnieniom na okładce, Gardiner nie jest mistrzynią zaskoczenia, jednak książkę czyta się doskonale. Dobra lektura i kilka godzin niezłej rozrywki.

2 komentarze:

  1. Fabuła tej książki bardzo mnie intryguję, dlatego chętnie poznam ją bliżej jeśli kiedyś przypadkiem nadarzy się ku temu okazja.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.