środa, 7 października 2015

Eskorta - Glendon Swarthouth

Wydawnictwo Czarne, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Doskonała książka, którą czyta się z wielka przyjemnością w mgnieniu oka. 
Oparta na faktach powieść do napisania której autor zbierał materiały przez..8 lat. Po jej lekturze nie dziwi mnie absolutnie, iż efekt końcowy, czyli niniejsza książka, uhonorowany został wieloma nagrodami, m.in. Western Writers of America’s Spur Award oraz Western Heritage Wrangler Award. Ogromnym plusem książki jest mistrzowskie wręcz oddanie realiów miejsca, epoki. Opisywane przez autora szczegóły dot. zarówno jedzenia, umeblowania domów, ubioru, jak i np. porodu, budowania lepianek, wyposażenia osadniczych wozów, przesądów. Genialne.
Powieść z klasycznym westernowym klimatem poświęcona jest o dziwo nie westernowym zabijakom, a niebanalnym, dzielnym kobietom, które w wielu przypadkach lepiej radziły sobie z życiem i jego przeciwnościami niż ich mężczyźni. Eskorta to swoisty hołd dla pionierek Dzikiego Zachodu, o których w kontekście owych podbojów na ogół się zapomina.
Akcja książki rozpoczyna się pewnej niezwykle mrocznej zimy, która z różnych przyczyn zbiera okrutne żniwo wśród rodzin amerykańskich osadników. Choroby, głód, śmierć są na porządku dziennym. Dodatkowo cztery kobiety popadają  w obłęd.
Kiedy mężowie nie mogą już zapewnić swoim żonom godziwej opieki, za radą pastora postanawiają odesłać je na wschód, do ich rodzin. Nikt jednak nie pali się do tego zadania. W końcu podejmuje się go Mary Bee Caddy, była nauczycielka, odważna, zadziorna i niezależna tak na oko ok. 40-letnia stara panna. Kobieta zdobywa też niezwykłego pomocnika. Razem wyruszają w długą i pełną niebezpieczeństw podróż, której przebieg i wszystko co z nią związane jest kwintesencją opowieści. 
Książka skupia się nie na westernowych klimatach samych w sobie, a na kobietach, które przewijają się przez cała fabułę i są jej trzonem. 
Autor całkowicie wywraca nasze wyobrażenie o Dzikim Zachodzie, o tym, jak to sielsko anielsko (niczym w Domku na prerii) żyło się w dzikich ostępach dopiero co kolonizowanej Ameryki. 
Swarthout w iście mistrzowski sposób opisuje zmagania kobiet i ich mężczyzn z pionierskim życiem i naturą.
Fascynująco został ukazany kontrast między Mary Bee Caddy w/w starą panną, eskortującą kobiety, a życiem tka po prostu. Mary wbrew powszechnemu mniemaniu jest pełna strachów, boi się bez mala wszystkiego, ale wie, że musi dać radę. Kobieta przezwycięża swoje liczne lęki, bo wie, że musi. 
Wbrew pozorom, choć to lektura niezbyt gruba, z przyjemnym literacko początkiem, nie jest to powieść łatwa, choć niezwykle przyjemna. Trud jej poznania zwiększa się z każdym kolejnym przeczytanym akapitem. Ale warto zadać sobie ten trud, warto czytać. Genialna książka, choć tak niepozorna.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.