poniedziałek, 29 lutego 2016

Wampir - Wojciech Chmielarz

Wydawnictwo Czarne, Moja ocena 5,5/6
Jestem wierną czytelniczką książek Wojciecha Chmielarza. Uwielbiałam cykl z Jakubem Mortką. Byłam pewna, iż Wampir będzie co najmniej tak samo dobry. Jednak trochę rozczarowałam się odrobinę.
Głównym bohaterem jest Dawid Wolski, niespełna 30-letni detektyw z przypadku. Wyjątkowo niepasująca do tej roli osoba. Wolski składa się z samych sprzeczności. Trudno to nawet opisać w kilku słowach. sami się o tym najlepiej przekonacie w trakcie lektury książki. Postać doskonale wykreowana przez autora, ale momentami aż obrzydliwa, zaburzona emocjonalnie, dwulicowa, skrajna, taka której nie chciałoby się spotkać prywatnie.
Przyznam się, iż mniej istotne jest to co Wolski ma zrobić, niż to jak to robi. Wyjaśnienie z pozoru samobójczej śmierci młodego chłopaka, którego matka nie wierzy w przedstawioną przez policję wersje wydarzeń jest bowiem tylko tłem do ukazania nie tylko paskudnego, momentami obrzydliwego Wolskiego, jego mieszkania, sposobu pracy (o ile to można pracą nazwać, a nie bumelowaniem i unikaniem jakiegokolwiek wysiłku) zachowania się, wartości reprezentowanych w życiu (do których to zalicza się uderzenie kobiety i zapalenie skręta).
Dodatkowo w tle ukazane są Gliwice, ale nie z punktu widzenia osób zamożnych, a tych, którym w życiu powinęła się noga, którzy nie mieli szczęścia. Meliniarskie osiedla, brudne bramy, zdradzające żony, handel prochami etc. To wszystko jest w Wampirze na porządku dziennym.
Trzeba Chmielarzowi przyznać, iż ma niesłychanie spostrzegawcze oko i wyjątkowy dar do bardzo, ale to bardzo realistycznego domalowywania rzeczywistości. Takich Gliwic to ja nie chcę poznać w realu.
Napisałam na początku, iż trochę się rozczarowałam. I tak jest. Co prawda sam bohater, jak i środowisko w jakim się obraca, nakreślone są po mistrzowsku, ale brak mi hmmm..kryminału. Mimo zbrodni, licznych przestępstw, niezwykle mrocznej tajemnicy, jakoś tak mało kryminalnie dla mnie jest. Tak, zawartość kryminału w Wampirze jest zdecydowanie zbyt niska...w porównaniu z cyklem z Mortką w roli głównej. Wiem, może nie powinnam porównywać, ale takie porównanie nasuwa mi się mimowolnie.
Wobec tego, czym jeżeli nie kryminałem jest Wampir? Dla mnie to głównie doskonałą, mistrzowsko nakreślona powieść obyczajowo-społeczna i ciekawy przyczynek do badań socjologicznych.
Wampir jest początkiem serii. Ciekawa jestem kolejnych tomów i tego, czy Wolski ulegnie jakiejś metamorfozie. Jeżeli mam być szczera, to bardzo proszę o zmianę, ale niekoniecznie na lepsze. Nie czarujmy się, ludzie rzadko zmieniają się na lepsze. Niech więc Wolski będzie ludzki, normalny, realistyczny.
Zachęcam do lektury. Wojciech Chmielarz jest doskonałym pisarzem i genialnym obserwatorem:)


Za książkę dziękuję Księgarni Internetowej Platon (klik)

 Ebook w dobrej cenie do kupienia tutaj (klik)



 

niedziela, 28 lutego 2016

Poszukiwacze. Stół króla Salomona - Luis Montero Manglano

Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Przyznam się, iż za lekturę książki zabierałam się z wielką ostrożnością.
Autor jest bratem Carli Montero, której książek nie czytam. Próbowałam, większość osób nimi się zachwycała. Ja odpadłam po przeczytaniu dwóch. Pomyślałam, że jeżeli brat pisze choćby częściowo jak siostra, to będzie trudna lektura. Poza tym książki ala Indiana Jones traktuję z wielką ostrożnością. Denerwują mnie często infantylnie przedstawieni bohaterowie, a opisu prowadzonych przez nich badań historycznych, archeologicznych wołają o pomstę do nieba.
Gdy rozpoczęłam lekturę I rozdziału wielkie zaskoczenie. Na plus oczywiście.
Bohaterem jest Tirso Alfaro, doktorant na wydziale historii sztuki, człowiek bardzo inteligentny, ale jakiś taki mało pozbierany, któremu dodatkowo przydarza się to, co innych zdecydowanie by ominęło. Prawo Murphy'ego jest u Tirso wiodące:) Polubiłam go bardzo i to od pierwszej strony. Mnie też często przydarzają się różne przygody, może nie takie zakręcone, jak u Tirso, ale zbliżone. A wdanie się w dyskusję w muzeum ze staruszkiem..mistrzostwo.
Opisy praktyk jakie Tirso odbywał w muzeum w Canterbury są niesamowite. Gdy dodamy do tego walkę ze średniowiecznym katem i to co bezpośrednio się po niej wydarzyło...:)
Młody badacz jest zmuszony w trybie iście ekspresowym opuścić angielskie praktyki i wrócić do rodzinnego Madrytu. Miotając się z jednej skrajności w drugą - od euforii, ze ma dużo wolnego czasu, do rozpaczy z czego będzie teraz żył, Tirso odpowiada na enigmatyczną ofertę pracy i bierze udział w osobliwym procesie rekrutacji, nawet nie podejrzewając, że na próbę wystawia go tajna organizacja - Narodowy Korpus Poszukiwaczy (w skrócie NKP).
Zupełnie przypadkiem (jak to u niego w życiu bywa) Tirso dostaje tajemniczą posadę. Dopiero wtedy się zaczyna:) Młody, doskonale wykształcony człowiek, nie mający pomysłu na dalsze nie tylko lata, ale nawet tygodnie, staje się poszukiwaczem, a jego udziałem staje się wszystko to co nigdy nikomu by do głowy nie przyszło.
Nie będę pisać, czym jest NKP. Sami przekonacie się w trakcie lektury. Gorąco do niej zachęcam. Książkę mimo sporej objętości (528 strony) czyta się błyskawicznie i z wielkim, przeogromnym uśmiechem na ustach.
Stół króla Salomona to powieść mistrzowsko skonstruowana, bardzo inteligentna, dynamiczna, pełna niespodziewanych zwrotów akcji. Jednak tym, co najbardziej mnie uwiodło, to genialne poczucie humoru autora, a co za tym idzie jego głównego bohatera Tirso Alfaro, który jest równie unikalny, jak jego imię.
Ta książka nie ma wad poza jedną...zbyt szybko skończyłam ją czytać, kartki przewracały się wręcz same. Niecierpliwie czekam na II tom serii.
 

sobota, 27 lutego 2016

Ciałem rozumiem - Dawid Grosman

Wydawnictwo Świat Książki, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.

Dawid Grosman, to jeden z najwybitniejszych pisarzy izraelskich, laureat wielu prestiżowych międzynarodowych nagród. M.in. w 1991 roku otrzymał nagrodę Nelly Sachs za dokonania literackie.
Tym razem pisarz prezentuje nam dwie nowele - Gorączka i tytułowe Ciałem rozumiem. Obie traktują o zdradzie i zazdrości.
W pierwszej noweli niemłody już Szaul przeżywa romans swojej żony Eliszewy z innym mężczyzną. Szaul wręcz miota się z zazdrości. Jednak (co dla wielu może być niezrozumiale) pomaga żonie (którą nadal bardzo kocha) w kontynuowaniu romansu. Ba, mężczyzna niektórymi czynami wręcz zachęca żonę do dalszych spotkań z innym męźczyzną. Z drugiej strony Szaul jest wręcz zżerany od środka zazdrością, która zawładnęła nim całym. Wszystkie uczucia dusi w sobie. Sam romans żony oraz to co się wokół niego dzieje jest przez wiele lat jego tajemnicą. Tak jest do momentu, gdy Szaul decyduje o ujawnieniu tej tajemnicy.
W drugiej noweli bohaterką jest kobieta o imieniu Rotem, która nie potrafi sobie poradzić z miłością, także bardzo toksyczną. Tym razem jednak chodzi o miłość do matki, która od wielu lat jest jej wielkim problemem, a która obecnie umiera.
Grosman po raz kolejny udowodnił, iż jest mistrzowskim pisarzem, klasą nad klasami.
Pisarz (jak to ma w zwyczaju) nie storni od śmiałych opisów człowieka, jego uczuciowości, fizyczności. Jednak od razu zaznaczam, absolutnie, w najmniejszym nawet stopniu nowele te nie są podobne do tak modnych od jakiegoś czasu pseudo dziel z kręgu literatury erotycznej.
Po raz kolejny genialnie ukazał ludzkie wnętrze, duszę oraz to co w nich jest skrywane i to w ich najmroczniejszej formie. Mistrzowsko ukazane są także relacje międzyludzkie, trudniejsze niż cokolwiek innego. Niektóre opisy Grosmana ocierają się aż o ekshibicjonizm duszy, ludzkiego wnętrza.
Ciałem rozumiem, to klasa sama w sobie, literatura najwyższych lotów.
 

piątek, 26 lutego 2016

Morderstwa nad Shadow Creek - Joy Fielding

Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 5-/6
Joy Fielding to znana kanadyjska pisarka, która w swoich powieściach łączy sensacyjną intrygę z wątkami obyczajowymi oraz psychologicznymi.
Morderstwa nad Shadow Creek to dobra książka, chociaż od razu zaznaczam, nie oczekujcie pełnokrwistego, trzymającego w napięciu thrillera. To raczej dobrze napisana powieść obyczajowa z licznymi elementami wręcz komediowymi i muśnięciem sensacji i thrillera.
Tytułowe morderstwa to tak naprawdę dodatek do dobrze napisanej powieści, takiej z życia wziętej.
Wszystko zaczyna się w dniu 40. urodzin Valerie, która lada moment zostanie rozwódką, a która mąż zdradził w ich sypialni z młodszą o dekadę, szczuplejszą i ładniejszą wersją (obecną narzeczoną).
Brianne, 16-letnia córka Valerie ma jechać w góry nad tytułowy Shadow Creek razem z ojcem i jego "narzeczoną". Takie są plany. Niestety one, jak to w życiu bywa, ulegają błyskawicznej i wielokrotnej modyfikacji. W efekcie nad Shadow Creek jadą: Valerie, Brianna,
dwoje bardzo ekscentrycznych przyjaciół Valerie - ubierająca się na czarno (ma nawet czarną pidżamę) Melissa i chudy, jak patyk, pyskaty, pozujący na Dorotkę (wiemy z jakiego filmu) gay James oraz Jennifer… nowa, wymuskana w każdym calu, nosząca tylko firmowe ubrania, perfekcyjnie uczesana narzeczona męża Valerie.
Napiszę wam w zaufaniu, że bardziej niedobranej grupy nie można sobie wyobrazić. I zaczyna się...
Każdy chce coś ukryć, każdy chce coś osiągnąć, często kosztem innych i każdy marzy, żeby znaleźć się w zupełnie innym miejscu. A los i złośliwe fatum nie oszczędzają ich.
Powinnam napisać, iż dodatkowo czyhają na nich psychopatyczni zabójcy. Hmm...to prawda, czają się w pobliżu, delektując się swoimi zbrodniami i planując kolejne. Ale...ci zabójcy są paradoksalnie najmniej istotni w całej historii.
Nie wiem, jakie było założenie Fielding, ale Morderstwa nad Shadow Creek to doskonała opowieść, czyta się ją z wielką przyjemnością, ogromnym uśmiechem na ustach, kilkakrotnie wybucha się śmiechem (ach te mistrzowskie, komiczne dialogi, zabawne, z życia wzięte sytuacje) i niecierpliwie przewraca kolejne strony książki. Jednak ani przez moment w trakcie lektury nie bałam się, nawet o bohaterów zagubionych w ciemnym lesie. A chyba tym powinien charakteryzować się thriller z morderstwem w tle. Autorce udało się stworzyć świetną powieść, ale nie thriller.
Niemniej gorąco zachęcam was do lektury. Kilka mile spędzonych godzin, wiele uśmiechu i dobra lektura gwarantowane. A jako bonus, wiele czytelniczek w bohaterach książki zobaczy niczym w zwierciadle siebie lub swoich najbliższych, także ex męźczyzn.
Książka bardzo przypadła mi do gustu, tylko okazała się czymś zupełnie innym niż oczekiwany thriller.
A może ktoś z was jednak się przestraszy rozwoju fabuły:)...
Polecam.

czwartek, 25 lutego 2016

Bicia nie trzeba było ich uczyć

Wydawnictwo Czarne, Ocena 5/6
Recenzja mojego męża.

Książka opowiada o procesie Adama Humera.
Urodził się on w 1917 roku. Do partii komunistycznej wstąpił jeszcze przed II wojną światową. W latach stalinizmu był wicedyrektorem Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Prowadził postępowania przeciwko antysystemowemu podziemiu, bił i torturował żołnierzy podziemia.
Po ponad pięćdziesięciu latach stanął przed sądem i trafił do tego samego więzienia na warszawskim Mokotowie, w którym pół wieku wcześniej stosował bestialskie metody przesłuchań.
Lipiński krok po kroku prezentuje nam życie Humera, poczynając od młodości, poprzez rozwój w partii komunistycznej, życie kata i oprawcy, aż po wolną Polskę, której do końca Humer nie zaakceptował. I to właśnie ta wolną, nieakceptowalna dla niego Polska, mimo opieszałości sądu, skazała go za zbrodnie.
Książka z jednej strony doskonale dopracowana, przedstawiająca najważniejsze fakty, a z drugiej sucha oszczędna w słowach, wyrazie, a przez to paradoksalnie jeszcze bardziej wymowna, wręcz porażająca.
Sprawa Adama Humera wstrząsnęła opinią publiczną, nabrała ogromnego rozgłosu. Powodem tego był m.in. fakt, iż był to 1. proces nad stalinowskim katem. Po jednej stronie kaci, po drugiej żyjące ofiary. Oprócz Humera oskarżono także kilka innych osób. Oburzenie wielu wzbudzał jednak fakt, iż oskarżano tylko wykonawców, aktów. Nie oskarżono natomiast żadnego zleceniodawcy. Np. dokładnie w tym samym czasie prokuratura zrezygnowała z aresztowania generała Czesława Kiszczaka.
Lipiński bardzo dobrze przedstawia proces, atmosferę na nim, atmosferę wokół niego, atmosferę pomiędzy ofiarami i aktami. Dla wielu żyjących ofiar była to wielka trauma, wiele osób nie chciało zeznawać. A sami oskarżeni wyglądali niczym uśmiechnięci, sympatyczni starsi panowie. Absolutnie nie przypominali stalinowskich oprawców.
Książkę czyta się dobrze. Warto ją poznać, żeby choć częściowo zrozumieć, nie zaakceptować, a spróbować zrozumieć, żeby pamiętać i żeby zobaczyć, jak funkcjonował człowiek do końca wierny komunistycznej idei.



Zapowiedź...

Premiera 16 marca
 Dramatyczna opowieść o młodej dziewczynie – o miłości, rozdarciu, zdradzie i pełnej determinacji walce o przetrwanie
Londyn, wiosna 1939 roku. Osiemnastoletnia Ada Vaughan, piękna i ambitna szwaczka, właśnie podjęła pracę u modiste na Dover Street. Kariera stoi przed nią otworem. W wyniku przypadkowego spotkania z tajemniczym Stanislausem von Liebenem Ada trafia do świata przepychu i romansów. Kiedy ukochany proponuje jej wycieczkę do Paryża, pozostaje ślepa na sygnały ostrzegawcze o wojnie na kontynencie: to dla niej szansa na nowy początek.
Gdy Niemcy wkraczają do Francji, Ada zostaje uwięziona w Dachau. Chcąc przeżyć, robi to, co potrafi najlepiej: szyje. Ta decyzja zaważy na jej losach w czasie wojny i po jej zakończeniu.

Premiera 16 marca
Listopad 1920 roku. Londyn czeka na sprowadzenie zwłok Nieznanego Żołnierza z Francji, trzy kobiety zmagają się, każda na swój sposób, z poczuciem straty: Hettie, fordanserka, za sześć pensów tańczy z gośćmi walca w Hammersmith Palais; Evelyn, która haruje na podrzędnej posadzie w wydziale rent i emerytur; i Ada, gospodyni domowa, którą dręczą wizje nieżyjącego syna. Pewnego dnia do Ady przychodzi młody mężczyzna. Nosi w sobie wojenną tajemnicę, która połączy te kobiety i ukoi, a zarazem rozedrze im serca.
Przebudzenie to trzy splecione historie życia, uchwycone na pograniczu czasów imperialnych i nowoczesnych, które obrazują kraj w zaraniu nowej ery, w dobie, gdy odczucia narodu zmieniły się na zawsze.

 
 

środa, 24 lutego 2016

Długa chwila ciszy - Paul Colize

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Doskonały thriller, wielowarstwowy, przemyślnie skonstruowany i trzymający w napięciu przez cały czas lektury.
Dawno nie spotkałam tak odpychającego bohatera, jak Stanisław Krevyn. Człowiek po przejściach i z przeszłością oraz czymś w tle, co wymienione na końcu książki wyjaśnia trochę (choć nie usprawiedliwia) jego zachowanie.
Mimo, iż poznałam pewien sekret Krevyna, to i tak pozostaje on dla mnie wyjątkową kreaturą. Wyjątkowo odrażająca, dysfunkcyjna osoba z patologicznej rodziny. Seksoholik, obleśnie traktujący kobiety, despota, tyran i cham jakich mało. A dodatkowo to bardzo nieszczęśliwy człowiek nie potrafiący poradzić sobie sam ze sobą.
Drugą wiodąca postacią jest ocalały z piekła obozu koncentracyjnego Żyd Nathan Katz, który w 1948 roku mając niespełna 18 lat przybył do Nowego Jorku z powojennej Europy. Śledzimy jego życie od momentu przybycia do Ameryki, poprzez wstąpienie do tajnej organizacji likwidującej ukrywających sie nazistów, aż do...
Poniekąd właśnie oni są głównymi bohaterami książki.
Piszę poniekąd, ponieważ to przede wszystkim historia jest bohaterką tej opowieści. I chodzi tu zarówno o historię wielką, jak i tą dotyczącą pojedynczych ludzi, rodzin. W książce przeplatają się bowiem wydarzenia z okresu II wojny światowej, lat które nastąpiły bezpośrednio po niej, historia zamachu w 1954 roku,w którym zginął ojciec rocznego wówczas Krevyna, poczynania żydowskiej organizacji likwidującej zbrodniarzy wojennych i wielka tajemnica, której odkrycie zmieni wszystko. Sporo uwagi autor poświęca także polskim losom w trakcie II wojny światowej.
Naprzemiennie śledzimy losy Kervyna i Katza. Pierwszy żyje współcześnie, losy drugiego poznajemy od momentu zakończenia II wojny światowej. Z pozoru nie są one powiązane ze sobą. Ale to tylko pozory. Związek miedzy obydwoma męźczyznami jest zaskakujący. 

W trakcie lektury nieodmiennie zastanawiałam się, który z bohaterów jest szczęśliwszy - czy żyjący współcześnie, zamożny Kervyn, czy Katz, który dosłownie nie ma niczego..niczego poza życiem. Jeden nie potrafi się życiem cieszyć, drugi bierze z niego pełnymi garściami, walczy o każdy skrawek.
Trudno napisać jednoznacznie o czym jest Długa chwila ciszy. Sporo w niej historii, w którą wplecione są losy ludzkie, to z okresu wojennego i te współczesne, sporo psychologii, a także akcji, a pomiędzy nimi wpleciona jest myśl przewodnia dot. tego, jak mimo upływu wielu dziesiątek lat, losy, poczynania kilku osób lub jeden dokument mogą wpływać no losy innych.
Bez wątpienia napis na okładce nie kłamie- to thriller z najwyższej półki z mistrzowsko nakreślonym klimatem. Książka nie tylko trzyma w napięciu od pierwszej strony, ale także zawiera w sobie morał i jest niezwykle inteligentna. Stanowi ona zupełne przeciwieństwo masowych powieści sensacyjnych, typowych czytadeł, w których fabuła ogranicza się do zabiligoiuciekł.
Dodatkowego smaczku książce dodaje fakt, iż autor wykorzystał w niej pewne fragmenty losów swojej rodziny. Matka autora jest bowiem z pochodzenia Polką.

Gorąco zachęcam do lektury. 

wtorek, 23 lutego 2016

Zapowiedź...

Premiera
13 kwietnia 2016 
Barcelona, maj 1888. W przededniu rozpoczęcia Wystawy Światowej miastem wstrząsa seria przerażających wydarzeń, które stawiają pod znakiem zapytania powodzenie całego przedsięwzięcia. Pojawiają się zmasakrowane ciała młodych kobiet, a ich rany z mroków zapomnienia wydobywają prastarą klątwę ciążącą nad miastem...
Przebywający w Oksfordzie młody naukowiec, Daniel Amat, otrzymuje wiadomość o śmierci ojca i zmuszony jest po długiej nieobecności wrócić do Barcelony. Po powrocie zostaje wciągnięty w poszukiwania bezwzględnego mordercy, a jednocześnie musi stawić czoła swojej własnej mrocznej przeszłości.
Podążający za sensacją barceloński dziennikarz, Bernat Fleixa, i student medycyny, Pau Gilbert, jednoczą siły, aby odnaleźć starożytny manuskrypt Andreasa Wesaliusza, szesnastowiecznego flamandzkiego uczonego, twórcy nowożytnej anatomii. Okazuje się jednak, że manuskryptu poszukuje również morderca.
Tajemnice, zakazane namiętności i zdrady! Prawa do książki sprzedano do 18 krajów!
„Jorbi Llobregat, debiutujący powieściopisarz, biznesmen z Walencji i dyrektor festiwalu kryminałów Valencia Negra, ma wszystko, co potrzebne, by stać się fenomenem na skalę autora Cienia wiatru”. El Mundo

Premiera
30 marca 2016 
Fascynująca opowieść o zatopieniu „Lusitanii” pióra mistrza literatury faktu i autora bestsellerów „New York Times”.

1 maja 1915 roku, w dziesiątym miesiącu pierwszej wojny światowej, „Lusitania”, luksusowy liniowiec oceaniczny, którego bogaty wystrój przywodził na myśl angielską posiadłość wiejską, wypłynął z Nowego Jorku, kierując się do Liverpoolu. Na pokładzie znalazła się rekordowa liczba dzieci. Pasażerowie wykazywali zaskakującą niefrasobliwość, choć zdawali sobie sprawę, że Niemcy ogłosiły wody wokół Wielkiej Brytanii strefą wojny, a niemieckie U-booty od miesięcy polują na statki na Północnym Atlantyku. „Lusitania” była jednym z wielkich transatlantyków tej ery – i najszybszym wówczas liniowcem – a jej kapitan, William Thomas Turner, wierzył głęboko w dżentelmeńskie zasady prowadzenia wojny, które przez ostatni wiek chroniły przed atakami cywilne statki.
Jednakże Niemcy postanowili zmienić reguły gry, a Walther Schwieger, kapitan Unterseeboot-20 był gotów do czynu. A choć supertajna brytyjska jednostka wywiadowcza wyśledziła jego U-boota, nie poinformowała o tym fakcie nikogo. Gdy U-20 i „Lusitania” zmierzały do Liverpoolu, wiele czynników wielkich i całkiem drobnych – takich jak buta, przelotna mgła, czy pilnie strzeżona tajemnica – doprowadziło wspólnie do jednego z największych nieszczęść w historii wojny na morzu.
Ta opowieść wydaje się dobrze znana, ale Erik Larson udowadnia jak bardzo się mylimy, sądząc, że wiemy na ten temat wszystko. Narracja, prowadzona na przemian z punktu widzenia myśliwego i zwierzyny, odmalowuje portret Ameryki u szczytu Ery Postępowej i przypomina wiele barwnych postaci takich jak sławny bostoński księgarz Charles Lauriat, Theodorate Pope, pionierka wśród kobiet-architektów, czy pogrążony w żałobie prezydent Woodrawa Wilsona, który obawiał się rozszerzenia światowego konfliktu na Stany Zjednoczone a równocześnie upajał się perspektywą nowej miłości.

Premiera
9 marca 2016 


Rok 1943. Wśród idyllicznych wzgórz na południe od Florencji mieszka rodzina Rosatich, włoski ród szlachecki, którego członkowie wierzą, że mury ich wiekowej rezydencji ochronią ich przed wojną pustoszącą całą Europę. Osiemnastoletnia Cristina spędza całe dnie na pływaniu w basenie oczy spacerach po należących do posiadłości ogrodach. Ale kiedy w willi Rosatich zjawiają się dwaj żołnierze, Włoch i Niemiec, aby obejrzeć starożytny cmentarz Etrusków, ten sielankowy spokój zostaje bezpowrotnie zburzony. Cristiną zaczyna się interesować młody niemiecki porucznik, naziści coraz śmielej nadużywają gościnności gospodarzy, a niegdysiejsze sanktuarium Rosatich powoli staje się ich więzieniem.
Rok 1955. Serafina Bettini, funkcjonariuszka wydziału dochodzeniowego florenckiej policji, zmaga się z własnymi demonami – piękna policjantka skrzętnie ukrywa blizny na swoim ciele, a także prześladujące ją wspomnienia z czasów wojny. Gdy zostaje jej przydzielone nowe, wyjątkowo makabryczne śledztwo – w sprawie seryjnego zabójcy, który morduje członków rodziny Rosatich – musi zagłębić się w tragiczną historię ofiar, ale przede wszystkim stawić czoło swoim traumatycznym przeżyciom.
„Toskania w czasie II wojny światowej była również krwawym potem bitwy – i tej niechlubnej historii nie można ukrywać. Książka Bohjaliana ukazuje ją w wymiarze osobistym, rodzinnym i społecznym. Zapadająca w pamięć, ważna i przekonywująca powieść historyczna”. Historical Novel Society

Czerwony rycerz - Miles Cameron

Wydawnictwo MAG, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Awanturnicze i łotrzykowskie ze sporą dawką humoru fantasy. Tak można by tę książkę podsumować.
Osią opowieści jest historia młodego rycerza, takiego co się zowie rycerza:), który jest biedny, jak przysłowiowa mysz kościelna, a chce sobie dorobić. Zatrudnia się więc, jako...ochrona w żeńskim klasztorze:):) Jednak wszystko idzie nie tak. Zarówno sam klasztor jest daleki od tego, jakim go sobie nasz bohater wyobrażał, jak i praca wcale nie jest taka łatwa. Czerwony rycerze szybko dowiaduje się, iż praca, która wybrał będzie prawdziwą orką na ugorze, zadaniem ze wszech miar trudnym i niebezpiecznym, a zarobek...hmmm...sami zobaczycie.
Powieść wielowątkowa, ze sporą ilością bohaterów, jeszcze większą liczbą zdarzeń. Oj dzieje się w Czerwonym rycerzu, dzieje. Ale co ważne, wszystko się ładnie ze sobą splata, łączy i wydarzenia z pozoru tak różne, splatają się w konsekwencji w ciekawą całość.
Książka ma same plusy. Przede wszystkim jest świetnie napisana. Co prawda sporo w niej zapożyczeń z innych dzieł fantasy, ale są one mistrzowsko wykorzystane i wplecione w fabułę tak, iż dodają jej niebanalnego uroku. Co ważne, Cameron bazuje nie tylko na zapożyczeniach, ale także na swojej pomysłowości. Dodał sporo nowych elementów. Mieszanka jaka dzięki temu powstała jest wspaniała.
Poza tym autorowi udało się stworzyć niezwykle wyrazistych bohaterów. dzięki temu nie dość, że czyta się o ich przygodach z przyjemnością, to dodatkowo nie mylą się oni. Jest to szczególnie ważne, gdy w książce (do tego tak obszernej) jest wiele równie ważnych postaci.
Ogromny plus należy się pisarzowi także za dokładne, niezwykle plastyczne oddanie rycerskich, chrześcijańskich realiów, szczegółowe opisy uzbrojenia, opisy świata, w którym żyją i działają bohaterowie.
Wszystko to z domieszką niesamowitego poczucia humoru autora sprawia, iż 832 strony (tyle liczy książka) pochłania się błyskawicznie, a lektura jest wielką przyjemnością. 

Jestem przekonany, iż książka przypadnie do gustu zarówno wielbicielom fantasy, jak i osobom lubiącym przygodowo-awanturnicze pozycje.
Miles Cameron to nie tylko sprawny twórca fantasy, doskonały pisarz, ale także niezwykle pomysłowy człowiek. Niecierpliwie czekam na kolejny tom przygód Czerwonego rycerza.
A was zachęcam do lektury. To świetna książka.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Orzeł w cierniowej koronie

Wydawnictwo Novaeres, Moja ocena 4,5/6
Bohaterem jest Paweł, który wyemigrował do Szwecji. Po wielu latach życia na obczyźnie odwiedza on Polskę. To już nowy kraj, nowa Polska, po przemianach ustrojowych, po obaleniu komunizmu, który Pawła wygnał z kraju. Paweł obserwuje tę nową ojczyznę z wielkim zaskoczeniem, pozytywnym zaskoczeniem. Chodzi po mieście, odwiedza stare, nie widziane od kilkudziesięciu lat zakątki.
Pewnego dnia trafia na pogrzeb stalinowskiego aparatczyka Lipczenki. Niby przypadek, ale jak się w trakcie lektury książki okaże, niezupełnie, nie ma przypadków na świecie, a każde zdarzenie do czegoś prowadzi.
Paweł rozpoczyna wędrówkę szlakiem wspomnień. Za ich sprawą cofamy się o kilkadziesiąt lat wstecz, nawet do czasów okołowojennych. Poznajemy młodość bohatera w siermiężnym prlu, mniej lub bardziej udane próby odnalezienia się i radzenia sobie w tych realiach.
Śledzimy młodość Pawła w dolnośląskim miasteczku, gdzie władzę sprawował Urząd Bezpieczeństwa, a inwigilacja grupy inteligentów doprowadziła do aresztowania jego ojca. Bierzemy udział w czynach społecznych, marszach z okazji 1. maja etc, harcerskich zbiórkach, koloniach, w czasach kartek uczestniczymy w bitwie o...wszystko etc.
Naszym udziałem jest to wszystko, co spotykało bohatera, co go otaczało. A było tego co niemiara. Wszystkie rzeczy, zjawiska, przedmioty, zachowania dla każdego bez mała czytelnika są hmmm unikalne, dziwne. Dla wielu osób (jak moja mama) ta książka to swoista podróż szlakiem wspomnień. Nie są to jednak dobre wspomnienia. Ale warto je poznać. Realia opisywane przez autora książki to doskonała kronika tamtych czasów, przemian, które sprawiły, iż złe, siermiężne czasy stały się jeszcze gorszymi.
Jednak Orzeł w cierniowej koronie, to nie tylko opowieść pełna wspomnień, kronika prlu. To także niezła intryga, historia tajemniczej zbrodni i wiele sekretów. Przyznam się, iż rozpoczynając lekturę nie podejrzewałam książki o kryminalny, bez mała sensacyjny wątek. Bardzo miłe zaskoczenie.
Orła...czyta się bardzo dobrze, z lekkim sentymentem, momentami niedowierzaniem, ogromnym zadowoleniem, iż te czasy już minęły.
Biorąc pod uwagę, iż jest to literacki debiut Andrzeja Paradowskiego, jest to tym bardziej pozycja godna polecenia. Jej dodatkowym atutem jest fakt, iż jest to pozycja dla wszystkich - młodszych i starszych, urodzonych 20-70 lat temu. Jestem przekonana, iż każdy czytelnik, niezależnie od wieku, wiele z tej lektury wyniesie.

niedziela, 21 lutego 2016

Ścieżki północy - Richard Flanagan

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Literatura przez duże L.
Przede wszystkim jest to pięknie napisana powieść ..kontrastów.
Akcja rozgrywa się w trakcie II wojny światowej.
Główny bohater, chirurg wojskowy Dorrigo Evans dostaje się do w/w obozu. Wraz z innymi więźniami pracuje przy budowie Kolei Śmierci. Projekt ten nie bez kozery był tak nazywany. Trasa kolejowa liczyła 428 km. długości. Miała przeciąć dżunglę w Syjamie, czyli dzisiejszej Tajlandii oraz w Birmie i miała zostać ukończona w niecały rok. W 1943 roku budowało ją przeszło ćwierć miliona niewolników. Inaczej tych ludzi nie można określić.
Pracowali bez maszyn i podstawowych narzędzi, często nawet nie mieli ubrań. Byli tak osłabieni, chorzy, iż na miejsce codziennej pracy wędrowali przez dżunglę często na kolanach. Inaczej zostaliby od razu zabici. Dostawali głodowe porcje na ogół zepsutej żywności. Liczba ofiar to (jak udało mi się w sieci znaleźć informację) 100-200 tysięcy.
Pobyt w japońskim obozie w birmańskiej dżungli, w oazie okrucieństwa, praca ponad siły w piekle i to co z tym pobytem się wiąże, zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz głównego bohatera, to niesamowita lektura.
Flanagan bazując na wielu materiałach, w tym opowieściach swojego ojca, który pracował w tym obozie, stworzył wspaniałą, pełną wyjątkowo obrazowych szczegółów powieść.
Odmalowany przez niego obraz dżungli, obozu, katorżniczej pracy przeraża. Głód, śmierć, odór gnijących ludzi, choroby, wyzbycie się człowieczeństwa, walka o przetrwanie aż zapierają dech w trakcie czytania.
Główny bohater nie poddaje się, dokonuje wręcz heroicznego wysiłku zarówno w celu przetrwania, jak i ratowania innych więźniów. Los jednak wystawia go na dalsze próby, boleśnie doświadcza, jakby to co przeżywa w obozie nie wystarczyło.
Napisałam, iż jest to powieść kontrastów. Największym jest japońskie haiku, krótka forma poetycka, krótki wiersz. Przy jego recytowaniu japońscy obozowi kaci ścinają głowy więźniom. Niesamowity kontrast, ale nie jedyny.
Jak twierdzi autor, pisanie książki trwało 12 lat, ponieważ nie bardzo wiedział, jak ją napisać. Wierzę. Była i jest to niezwykle trudna historia. Powstało wiele wersji książki. Jak twierdzi Flanagan - wszystkie były do niczego. Dopiero kolejna spełniła jego oczekiwania. Jest to ta, którą mamy okazję przeczytać. Jest ona po prostu genialna i do głębi poruszająca.
POLECAM.

sobota, 20 lutego 2016

:(

Umberto Eco, jeden z najbardziej przeze mnie lubianych pisarzy, publicystów nie żyje. Nie mogłam rano uwierzyć, gdy to w tv usłyszałam. 
 
W 1956 roku Eco opublikował pierwszą książkę - "Problem estetyki u świętego Tomasza", która była rozwinięciem tez jego pracy magisterskiej.
 
Jego najbardziej znanym dziełem jest bez wątpienia „Imię róży” (opublikowane w 1980 r.). Natychmiast stała się ona światowym bestsellerem. Liczył, że sprzeda jej co najwyżej 3 tys. egzemplarzy:):)
Tymczasem książka została przetłumaczona na 44 języki i ukazała się w nakładzie ponad 30 milionów egzemplarzy.

Eco podkreślał, że pisze książki dla czytelników „na dwa tysiące najbliższych lat”. - Piszę z myślą o okresie, gdy tych, którzy mnie krytykują, nie będzie już na świecie - mówił w wywiadzie dla dziennika „La Repubblica” z okazji swych 80. urodzin.
 
Poza „Imieniem Róży" Eco jest także autorem innych cenionych powieści jak „Wahadło Foucaulta” (1988), „Wyspa dnia poprzedniego” (1994), „Baudolino” (2000), „Tajemniczy Płomień królowej Loany” (2004) oraz „Cmentarz w Pradze” z 2010 roku.
 
Począwszy od lat 60. wykładał w Turynie, Mediolanie, Florencji i w Bolonii, gdzie w 1975 roku otrzymał katedrę semiotyki i został profesorem zwyczajnym.
 
Za rządów Silvio Berlusconiego brał udział w różnych inicjatywach intelektualistów - przeciwników tego polityka.
 
Pytany przez „La Repubblica” o to, jak daje sobie radę w życiu ze swoim sukcesem, Eco odparł: „mam zawsze wyłączony telefon komórkowy i trzymam się od tego jak najdalej”. Opowiedział też, że przez wiele lat planował napisać dzieło filozoficzne na temat śmiechu, ale potem uświadomił sobie, że nie jest w stanie tego zrobić.
 
 

piątek, 19 lutego 2016

Zły - Leopold Tyrmand

Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Zły Tyrmanda, to jedna z tych powieści polskich, które obrosły w mega legendę. Uwielbiam nieżyjącego już Leopolda Tyrmanda, kocham jego książki. Zły nie jest wyjątkiem. Upewnił mnie w tym, że ulubionego pisarza wybrałam właściwie. 

Zły to doskonała powieść o ile nie będziemy jej traktować jak kryminału, a bardziej jako hmmm...studium socjologiczno-społeczne. Owszem, chyba najbardziej znane dzieło Tyrmanda powstało, jako kryminał, ale należy pamiętać ile dekad minęło od tego czasu. Zmieniło się prawie wszystko, także pojecie kryminału.
Książka została wydana po raz pierwszy w 1955 roku. Minęło 60 lat. Dużo czasu. Czytelnicy bazujący na słynnych kryminałach z Marlowem, Poirotem w roli głównej, czy książkach sensacyjnych napisanych przez Ludluma, Lehana czy innych autorów, mają skalę porównawczą. Jeżeli jednak zdobędziemy się na takie porównanie, nie ukrywam Zły wypadnie kiepsko.
W związku z tym czytajmy Złego, wielokrotnie czytajmy (zawsze znajdziemy w nim coś nowego), ale jako wyjątkowo udane studium socjologiczno-społeczno- kulturowe, a nawet w pewnym sensie powieść..historyczną.
Akcja rozgrywa się bowiem w powojennej Warszawie, w jej Śródmieściu, na Marymoncie, na Woli i Starym Mieście, wśród ulic, których część zniknęła już z mapy miasta, pośród ludzi, których już się w naszej codzienności nie uświadczy.
Wspaniale zaprezentowane są ruiny powojennej stolicy, odradzanie się Polski, dźwiganie miasta ze zgliszczy, rodzenie się socjalistycznej ojczyzny, ale także istniejąca obok Warszawa przestępcza, jej półświatek (zupełnie inny od obecnego), nie zawsze w spójnej koegzystencji ze środowiskiem władzy ludowej.
Książka liczy ponad 600 stron. To dużo. Jest jednak tak wspaniale napisana, tak obrazowym (momentami, aż do bólu) językiem, z użyciem na ogół już zapomnianej gwary warszawskiej, jest tak wspaniale klimatyczna, że nie można się od jej lektury oderwać.

Poza tym przez fabułę przewija nam się kilka romansów, np. sekretarki z lekarzem, dziennikarza z kelnerką, a nawet przestępcy z kobietą wcale nie przestępczej profesji. Romanse te, powiązania są na pozór niezbyt frapujące dla czytelnika w XXI wieku, ale należy pamiętać o tym, iż 60 lat temu to było coś. 
Jeżeli nawet schadzki, romanse w Złym nie wywołają w potencjalnym czytelniku dreszczu ekstazy, zaciekawienia, to warto poświęcić im trochę czasu chociażby dla sposobu w jaki Tyrmand o nich pisze. 
Po raz kolejny ten niezrównany pisarz udowadnia, iż był wyjątkowym obserwatorem i w sposób mistrzowski władał piórem, a język miał, oj miał cięty i potrafił przekazać w niezwykły sposób swoje obserwacje, uwagi.
Ciekawa jest także konstrukcja książki w zakresie bohaterów. Tzn. bohaterowie są, jak najbardziej, ale trudno jest wskazać jednego, głównego (poza Warszawą). Niby powinien być nim tytułowy Zły, którego (jak się okaże) zachowanie, moralność można bardzo różnorodnie oceniać. Ale ciężko w trakcie lektury ustalić kto nim tak na prawdę jest. Sam Zły objawia się bowiem pod koniec książki. Współczesny czytelnik jest przyzwyczajony do głównego, wyrazistego bohatera, wokół którego rozgrywa się cała akcja. U Tyrmanda jest inaczej. I dzięki temu lektura jest jeszcze ciekawsza, bardziej fascynująca.
Chwalę bez przerwy Złego. Czy wobec tego książka ma jakieś wady? Odpowiedź prosta - nie. Genialne pod wieloma względami, unikalne dzieło. Gorąco zachęcam do lektury.

 

czwartek, 18 lutego 2016

Zapowiedź...

NOWA ZNAKOMITA KSIĄŻKA
NIALLA FERGUSONA 
(nakładem Wydawnictwa Literackiego)
PREMIERA 3 MARCA

DOM ROTHSCHILDÓW
tom 1: PROROCY FINANSÓW
1798-1848

Rothschildowie to najbardziej wpływowa rodzina najnowszej historii. Potężni bankierzy i przemysłowcy żydowskiego pochodzenia, którzy trzęśli dziewiętnasto- i dwudziestowiecznym światem, znacząco wpływając na historię całych państw. A wszystko zaczęło się od jednego lombardu założonego w połowie XVIII wieku we frankfurckiej kamienicy z czerwonym szyldem.

"Dom Rothschildów" Nialla Fergusona jest bestsellerową biografią ujawniającą tajemnice rodu i jego wielkiego sukcesu. Ukazujący się właśnie w Polsce pierwszy tom trafił na listę dziesięciu najlepszych książek roku tygodnika „Business Week”.

Jest to również opowieść o świecie XIX i XX wieku: o gospodarce, kulturze, ewolucji wielkiej finansjery i znaczeniu tych przemian dla naszego współczesnego życia.

Polska. Opowieść o dziejach niezwykłego narodu 966-2008 - Adam Zamoyski

Wydawnictwo Literackie, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Książka ta początkowo była przeznaczona dla odbiorcy anglojęzycznego. Porządnie napisana, dopracowana merytorycznie, żaden tam skrótowiec, który po naszych zawiłych tysiącletnich dziejach przelatuje niczym torpeda. Jest to bardzo ciekawie napisany esej o naszej tysiącletniej historii, esej, który czyta się z przyjemnością, czy to w kolejności wydarzeń, czy wybierając tylko kilka zagadnień historycznych.
W książce znajdziemy wszystko to, co stworzyło nasze dzieje, stworzyło Polskę - politykę, wojny, kulturę, problemy religijne i społeczne zmieniającego się z dekady na dekadę narodu. Należy przy tym zaznaczyć, iż jest to może nie tyle polska historia w pigułce, ale z pewnością skomasowana wiedza o naszych dziejach. Zamoyski nie wymienia długiej listy dat, czy nazwisk, co często jest nadmiernie wykorzystywane przez wielu historyków. Skupia się za to na przedstawieniu historycznych wydarzeń, kwestii, które do nich doprowadziły, ich syntetycznego przebiegu i tego co było ich efektem. Sporo w książce ciekawych spojrzeń na pewne fakty, sporo również porównań, jak chociażby porównania II i III Rzeczpospolitej.
Książka ma wiele zalet, ba w zasadzie same zalety. No, może tylko jedną wadę - za szybką kończy się ją czytać. 

Napisana jest bardzo merytorycznie, ale i przystępnym, wciągającym, żywym językiem. Historia w niej przedstawiona potraktowana rzetelnie, a jednocześnie lekko i przystępnie. To ogromna zaleta dla osób umiarkowanie lubiących polską historię.
Zamoyski opowiada historię Polski z dwojakiej perspektywy - Polaka, rodzinną tradycją przywiązanego do polskiej kultury i Anglika, który obserwuje nas z zewnątrz.
Autor chwali to co jego zdaniem tego warte i gani to co w naszej historii nie zapisało się złotymi zgłoskami. W żadnym bądź razie nie epatuje bohaterstwem naszych rodaków, nie gloryfikuje ponad miarę ich czynów, co zbyt często dopada wielu polskich historyków, szczególnie tych prawicowych. Ot racjonalne, naukowe podejście historyka funkcjonującego w kulturze polskiej i anglosaskiej. Zachęcam do lektury. Czyta się bardzo dobrze. Polska historia w pigułce, która może (powinna) skłonić czytelnika do sięgnięcia po inne pozycje, rozszerzenia wiedzy.


środa, 17 lutego 2016

Samotne miłości - Eshkol Nevo

Wydawnictwo Muza, Moja ocena 5,5/6
To moje kolejne spotkanie z twórczością tego izraelskiego pisarza i kolejny raz jestem zachwycona.
Tym razem Nevo opowiada historię, która na pierwszy rzut oka może się wydarzyć tylko w Izraelu, w odrobinę dla nas szalonym, a na pewno obcym mieście cadyków. Ale czy na pewno tylko tam?
Tak sądziłam w trakcie lektury książki. Ale im bardziej zagłębiałam się w lektur, tym bardziej doceniałam uniwersalizm historii.
Bowiem pod pozorem nie możności dojścia do porozumienia z bardzo na pozór religijnymi Żydami, Nevo ukazuje wiele uniwersalnych prawd o człowieku, jego mentalności, pozorach i jeszcze czymś, co można dopasować do każdego, bez względu na płeć, kolor skóry i wyznanie.
Historia rozgrywa się w mieście cadyków, na północy Izraela. Przedmiotem sporu jest mykwa, czyli żydowska łaźnia religijna. Ma powstać jeszcze jedna mykwa. I tu zaczyna się problem. Bowiem w mieście nie ma na nią ani metra kwadratowego miejsca.
Ba, miasto jest bardzo skłócone, podzielone. A same mykwy są tylko pretekstem do wewnętrznych waśni. Wybudowanie jeszcze jednej łaźni byłoby uznaniem, iż jeden nurt judaizmu jest ważniejszy od drugiego. A to krok do jeszcze większych wewnętrznych sporów, a nawet walk.
Jednym miejscem, gdzie łaźnia może powstać jest osiedle nowo przybyłych rosyjskich Żydów, czule zwane Syberią. No i zaczyna się problem, ba farsa do entej potęgi.
Genialnie, w krzywym zwierciadle ukazani ludzie. Majstersztyk opowiadający o charakterze ludzkim, o niemożności dojścia do porozumienia, o chęci bycia zrozumianym, o tym, jak trudno znaleźć swoje miejsce, podjąć błahą z pozoru decyzję, o braku więzi między ludźmi ale i o tym do czego to wszystko może nas zaprowadzić. To także opowieść o trym, jaki cud może się wydarzyć, gdy nagle zaczniemy zachowywać się inaczej.
Bardzo mądra (choć na pozór błaha) książka, nostalgiczna, zmuszająca do wielu przemyśleń.
Kilka historii na pozór tak różnych, a jak się okaże niezwykle do siebie podobnych, splatających się w zaskakujący sposób. Musicie przeczytać.

 

wtorek, 16 lutego 2016

Chcę cię uslyszeć - Diane Chamberlain

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5,5/6
To moje 2. spotkanie z twórczością pisarki i kolejny raz muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem.
Tym razem autorka opowiada historię niezwykłą, która z pozoru wydaje się być zlepkiem przypadków, ale jeżeli się w nią zagłębiamy krok po kroku okazuje się, że niekoniecznie tak jest.
Główną bohaterką jest Laura, która postanawia spełnić życzenie dane umierającemu ojcu, który prosił ją o zaopiekowanie się starszą, nieznaną Laurze kobietą. Dotrzymując obietnicy Laura nawet przez moment nie przypuszcza, jak wiele zmieni się w jej życiu, jak ogromny wpływ na losy jej i jej córeczki będzie miała nieznajoma.
Wydarzenia toczą się początkowo powoli, czytelnik stopniowo zagłębia się w nie po to, żeby z coraz większą niecierpliwością przewracać kolejne kartki książki.
Autorka serwuje nam początkowo normalnie rozwijającą się historię po to, żeby za jakiś czas zaskoczyć nas nagłymi zwrotami akcji i niesamowitą wprost tajemnicą, która na ujawnienie musiała czekać wiele lat. 

Dodatkowo pisarka co i rusz wprowadza nowe przeszkody piętrzące się na drodze Laury i jej córeczki. Muszę jednak oddać Chamberlain sprawiedliwość, wszystkie kwestie zostają konsekwentnie doprowadzone do końca, nic nie gubi się w odmętach fabuły, nic nagle nie znika, nic nie zostaje zapomniane.
Akcja toczy się dwutorowo, co uważam za wielka zaletę opowieści, ponieważ pozwala nam ona zajrzeć do wielu fascynujących miejsc, śledzić poczynania wielu bohaterów poczynając od lat 30. XX wieku do naszych czasów.
Gdy rozpoczynałam lekturę Chcę cię usłyszeć byłam nastawiona na kilka fascynujących godzin, ale nie przypuszczałam, że książka aż tak mnie porwie. Fabula choć z pozoru zwyczajna porywa, przykuwa do siebie i wprawia w coraz większe osłupienie.
Chcę cię usłyszeć, to niezwykle emocjonalna, poruszająca serce opowieść. To jednocześnie książka, po lekturze której wielu czytelników zatrzyma się na chwilkę i przemyśli wiele spraw.
Chcę cię usłyszeć to taka powieść, o której obojętnie co by się napisało i tak nie odda to jej klimatu, magii, uczuć, które były udziałem czytelnika w trakcie czytania. Wobec tego co mogę zrobić? Tylko gorąco zachęcić do lektury.

niedziela, 14 lutego 2016

Amerykanin - Henry James

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 5,5/6
Twórczość Henry'ego Jamesa znawcy dzielą na 3 okresy.
Amerykanin jest trzecią powieścią Jamesa, a także jednym z ważniejszych dzieł należących do wczesnego okresu jego twórczości. Historia koncentruje się wokół przypadków Amerykanina Christophera Newmana, milionera, który majątku dorobił się na handlu na szeroką skalę, człowieka który postanawia poznać Europę. 

Jego podróż to nie tylko zwiedzanie topowych w owym czasie zabytków, ale także 
(a może przede wszystkim) zakupy, zakupy i rozrywka. Co kupuje nasz bohater? Wszystko. Począwszy od rzeczy osobistych, aż po mniej lub bardziej udane dzieła sztuki. Dodatkowo Newman poznaje fascynujących, równie jak on zamożnych ludzi, nocuje w najdroższych hotelach, jada w najlepszych restauracjach i używa życia, jak tylko może.
Pewnego dnia, będąc we Francji, po odhaczeniu kolejnych bedekerowskich (z jedynego ówczesnego przewodnika) zaznaczonych, jako koniecznie do zobaczenia zabytków, spotyka swojego dawnego znajomego. Człowiek ten zaprasza go do siebie chcąc przedstawić rodzinę. Żaden z nich nie przypuszcza nawet przez moment, co się stanie. I to jest punkt wyjściowy całej historii.
Książka jest złożona jakby z dwóch części. Żadna z nich nie mogłaby istnieć bez drugiej. Pierwsza część to wojaże milionera, poznawanie świata, cieszenie się życiem. Jednocześnie (jak to u Jamesa bywa) jest to także doskonałe studium samego Newmana, ale i ludzi, z którymi się on styka, z którymi przestaje. Bardzo ciekawe, momentami nawet kuriozalne studium. Ale to dla Jamesa charakterystyczne. Pisarz słynął z portretowania ziomków, ludzi, których spotykał, miał szansę obserwować. Jego opisy są tak trafne, tak dokładne, podszyte odpowiednia dozą ironii, pisane z jakby szelmowskim przymróżeniem oka, iż od samego początku lektury po prostu się przy nich szeroko uśmiechałam.

Ta część to także ukazanie niezwykle wyraźnie ówczesnego podziału świata na klasy, warstwy uprzywilejowane i nie, na ludzi, którzy są i którzy po prostu nie istnieją. Tak widocznie nakreślonej granicy dawno nie spotkałam w literaturze.
Druga część książki (nierozerwalnie jednak związana z pierwszą częścią), to wątek miłosny, romantyczny. Chociaż jeżeli ktoś oczekuje tego wszystkiego, co powinno charakteryzować taki wątek osadzony xx lat temu, to się rozczaruje. Należy pamiętać, iż akcja rozgrywa się w XIX-wiecznym Paryżu, a książka została napisana w 1877 roku.
Wobec tego co mamy w owym wątku miłosnym? Przede wszystkim uczucia, które na różnorodny sposób targają naszym Amerykaninem, poczynając od osłupienia, żądzy, namiętności, aż po rozpacz i wręcz dyszenie chęcią zemsty. Jest także całe mnóstwo rozterek, które są związane przede wszystkim z szokiem, wielką tajemnicą i przysłowiowym trupem w szafie.
Nie ukrywam, iż to trudna powieść, choć wcale początkowo na taką nie wygląda. Pod pozorem frywolnej historyjki James serwuje nam niesamowitą wręcz wiwisekcję społeczeństwa paryskiego (nie gardząc amerykańskim przypadkiem) i ludzkiej natury oraz sposobu zachowania się, który określiłabym megaduszczyzną. Wszystko to ukazane z lekkim przymróżeniem oka, choć dosadnie, przystrojone pięknymi francuskimi strojami, przykryte właściwym zachowaniem, umieszczone w pięknych wnętrzach.
Bardzo ciekawe jest także samo zakończenie. W ogóle cała powieść jest ciekawa, a jednocześnie niesamowicie kuriozalna i z pewnością warta poznania.
To jednocześnie lektura z typu tych, które jednego (jak mnie) zachwycą, a innego znudzą niemiłosiernie, a przy tym każdy ją odbierze inaczej.
Polecam.

sobota, 13 lutego 2016

Jak najdalej stąd - Andrea Portes

Wydawnictwo Harper Collins, Moja ocena 3,5/6 
Andrea Portes opowiada historię 13-latki, która ma bardzo w życiu pod górkę. Rodzice się nią nie interesują, nadużywają alkoholu i innych używek, a to czego ją nauczyli nie ma nic wspólnego z normalnym dzieciństwem, z miłością, jaka powinni dziecku okazywać rodzice.
Pewnego dnia ojciec opuszcza dom, a matka znajduje sobie kochanka.
Jeżeli Lulu myślała, że dotychczas było jej źle, a gorzej już być nie może, to bardzo się pomyliła. Prawdziwy koszmar dla dziewczynki dopiero się rozpoczyna.
Nie ukrywam, historia bardzo chwytająca za serce, poruszająca ważne tematy. Jest tylko jedno ale. Chodzi o sposób w jaki została napisana.
Niektóre wątki są tylko zaanonsowane, a brak ich rozwinięcia. I chodzi tu o niezwykle ważne wątki, które jak dla mnie, są kwintesencją całej opowieści. Ich rozwinięcie wzbogaciłoby momentami bardzo ubogą fabułę oraz dało młodym ludziom, którzy wg., mnie są odbiorcami książki, sporo materiały do przemyślenia. Tym bardziej, iż wiele młodych osób może znaleźć się bardzo blisko świata, w który weszła bohaterka.
Wydarzenia orbitujące wokół głównych problemów nastolatki, także są potraktowane lakonicznie, po macoszemu. Zrobiło to na mnie wrażenie takiego napisania na kolanie, aby napisać.
Dodatkowo irytowali mnie bohaterowie wykreowani przez autorkę. Główna bohaterka jest trochę infantylna, ale to 13-latce można darować. Problemem są osoby, które Luli spotyka w drodze. Przerysowane, momentami niewiarygodne, jak z innego świata. Np. Glenda jadąca autem z gigantycznym pluszakiem- królikiem. Ale to nie jedyna tego typu kuriozalna i moim zdaniem nic nie wnosząca do treści książki postać.
Jestem przekonana, że wielu osobom (w tym nastolatkom) Jak najdalej stąd przypadnie do gustu
, tym bardziej, że spora część opinii o książce jej jej przychylna. Być może ja po prostu nie byłam odpowiednim odbiorcą, nie tym czytelnikiem, do którego autorka kierowała swój przekaz.Dlatego zachęcam was do sięgnięcia po książkę i wyrobienia sobie własnego zdania na jej temat.

Uciekinier - Józef Makowski

Dom Wydawniczy PWN, Ocena 4,5/6
Recenzja mojego męża.
Kolejna z serii książek o wspólnym tytule Karty Historii. Każda z tych pozycji prezentuje wspomnienia z okresu II wojny światowej.
Uciekinier, to 3. wydanie wspomnień bohatera. Pierwsze dwa miały miejsce odpowiednio w 1961 i 1962 roku nakładem Wydawnictwa Czytelnik. Nosiły tytuł Wehrmachtgefolge.
Autor i bohater wspomnień, Józef Makowski, to polski Żyd, który krocząc typową dla jego pobratymców wojenną ścieżką nagle, przez zupełny przypadek zbacza z niej i znając perfekcyjnie język niemiecki, potrafiąc wykorzystać to co było jego atutem, zostaje wcielony do cywilnych służb pomocniczych Wehrmachtu, nazywanych właśnie Wehrmachtgefolge.

Mimo wielkiego wstrętu do niego, mundur niemiecki zapewnia doskonałe życie (w porównaniu do tego wypełnionego losami mieszkańca getta ściganego tylko za bycie Żydem) i jeszcze lepszą ochronę.
Nowa tożsamość służy Makowskiemu przez 

3 lata. Pod jej osłoną prowadzi on życie bez mała luksusowe, nie tylko jak na owe wojenne czasy.
W trakcie lektury nasuwa się wiele różnych pytań. Przede wszystkim zastanawiające jest, jak wiele musiał przejść Makowski, który pod płaszczykiem ocalenia życia doświadczył dramatu człowieka rozdartego między powinnością walczenia o swój kraj, naród, a chęcią ocalenia siebie za wszelka cenę.
Poza tym strach przed zdemaskowaniem. Nigdy nie mógł być pewien, czy jego fałszywa tożsamość nie zostanie odkryta.

Makowski udowadnia, ze wojna, walka z okupantem, to nie tylko sabotaż i strzelanie, ale także (a może przede wszystkim) walka z lękiem i samym sobą. Do tego wszystkiego dochodziła obawa przed tym co będzie po wojnie, jak jego sposób przetrwania dobiorą Polacy, inni Żydzi, czy nie zostanie uznany za zdrajcę. 
Plusem książki jest także ukazanie różnych obrazów dot. okupacji na Kresach. Spora ich część zdecydowanie odbiega od tych, jakie nam prezentowano w filmach, czy na lekcjach historii.
Bez wątpienia jest to pozycja kontrowersyjna. Warto po nią sięgnąć, żeby na chwilę się zamyślić, żeby inaczej spojrzeć na pewne rzeczy. Nie zawsze wszystko jest albo czarne albo białe.
Zachęcam do lektury.

piątek, 12 lutego 2016

Zapowiedź...




Literacki bestseller w Niemczech

"Minuta ciszy" Siegfried Lenz

Wydawnictwo: Dobra Literatura




Niemcy, lata 70. XX wieku. W szkole średniej małej nadbałtyckiej miejscowości trwa ceremonia żałobna ku czci Stelli, zmarłej tragicznie młodej nauczycielki języka angielskiego. Dyrektor szkoły prosi 18-letniego Christiana, syna miejscowego „rybaka kamieni”, by w imieniu nauczycieli oraz swoich koleżanek i kolegów wyraził żal po stracie lubianej i szanowanej przez wszystkich Stelli. Christian odmawia. Śmierć 30-letniej kobiety dotknęła młodzieńca w szczególny sposób – stała się jego osobistą tragedią, końcem jego pierwszej wielkiej miłości.

Za swoją twórczość pisarz został uhonorowany licznymi ważnymi nagrodami, m. in. Nagrodą Goethego (Goethepreis der Stadt Frankfurt), Nagrodą Pokojową Księgarzy Niemieckich oraz Nagrodą im. Lwa Kopielewa przyznawaną za działalność na rzecz pokoju i praw człowieka (w roku 2009). W Polsce ukazały się m. in. powieści "Lekcja niemieckiego" oraz "Muzeum ziemi ojczystej". W roku 2011 Siegfriedowi Lenzowi przyznano honorowe obywatelstwo miasta Ełku.

czwartek, 11 lutego 2016

Zmierzch przemocy. Lepsza strona ludzkiej natury - Steven Pinker

Wydawnictwo Zysk i S-ka 6/6
Książkę podczytywałam od blisko 6 tygodni, we fragmentach.
Książka liczy 904 stron i ma dodatkowo dosyć trudną, choć nie przeczę, niezwykle ciekawą tematykę. Tematem jest zło, zmierzch przemocy i szeroko rozumiana lepsza strona ludzkiej natury.
Już na wstępie autor udowadnia, iż z każdym stuleciem przemoc i jej eskalacja malały i maleją nadal. Jednym z powodów takiej sytuacji są m.in. liczne ograniczenia społeczne i psychologiczne narzucane człowiekowi. Ale nie tylko. Co jeszcze sprawia, iż wewnętrzne demony zła na ogół przegrywają z człowiekiem?

Pinker bada wewnętrzne demony, które skłaniają nas do przemocy, i anioły, które nas od niej odciągają. Następnie pokazuje, jak ideowe i praktyczne zmiany doprowadziły do zwycięstwa lepszej, anielskiej strony naszej natury. Prezentuje nam czym jest zło i jak z nim walczymy i czy w ogóle nam się to udaje. Ukazuje także sposób na pielęgnowanie owych dobrych demonów drzemiących w każdej ludzkiej istocie.
Oczywiście, jeżeli popatrzymy na świat przez pryzmat newsów telewizyjnych, wiadomości w gazetach, portalach internetowych etc, to kula ziemska będzie nam się jawić, jako kolebka zła, przemocy, okrucieństwa, a człowiek, jako coraz bardziej okrutna, bezmyślna istota. Ale czy na pewno tak jest? Może na wszystko patrzymy ze złej strony?
Jak w kwestii zła, przemocy ma się człowiek XXI wieku do tego sprzed 100-500 lat? Czy uznawany powszechnie za najokrutniejszy, wiek XX takim rzeczywiście był?
Pinker prezentuje wiele przykładów dot. złych i przemocowych zachowań ludzi, a swoje tezy popiera licznymi dowodami. Całość wywodów uzupełniają także liczne ciekawostki, anegdoty, wykresy.Za ich sprawą autor zwraca nam uwagę na wiele faktów, drobiazgów, których często nie zauważamy lub które traktujemy jako oczywiste.
Zmierzch przemocy przede wszystkim zaskakuje. Z wieloma tezami stawianymi przez Pinkera możemy się nie zgadzać, z wieloma dyskutować, ale niewątpliwie sporo w nich racji. Jednak tym co najbardziej mnie zachwyciło w książce to fakt, iż porządnie zmusza ona nie tylko do myślenia, ale także do przeanalizowania wielu, bardzo wielu spraw, zachowań i tego, co często w nas samych drzemie. Pozycja cenna i potrzebna także z tego powodu, iż przemoc i zło są ponadczasowe, ogólnie występujące i niezależne od rasy, szerokości geograficznej, kultury, czy religii.
Za sprawą niniejszej książki odbyłam fascynującą podróż w krainę zła, przemocy i ludzkiej natury. Nie ukrywam, początkowo musiałam przyzwyczaić się do stylu narracji Pinkera, pierwsze kilkadziesiąt stron było trudne do przyswojenia, ale póżniej z każdą kolejną stroną było coraz lepiej.
Książka jest niewątpliwie kontrowersyjna (dlaczego? sami się o tym przekonacie w trakcie lektury), ale także potrzebna, mądra i ciekawa.
Bardzo cennym uzupełnieniem wywodów autora jest liczna (wraz ze spisem ilustracji zajmująca blisko 100 stron) bibliografia.

środa, 10 lutego 2016

Dotrzymana obietnica - Jill Anderson

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 4-/6
Książka niezmiernie poruszająca, tym bardziej, gdy w trakcie lektury uzmysławiamy sobie, iż wszystko, co czym pisze autorka, przydarzyło się jej i jej najbliższym.
Paul Anderson 43-letni mąż Jill, od wielu lat cierpiał na zapalenie mózgowo-rdzeniowe oraz zespół ustawicznego zmęczenia, z powodu choroby kilkakrotnie usiłował popełnić samobójstwo. Pewnego dnia, korzystając z nieobecności żony, zażył śmiertelną dawkę leków. Gdy Jill wróciła do domu, mąż jeszcze żył, ale prosił ją, żeby nie wzywała lekarzy i pozwoliła mu odejść. Jill zrobiła, to o co ją prosił.
Czytając jej relację z tych koszmarnych i jakże trudnych momentów, zastanawiałam się, jak ja postąpiłabym będąc na jej miejscu, czy potrafiłabym uszanować wolę najbliższej osoby, czy jednak zdobyłabym się na skrajny egoizm i wezwała lekarza?! Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała podejmować takich decyzji, że los nie postawi mnie przed tak dramatycznym wyborem.
Jednak to nie koniec trudnej drogi Jill. Wraz ze śmiercią Paula owa droga dopiero się rozpoczęła. Jill została bowiem zatrzymana przez policję, postawiona w stan oskarżenia, wielokrotnie przesłuchiwana, stanęła wobec perspektywy spędzenia nawet 15 lat w więzieniu. Jej historię śledziły media z całego kraju; choć ze względu na stan zdrowia nie mogła uczestniczyć we własnym procesie, ława przysięgłych jednogłośnie uznała ją za niewinną.
Dotrzymana obietnica to niezwykle poruszająca i nie ukrywam- wyciskająca niejedną łzę, relacja z trudnych miesięcy, jakie Jill spędziła jeszcze z Paulem, tuż obok niego patrząc jak zmaga się z chorobą i umiera, oraz póżniej, gdy stanęła przed sądem.
Anderson udało się w sposób bardzo ciekawy, przemawiający do czytelnika, ale pozbawiony najmniejszych chociażby cech infantylizmy, ukazać całą drogę jaką musiała przejść z chorym mężem, a także zmiany, jakie w jej psychice, jej związku poczyniła choroba męża. Zaprezentowała nam także, jak zmieniał się w trakcie choroby sam Paul, jak choroba z silnego męźczyzny, prężnie działającego człowieka sukcesu, uczyniła załamaną istotę, cień dawnego Paula, doprowadziła na sam skraj wytrzymałości psychicznej, fizycznej, ale i finansowej.
Książka jest bardzo potrzebna i niezwykle poruszająca, choć nie ukrywam, iż mogłaby być mniej..przegadana. Dot. to przesłuchań na komisariacie, niekończących się przesłuchań. Gdyby część z nich Anderson usunęła z książki, zdecydowanie zyskałaby ona. 

Jednak biorąc pod uwagę, iż autorka nie jest pisarką i podzieliła się z czytelnikami tak intymnymi sprawami, i tak Dotrzymaną obietnicę należy uznać za niezłą pozycję pod względem literackim i bardzo dobrą jeżeli chodzi o zawarte w niej emocje oraz fakt, iż porządnie zmusza czytelników do myślenia, zastanowienia się nad swoim życiem, ew. decyzjami.
Mimo drobnych zastrzeżeń zachęcam do lektury, warto poznać te historię. Należy jednak pamiętać o tym, iż nie jest to książka napisana przez rasową, znającą się na swoim rzemiośle pisarkę.
 

wtorek, 9 lutego 2016

Zaginione wojowniczki - Anne Fortier

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 3,5/6
Przyznam się, że książka nie wywarła na mnie tak pozytywnego wrażenia, jak oczekiwałam. Nie wiem, może właśnie na zbyt dużo liczyłam. Co prawda to moje 1. spotkanie z prozą pisarki, ale wiele dobrego słyszałam i czytałam o jej wcześniejszej książce - Julia.
Sama fabuła Zaginionych wojowniczek jest ciekawa. Główną bohaterką jest pracująca w Oxfordzie młoda uczona. Diana Morgan specjalizuje się w językach starożytnych. 

Badaczka jest hmmm... dziwna. Tak, to dobre określenie. Chociaż przyznam, że nie oddaje ono w pełni tego, jaka w moim odczuciu jest Diana. Niby nic takiego nie można jej zarzucić, ale raziło mnie to, że zachowuje się z jednej strony jak rasowy badacz, uparcie dąży do celu, a z drugiej strony jak skrzyżowanie infantylnej panienki z pensji ze strachliwym zającem siedzącym pod miedzą. Nic nie poradzę. Właśnie takie porównania przychodzą mi do głowy.
Kobieta od dzieciństwa fascynuje się mitologią grecką, a w szczególności, za sprawą babki, tematem starożytnych wojowniczek – Amazonek. Babka Diany była kobietą niezwykle ekscentryczną. Twierdziła, że sama jest jedną z Amazonek. Poza tym prowadziła tajemnicze dzienniki, które odegrają w całej intrydze niebagatelną rolę. Diana po babce przejęła obsesję dot. wszystkiego, co z Amazonkami związane. Większość znajomych mniej lub bardziej otwarcie śmieje się z niej i z jej prowadzonych od lat badań. 

Pewnego dnia tajemnicza fundacja składa Dianie propozycję nie do odrzucenia. Badaczka zostaje poproszona o odczytanie tajemniczego napisu i znaku. Sprawa jest o tyle zagadkowa, że nikt nie chce nic Dianie zdradzić. Nawet miejsce, do którego udaje się z przedstawicielem zleceniodawcy okazuje się być innym niż na początku sądziła. A to dopiero początek tajemnic i zagadek związanych z fabułą książki. W ciągu kilkudziesięciu zaledwie godzin okaże się, że Diana musi ruszyć na poszukiwania legendarnego skarbu, który Amazonki wywiozły z oblężonej Troi, a jej życiu zagraża wielkie niebezpieczeństwo. Razem z bohaterką wędrujemy z Anglii do Afryki Północnej, Grecji i Turcji.
Sam pomysł na fabułę choć bardzo, bardzo mało wiarygodny, przekształcony w książkę napisaną dobrym językiem, byłby ok. Zdaję sobie sprawę, iż czytając tego typu lektury należy przymknąć oko na pewne udziwnienia dot. przygód bohaterów, czy sposobu prowadzenia przez nich badań archeologicznych. Jeżeli o to chodzi, nie mam pisarce nic do zarzucenia. Rozpoczynając lekturę wiedziałam jaki to typ książki - Indian Jones z wielkim przymróżeniem oka. Biorąc pod uwagę fabułę Zaginionych wojowniczek oraz sposób narracji śmiało mogłabym dać ocenę 4,5/6.
Dlaczego w związku z tym dałam ocenę niższą? Powodem jest mega infantylne zachowanie bohaterki oraz sposób jej wysławiania. Zachowanie Diany, to ewidentnie wina pisarki. Tak jak wspomniałam na wstępie badaczka jest kuriozalnym przypadkiem Indiany Jones'a z pensjonarką z XVIII wieku i płochliwym zwierzątkiem. Ale to nic w porównaniu z tym, jak ona się wysławia. Nie wiem, czy Fortier tak napisała dialogi, czy jest to wina tłumacza, ale aż zęby mnie bolały, gdy czytałam sporą część dialogów. Teksty Diany odebrały mi przyjemności wynikającej z lektury.
Niemniej zachęcam was do sięgnięcia po książkę. Poza sposobem wysławiania się Diany jest to całkiem sprawnie napisana książka - bez euforii, ale czyta się dobrze i można na lekturze spędzić kilka przyjemnych godzin. Liczę na to, iż wam słownictwo i sposób konstruowania zdań przez główną bohaterkę nie będą przeszkadzać.