piątek, 30 września 2016

Najlepsze chwile w życiu - Maeve Haran

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Cudowna, ciepła, poprawiająca nastrój książka. Taki plasterek na zbolałą duszę.
Bohaterkami są cztery przyjaciółki, które co miesiąc od ponad czterdziestu lat spotykają się na drinka. Rozmawiają o wszystkim. Tematem są zarówno kariery, mężowie, kochankowie, dzieci, jak i nadzieje, lęki, podjęte decyzje i te niepodjęte. Ale najważniejsze jest w tych spotkaniach to, że zawsze mogą na siebie liczyć i że żadna z nich nie czuje się na swoje 63 lata.
Cztery przyjaciółki znają się niczym przysłowiowe łyse konie. Spotykamy je w momencie, gdy życie dla każdej z nich ma przyszykowaną niespodziankę. Niestety, ale nie zawsze jest to miła niespodzianka. Tak to już w życiu bywa.
Na przykład to co spotkało Laurę..koszmar. Jej męża chętnie sama bym udusiła gołymi rękoma. Co za łajdak. Aż się we mnie gotowało, gdy to czytałam. A ona chciała tylko sprawić mu przyjemność...
Inna z "dziewczyn" traci pracę, a na koncie zero oszczędności, w życiowym podsumowaniu - zero dzieci i zero bogatego męża/narzeczonego, który opłaciłby jej rachunki, a także żadnych widoków na emeryturę. A lada moment dopadnie ją kolejny dramat i to ten z najpoważniejszych, który przewartościuje wszystko. Jak sobie poradzi?
Pozostałą dwójkę przyjaciółek także czeka wiele zmian.
Haran niezwykle umiejętnie ukazała przede wszystkim potęgę przyjaźni, ale także fakt, iż życie nie kończy się (wbrew temu, co myśli wiele osób) wraz z przekroczeniem 60. roku życia. 

Jej bohaterki to wspaniałe, energiczne, ciepłe, a przede wszystkim mądre życiowo kobiety. 
Ich wielką siłą jest także wieloletnia przyjaźń, która przeżyła kilka mniejszych kryzysów i którą czekają kolejne, tym razem większe. Mogę tylko zdradzić, iż przyjaźń czterech pań, które wręcz pokochałam, wyjdzie z niej zwycięsko. Więcej nie napiszę.
Zakochałam się w tej książce od pierwszego rozdziału. Z kolejnych stron emanuje niesamowicie pozytywna energia, ciepło, a także przekonanie, iż razem z bliskimi osobami jesteśmy w stanie znieść praktycznie wszystko.
Wspaniała afirmacja życia, przyjaźni oraz gwarantowana poprawa humoru i taki kop pozytywnej energii. Polecam. Czyta się błyskawicznie i z żalem odstawia na półkę. 

Najlepsze chwile w życiu to książka, do której z pewnością jeszcze nieraz powrócę. 

środa, 28 września 2016

Melanżeria - Anna Klara Majewska

Wydawnictwo Wielka Litera, Moja ocena 5,5/6
Bardzo dobra książka, nadspodziewanie dobra. Pozycja tym ciekawsza, iż daje porządnego kopa psychicznego, zmusza do spojrzenia na pewne sprawy, na które z reguły nikt nie chce spoglądać.
Z pozoru wydaje się, iż będzie to lekka opowieść o trójce przyjaciół.
Nic bardziej mylnego. Zgadza się tylko ilość osób. Jest ich troje: Tomek, Iza, Anita. Wiele o nich można powiedzieć, lecz z pewnością nie to, że są przyjaciółmi.
Trudno napisać czym jest dla siebie tych troje ludzi. Długo nad tym myślałam, bo książka zmusza do myślenia, i nie znalazłam określenia.
Najtrafniejsze jest chyba określenie- pasożyty. Każde z nich czerpie korzyści z pozostałej dwójki. Korzyści są długotrwałe, pasożytowanie również. Trwa to przez dwie dekady. Nie napiszę o co dokładnie chodzi. Nie chcę spojlerować. Będziecie zaskoczeni. A może i nie. Wyimki z życia bohaterów, które prezentuje Majewska są w wielu aspektach typowe dla wielu osób, zbyt wielu.
Autorce udało się doskonale ukazać życie trojga ludzi na przestrzeni lat 80., 90. XX wieku. Ich życie w tamtym okresie poznajemy z krótkich, niejednokrotnie zaledwie dwustronicowych rozdziałów. Sprawia to, iż akcja pędzi i przypomina migawki filmu, a przed naszymi oczyma przeplatają się wakacje w prlowskim ośrodku nad morzem, podróż pociągiem, pierwsze szkolne miłości, odkrywanie prawdy o sobie, wyjazd do Włoch, zachłyśniecie się tym co nowe, kontrast z zaściankiem rodzinnych domów, bycie placówkowym dzieckiem, przekonanie, iż pieniądze mogą wszystko, marzenia o chińskim piórniku i pachnącej gumce, inicjacje seksualne, odrzucanie przez grupę, pogoń za sukcesem, bogactwem etc. 

Wiele osób urodzonych w latach 60. i 70. XX wieku w tych obrazach (podobnie, jak ja) odnajdzie swoje wspomnienia, wiele westchnie z sentymentem, wiele podziękuje opatrzności, że te czasy już minęły.
Wydarzenia toczące się współcześnie poznajemy z smsów wymienianych między bohaterami. Zręcznie ujęte. Wszak to coraz bardziej typowa forma komunikacji między ludźmi. Coraz mniej rozmawiamy, coraz mniej poświęcamy sobie nawzajem czasu, coraz mniej z siebie dajemy innym. Gadżety, media społecznościowe i branie. Na to jest nastawiona duża część społeczeństwa i to świetnie ukazała autorka.
Życie bohaterów przewija się przed naszymi oczyma niczym w kalejdoskopie. Jest równie bogate, barwne. I równie mało poza chwilową uciechą z niego wynika.
Zakończenie wyjątkowo gorzkie, smutne i nie ukrywam wyciskające kilka łez oraz  zmuszające do porządnej refleksji i przeanalizowania tego co w życiu ważne, tego jak postępujemy.
Gorąco polecam. Niepozorna, bardzo mądra i wartościowa książka, z której każdy czytelnik wyniesie coś innego. Autorka świetnie ją określiła - moja książka jest jak pralinka z cierpkim nadzieniem. Zgadzam się w 100%.
 

wtorek, 27 września 2016

Zmierzch nad Europą - Alan Furst

Wydawnictwo Sonia Draga, Ocena 3/6
Po książki szpiegowskie sięgam rzadko. Tym razem postanowiłam zrobić wyjątek. Do lektury Zmierzchu nad Europą zachęciły mnie pozytywne opinie dot. całego cyklu.
Zmierzch... jest bowiem 13. tomem serii zbierającej doskonałe opinie. Może dziwić fakt, iż znajomość z serią rozpoczynam od tego tomu, jednak każda z książek stanowi odrębną całość. W związku z tym można je czytać w dowolnej kolejności.
Akcja rozpoczyna się w 1938 roku tuż przed wybuchem II wojny
światowej, której zwiastuny rozprzestrzeniają się po całym kontynencie.
Głównym bohaterem jest Cristian Ferrar, błyskotliwy i przystojny hiszpański emigrant, który angażuje się w współpracę z tajną organizacją. Ferrar wplątuje się w walkę z faszyzmem, zaczyna współpracować z grupą ciekawych, niezwykle barwnych osób.
I na tym w zasadzie koniec konkretów. Trudno cokolwiek więcej napisać o fabule.
Książkę przeczytałam bardzo szybko, ponieważ równie szybko toczy się jej akcja. Momentami ona wręcz pędzi. I w sumie powinno być to atutem. Ale...brak w książce czegoś głębszego.
I nie chodzi mi tu o jakieś filozoficzne dysputy, ale o jakikolwiek element zaskoczenia, intrygę wymagającą chwili przygotowań, pomyślenia etc. W końcu ma to być powieść szpiegowska.
Niestety w moim odczuciu Zmierzch... nią nie jest. To bardzo przeciętna książka, której jedynymi atutami są naprawdę ciekawie nakreśleni bohaterowie i porządnie ukazane tło historyczne. Za to autorowi należy się duży plus. Jednak to za mało.
Poza tym to przeciętne czytadło, które co prawda czyta się szybko, ale równie szybko o nim zapomina, gdy już dostawi się je na półkę.
Ogólna fabuła, umiejętnie ukazane tło historyczne, różnorodne społeczno-polityczne niepokoje powinny wywoływać zaciekawienie, jakiś dreszcz emocji.Niestety, ale wywołują tylko rozżalenie z powodu niewykorzystanych możliwości.
Szkoda, iż z całej fabuły, która wierzcie mi, dawała pisarzowi ogromne szanse na bestseler, zrobił on coś ala Bond tuż przed wybuchem II wojny światowej.
Polecam tylko dla odprężenia, gdy już nie będziecie mieli co czytać.

poniedziałek, 26 września 2016

Stosik wrześniowy (2)



Przywiezione w miniony weekend z Polski :)
Cieszy oko, jak nie wiem co :)


Od dołu, lewa kolumna:
Rewers, Jedenastu najlepszych polskich autorów kryminałów, jedenaście miejscowości, z których każda naznaczona jest zbrodnią. Każde miasto ma swój rewers.
Zapowiada się doskonale...

Najgorsze dopiero nadejdzie, Ponura toruńska jesień + dziennikarz Marek Bener+ zbrodnia.

Nieobecna, Dwie bliźniaczki, Julia i Julita, prowadzą osobliwą grę: zamieniają się ubraniem, zmieniają makijaż i fryzurę, żeby przejąć tożsamość tej drugiej.

W cieniu prawa, czyli Mróz historycznie. Zobaczymy, jak mu poszło.

Kamfora, zbrodnie w centrum Krakowa.

Melanżeria, polska powieść o latach 90. XX wieku , wcześniejszych i póżniejszych. Wciągające studium relacji przyjaciół, w których pozornie beztroskie i frywolne życie wkrada się tragedia. Rozpoczynam jutro lekturę.

Łańcuch proroka, II tom Poszukiwaczy. Ciekawe czy spodoba mi się równie mocno, jak tom I. Recenzja I tomu tutaj (klik)

Dziewiąty grób, II tom przygód Fabiana Riska. Recenzja tomu I tutaj (klik)

Holokaust, Dzieci Hitlera, czyli podwójna lektura o okrucieństwach II wojny światowej.

Tymczasem, nowa książka Izabeli Sowy, polecana przez Paulę, na jej odpowiedzialność :)

Rezydencja, czyli sekretne życie Białego Domu.

Stosik prawy:
Królowa, Cherezińska ponownie. Nic chyba nie muszę pisać.

Templanza znaczy umiar, Z młodej republiki meksykańskiej do olśniewającej kolonialnej Hawany; z Antyli do XIX-wiecznego andaluzyjskiego Jerezu, który dzięki eksportowi win do Anglii stał się legendarną kosmopolityczną enklawą – taką drogę przebywa bohater tej książki, opowiadającej o sukcesach i klęskach, rodzinnych intrygach, kopalniach srebra, winnicach i wspaniałych miastach, których świetność z czasem zagasła.
Zapowiada się nieźle.

Krótka historia siedmiu zabójstw, Nagroda Bookera 2015! Mocny jamajski głos na literackiej mapie świata. Rozkołysana muzyką reggae historia zamachu na Boba Marleya.
Zapowiada się klimatycznie i smakowicie.


Księga ryb Williama Goulda, australijski, genialny autor, który jest moim odkryciem tego roku. Arcydzieło współczesnej literatury wyróżnione m.in. prestiżową Commonwealth Prize.
Żadnej więcej rekomendacji, poza nazwiskiem autora, mi nie potrzeba.

Osaczeni, czyli nowy norweski autor i jego powieść, której opis bardzo wiele obiecuje....
... Do szpitala psychiatrycznego w Trondheim trafia pacjent, który stracił pamięć. W prasie pojawia się ogłoszenie – bliscy i znajomi młodego człowieka proszeni są o kontakt, aby pomogli mu odzyskać tożsamość. Odpowiadają trzy osoby − dwójka przyjaciół z liceum: Jon, wrażliwy i niespełniony muzyk, przeżywająca małżeński kryzys Silje oraz ojczym pacjenta, Arvid – były pastor, borykający się z problemem utraty wiary i nieuleczalną chorobą. W listach do Davida opowiadają jego i swoją historię – wkraczania w dorosłość, pierwszych seksualnych doświadczeń, rodzinnych tajemnic, zawikłanych relacji, porzuconych marzeń, winy, przemocy i miłości. Te opowieści, na ogół zgodne, a jeszcze częściej zaprzeczające sobie, budują obraz przygnębiającej egzystencji w prowincjonalnym norweskim miasteczku, pełnej frustracji, nudy i samotności, a wyłaniający się z nich portret Davida staje się coraz bardziej zagadkowy i niejednoznaczny.

Zimne ognie,
Kate to spełniona zawodowo londyńska singielka. Jest jednak bardzo samotna – niedawno rozstała się z partnerem, a jej jedynymi przyjaciółmi są Lucy i jej mąż. Marzy też o dziecku. Wkrótce poznaje przystojnego mężczyznę, z którym jest jej coraz lepiej. Gdy zachodzi w ciążę i pragnie wyznać mu tę nowinę, on nagle znika bez śladu…

Montecristo, czyli szwajcarski thriller.

Ścieżka bogów, czyli III tom islandzkiej sagi.

4 pustynie, barwna opowieść o Wielkiej Przygodzie oraz imponującym harcie ciała i ducha, która każdemu da do myślenia.

Kukuczka,
czyli opowieść o wielkim himalaiście.

Nanga Parbat, opowieść o tym grożnym ośmiotysięczniku.

Rozgrzeszenie, III tom świetnej trylogii Carnivia.
Recenzja tomu I tutaj (klik)
Recenzja tomu II tutaj (klik)

Nagroda pocieszenia, Nowa powieść Adama Langa, którego debiut literacki Klucze w ubiegłym roku był nominowany do Nagrody Polskiej Sekcji IBBY „Książka Roku” i trafił na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej.

Ta płyta mi dzisiaj towarzyszyła w drodze do pracy....ALEJANDRO SANZ EXITOS 20 GRANDES EXITOS MIX

niedziela, 25 września 2016

Dziewczyny - Emma Cline

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 4/6
Jak to bywa w przypadku szumnie zapowiadanych książek, określanych mianem hitu..oczekiwania wysokie, a w trakcie lektury na ogół czytelnik czuje się niczym przekłuwany szpilką balon. Tak było ze mną i lekturą Dziewczyn.
Nie ukrywam, że opis na okładce, wydawnicze zapowiedzi sprawiły, iż oczekiwałam hitu. Dostałam dobrą, momentami bardzo dobrą powieść. Czytało mi się ją dobrze, ale bez takiej euforii, jakiej oczekiwałam.
Gdyby nie te zapowiedzi, kuszący blurb, moja ocena byłaby najprawdopodobniej wyższa.
Cline w swojej debiutanckiej powieści przedstawia fikcyjną, choć bardzo mocno opartą na faktach historię nastoletniej dziewczyny, która wiąże się z sektą. Akcja rozgrywa się w latach 60. XX wieku w USA, w momencie gdy przez ten kraj przetacza się hippisowska moda, gloryfikuje się wolność, seks, narkotyki.
Młoda, nierozumiana przez otoczenie, odtrącona przez rodziców nastolatka ulega magii wolności, miłości, zrozumienia, jaką serwuje jej najpierw spotkana w parku grupka dziewcząt, a póżniej kolejni "bracia".
Klasyka wciągnięcia do sekty.
W pewnym momencie czar rzekomej wolności, zrozumienia, wspaniałego wspólnego życia pryska, to co było piękne okazuje się nie tylko fałszem, ale wręcz niebezpieczeństwem.
I zaczyna się.
Tak jak wspomniałam Dziewczyny to dobra powieść, której atutem jest niezwykle plastyczny, barwny i bogaty język. Autorka posługuje się nim na tyle umiejętnie, iż udaje jej się wspaniale oddać hippisowskie realia. W trakcie lektury kilkakrotnie miałam wrażenie, że przeniosłam się w czasie.
Cline udało się także doskonale ukazać sposób w jaki bezwzględni ludzie manipulują zagubionymi, szukającymi oparcia w innych jednostkami, a także zaprezentować sposób myślenia, reagowania nastoletniej, zagubionej dziewczyny.
To plusy. Jest też minus, dla mnie spory. To przeskoki czasowe, które nie ukrywam, wprowadzają pewną chaotyczność do lektury. Główna część fabuły rozgrywa się co prawda w latach 60. XX wieku, ale poza tym autorka często przenosi nas nawet o kilka dekad póżniej. Napięcie, niebezpieczeństwa, sytuacje jakie opisuje Cline wymagają moim zdaniem wczucia się w fabułę.Takie wczucie jest jak dla mnie związane z ciągłością akcji, której tutaj niestety w wielu miejscach brak.
Być może owe przeskoki czasowe wielu z was nie będą przeszkadzać. Mnie jednak trochę utrudniły lekturę.
Zachęcam do lektury. Dziewczyny to dobra powieść, choć nie ukrywam dosyć trudna w odbiorze. Jednak gorąca prośba, nie nastawiajcie się na nic, na żaden hit, na żadną super wciągającą lekturę. Jestem przekonana, iż dzięki temu lepiej odbierzecie tę książkę.
 

Zapowiedź...nowa Puzyńska :)



Nowy, przez wielu (także prze mnie) wyczekiwany tom przygód dzielnych policjantów z Lipowa nadchodzi.

Premiera 08 listopada.

Tym razem była komisarz Klementyna Kopp po czterdziestu latach wraca w rodzinne strony. Na prośbę matki ma przyjrzeć się sprawie pewnego morderstwa. W drodze do Złocin znika jednak bez śladu. Mieszkańcy zgodnie twierdzą, że nigdy nie dotarła do miasteczka, ale aspirant Daniel Podgórski odkrywa, że musiało być inaczej. Dlaczego wszyscy kłamią? Co stało się z Klementyną? Kto maluje tajemnicze graffiti z czarną szubienicą i podrzuca martwe ptaki? Jaki ma to związek z okrutną egzekucją, dokonaną nad jeziorem Bachotek w październiku 1939 roku? 
 
To już 7. tom serii. Czekamy :)

piątek, 23 września 2016

Kościół szpiegów - Mark Riebling

Wydawnictwo Literackie, Ocena 5/6
Recenzja mojego męża.

Na przestrzeni wieków kolejni papieże byli bardzo różnorodni. Wielu było typowymi osobami duchownymi, wielu rozwiązłymi hedonistami, a kilkorga z nich nie da się jednoznacznie zaklasyfikować.
Do tych ostatnich bez wątpienia należy Pius XII. Głową kościoła katolickiego był od 1939 roku do 1958 roku, a więc w czasach tragicznych dla Europy.
Wielu historyków atakuje go zarzucając współpracę z Hitlerem, brak stanowczego "nie", brak pomocy ofiarom nazizmu.
Przeciwnicy tej opinii z kolei podkreślają, iż papież chronił na terenie Watykanu ok. 500 Żydów.
Mark Riebling, amerykański historyk i eseista, w swojej książce opowiada o Piusie XII, o początkach jego kariery, o tym, jak został głową kościoła, o jego posłudze papieskiej w okresie II wojny światowej, ale także o watykańskiej siatce szpiegowskiej i jej kształtowaniu się od podstaw, o pomocy w próbie przeprowadzenia zamachu na Hitlera, o szpiegach ukrywających się w kryptach kościelnych i o wielu innych sprawach.
Książka podzielona jest na 26 krótkich rozdziałów. Dzięki ich kilkustronicowej objętości i sposobowi pisania autora, czyta się je błyskawicznie. 

Historyk otworzył przed nami drzwi do Watykanu i ukazał zadziwiające wydarzenia jakie były udziałem pontyfikatu Piusa XII i jak papiestwo radziło sobie z najokrutniejszym wydarzeniem XX wieku, jak podchodziło do tego nie tylko w sferze sacrum, ale także jak działało, co robiło, jakie były tego efekty.
Książka jest bardzo ciekawie napisana, czyta się ją dobrze. Jednak jeżeli oczekujecie typowej pracy historycznej, to rozczarujecie się. Kościół szpiegów jest bowiem bardziej podobny do porywającej książki historyczno-szpiegowskiej, do beletrystyki spod znaku krzyża i szpady niż do pracy historyka, mimo, iż Riebling swoje informacje popiera bogatym materiałem źródłowym, który na każdym czytelniku zrobi ogromne wrażenie. Powodem tego jest z pewnością styl pisarski Rieblinga, ale nie tylko. Moim zdaniem autor powinien trochę odwrócić proporcje i mniej uwagi poświęcić przygotowywanemu zamachowi na Hitlera, a więcej kwestiom historycznym dot. innych spraw.
Z jednej strony to wada dla tych, którzy liczą na stricte naukową prace historyczną. Z drugiej strony, dla tych, którzy takowymi pracami po prostu się nudzą, wolą historię w lżejszym wydaniu, to zdecydowana zaleta.
Zachęcam do czytania Kościoła szpiegów. Bez wątpienia książka warta jest tego, żeby poświecić jej uwagę i zagłębić w lekturę na kilka wieczorów, tym bardziej, iż pomijając sensacyjny styl autora, Riebling fachowo podszedł do całej sprawy, wiedział o czym pisze i wysnuł kilka ciekawych teorii oraz obalił kilka pokutujących od dawna mitów.

czwartek, 22 września 2016

Felix Austria - Sofija Andruchowycz

Wydawnictwo Czarne, Ocena 5,5/6
Felix Austria to niezbyt gruba, ale bardzo ciekawie napisana powieść, która zabiera nas w sentymentalna podróż w czasie. Wraz z autorką cofamy się do końca XIX wieku, przenosimy do Stanisławowa miejsca, które jest kwintesencją c.k. miejscowości, kwintesencją Galicji.
Bohaterami oprócz samej miejscowości, jest także 8 bodajże osób obu płci, różnorodnego statusu społecznego i wykształcenia. Niezwykle barwne postaci. Wchodzą oni w różne związki, zależności, łączy ich wszystko, sporo także dzieli. Samo życie. Bo też o życiu głównie pisze Andruchowycz.

Całość ma formę pamiętnika, na którego kartach pojawiają się śmieszne, momentami nawet wpadające w groteskę, ale także smutne, płaczliwe, niosące ze sobą morał opisy życia głównych bohaterów. Każdy opis, każdy wpis w pamiętniku to jakby namalowany obraz ze Stanisławowa sprzed ponad 100 lat, świata, którego już nie ma.
Jednak nie owi bohaterowie są najważniejsi. Mnie najbardziej do gustu przypadły dwie kwestie: wspaniały język, jakim posługuje się autorka, oraz cudowne, magiczne wręcz tchnienie Galicji, c.k. monarchii, którym Felix Austria jest wręcz przepełniona.
Galicyjskie jest wszystko poczynając od języka, poprzez ulice, domy, meble, potrawy, stroje obyczaje.
Książka bardzo ciekawa zarówno ze względu na w/w opisy oraz język, ale także ze względu na arcyciekawie ukazane relacje miedzy głównymi bohaterami. Na plan pierwszy tych ostatnich wysuwają się stosunku dwóch bardzo od siebie różnych kobiet - pani i służącej, które są rówieśniczkami, które wiele dzieli, ale jeszcze więcej łączy. Jakże zabawne, ale i pouczające jest spojrzenie na świat ich oczyma.
Trzeba autorce przyznać, iż jest mistrzynią operowania językiem. Wspaniale posługuje się nim w zakresie kreślenia obrazów, dźwięków, zapachów, oddania atmosfery przełomu wieków, ale także ukazania relacji pomiędzy bohaterami, zależności pomiędzy nimi, spojrzenia na daną kwestię z różnego punktu widzenia.
Bardzo ciekawa, nostalgiczna, zabawna choć chyba mało popularna książka. A szkoda. Warto dać szansę Felix Austrii, pozycji, z której każdy wyniesie co innego, dla każdego co innego będzie istotne. 


https://platon24.pl/ksiazki/felix-austria-104938/


Słucham teraz przy pracy.....Laura Pausini - Vìveme with Alejandro Sanz (videoclip)

Serce mi krwawi :(



Serio, serce mi do wczorajszego popołudnia krwawi.
Książki po prostu nas zasypują, mimo, iż są rozdzielone na dwa domy.
Robię powoli czystkę z czytadłami, odkładam te, do których na 100% nie wrócę. O dziwo, sporo tego.
Wczoraj zawiozłam reklamówkę i spore pudło takich czytadeł do ośrodka kultury, niech ktoś skorzysta.
Oddając tam książki, szybko uciekłam, żeby się nie rozmyślić....
To za tymi oddanymi książkami tak mi serce krwawi :)
Wiem choroba.
Ktoś z was też tak ma?

środa, 21 września 2016

Plan na życie - Kristin Harmel

Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 5,5/6
Bardzo dobra, poruszająca książka, która przeczytałam w dzień, wieczór i kilka godzin w nocy.
Z jednej strony autorka opowiada historię wręcz nieprawdopodobną, a z drugiej strony, gdy weźmie się pod uwagę psikusy, jakie czasami płata nam nasz umysł w połączeniu z tęsknotą za ukochana osobą..wszystko jest możliwe.
Kate, muzykoterapeutka z Nowego Jorku, 12 lat temu w wypadku straciła ukochanego meźczyznę, swoja drugą połówkę, człowieka, bez którego nie potrafiła i jak się okaże nadal nie potrafi żyć.
Niby pracuje, żyje, spotyka z przyjaciółmi, zmieniła mieszkanie, a nawet zaręczyła się, ale jak się okaże to nie wystarczy żeby była szczęśliwa, żeby żyła pełnią życia. Tylko Kate nie zdaje sobie sprawy z tego, iż tak na prawdę nie jest szczęśliwa. Cieszy się zaręczynami, planuje ślub, mierzy suknie ślubne, tylko na dnie serca ciągle kołaczą jej wspomnienia o Patricku, zmarłym mężu.
Pewnego dnia Kate budzi się nie u boku narzeczonego, a ...zmarłego 12 lat temu męża, który żyje i na dodatek okazuje się, iż mają kilkuletnią córkę Hannah. Dziewczynka jest głuchoniema, a Kate ze zdziwieniem zauważa, iż bez problemu porozumiewa się z córką w języku migowym, którego nigdy się nie uczyła. Kate bierze udział w ich życiu codziennym, czuje się w nim w 100% na miejscu, wie dokładnie co ma robić co powiedzieć.
Po kilku spędzonych wspólnie godzinach Patrick z Hannah znikają, a Kate budzi się u boku narzeczonego. Czy to był tylko sen, a może wyobraźnia, a może...
Takie wizje, przeniesienia zdarzają się jeszcze kilkakrotnie. Za każdym razem są realne, aż do bólu, a sprawy z tych przeniesień, urazy, jakich Kate doznaje w innym życiu, przenoszą się na życie realne.
O co tak naprawdę chodzi nie zdradzę, choć nie ukrywam, bardzo mnie kusi żeby uchylić wam rąbka tajemnicy. Gwarantuję jednak, iż będziecie zaskoczeni.
Kristin Harmel udało się stworzyć ciepłą, dającą nadzieję książkę. Pokazuje ona bardzo wyraźnie, iż warto walczyć o szczęście. Wszak życie jest bardzo krótkie, zbyt krótkie.
Kate, główna bohaterka, to osoba, której dane jest drugi raz zaznać wielkiej miłości. Mimo wielkiej tragedii, jaka ją spotkała Kate ma szczęście. Wielu z nas nawet raz nie spotyka tej prawdziwej miłości, żyje samotnie lub u boku kogoś przypadkowego.
Historia Kate udowadnia, iż nie warto zadowalać się byciem z kimś tylko po to, żeby nie być samotnym, a szczęście (szeroko rozumiane) może na każdą z nas czekać w najmniej oczekiwanym miejscu.
Historia ta to także swoiste przypomnienie o tym, iż...należy dbać o siebie i regularnie się badać.
Nic więcej nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury tej cieplej, pełnej pozytywnej energii, poruszającej i dającej pozytywnego, energetycznego bodźca książki.
Kristin Harmel stworzyła mistrzowską, niezwykle mądrą powieść, która zmusza do chwili zastanowienia się nad życiem, do przewartościowania kilku spraw.
Niecierpliwie czekam na kolejną książkę autorki.


wtorek, 20 września 2016

Strzeżcie się niezwykłych kobiet

Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 4-/6
Nie ukrywam, sięgając po tę książkę spodziewałam się powieści obyczajowej, lekkiego czytadła, no może z morałem.
Dostałam coś zupełnie innego. Nie oznacza, że gorszego. Ot po prostu książka ta jest inna od tej, jaką oczekiwałam.
Bohaterkami jest pięć przyjaciółek - Diane, Chris, Maria, Sofia, Nour oraz historie ich życia. Poza dawną znajomością z okresu studiów na ASP  zdaje się, że nic ich nie łączy. Każda ma swoje życie, swoje problemy. Poza tym kobiety różnią się od siebie jak to tylko jest możliwe, i to pod każdym względem, czy to religii, czy upodobań kulinarnych czy wreszcie wykonywanego zwodu, orientacji, miejsca zamieszkania.
Jednak śmierć męża jednej z kobiet wymusza na nich spotkanie po latach. To co wydarzy się póżniej będzie przeczyć całkowicie o zerwaniu więzi i pozwoli spojrzeć na przeszłe wydarzenia z innej strony.
Nie ukrywam, to trudna książka, umiarkowanie dobrze się ją czyta. Przede wszystkim wadą (jak dla mnie) jest narracja. Brak narratora w 1 osobie, zdarzenia poznajemy jakby z umysłów, wspomnień, przemyśleń każdej z bohaterek. Ciężko się w to wdrożyć, zaaklimatyzować.
Gdy już jednak przywykniemy do sposobu narracji, dobija (przynajmniej mnie dobijał) smutek płynący z tej historii. To trudna, bolesna, pełna smutków opowieść.W niektórych momentach w treść wdziera się pewien chaos, nieład, który utrudnia zagłębienie się w lekturze tak na 100%.
Całość tylko od czasu do czasu przetykana jest okruchami radości, uśmiechu. Ot książka i opowieść dokładnie taka, jakie jest życie.
Książka budzi we mnie diametralnie odmienne uczucia. Z jednej strony drażni mnie sposób narracji oraz jej chaotyczność. Z drugiej strony oczarowała mnie sama idea wieloletniej przyjaźni, która mimo, iż niepielęgnowana poprzez regularne spotkania czy pogaduszki, trwa i jest gotowa do poświęceń.
Myślę, że warto dać niezwykłym bohaterkom i książce o nich traktującej szansę. Strzeżcie się niezwykłych kobiet ma zdecydowanie więcej zalet niż wad. Nastawcie się jednak na trudną lekturę.
 

 

poniedziałek, 19 września 2016

Ceausescu. Piekło na ziemi - Thomas Kunze

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.
Ceausescu. Piekło na ziemi, to kolejna z doskonałych pozycji biograficzno-historycznych słynnych dyktatorów, katów, które wydaje konsekwentnie Wydawnictwo.
Rumunia, kraj daleki, a jednocześnie bliski. O Stalinie, Hitlerze, nawet Pol Pocie wiemy, okrutni tyrani, ludobójcy, wcielenia zła. O rumuńskim dyktatorze wiemy zdecydowanie mniej. Wiedza ta jest na tyle ograniczona, iż spora grupa osób może w sumie się dziwić, iż rumuńskie wcielenie zła, stracony w grudniu 1989 roku Conducatora jest uznawany za jednego z najokrutniejszych ludzi XX wieku.
O Ceausescu powstało stosunkowo niewiele książek. Nic więc dziwnego, iż niniejsza (wydana w 2000 roku) pozycja uznawana jest na całym świecie za klasykę.
Kunze serwuje czytelnikowi prawdziwy szok i wyprawę do czystego zła. Zagłębiając się w lekturę poznajemy Rumunię zupełnie inną od tej, w której 30-40 lat temu niektórzy z nas mieli okazję spędzać urlop.
Rumunia czasów Nicolae Ceausescu, to bez mała europejski odpowiednik północnokoreańskiego komunizmu, tytułowe piekło na ziemi.
Książka podzielona jest na trzy wyraźne części. Każda z nich prezentuje inny etap życia bohatera począwszy od dzieciństwa, poprzez objęcie władzy w 1965 roku i rozszerzanie władzy na absolutną aż do śmierci, z której zdjęcia obiegły cały świat. W całość wplecione są liczne nawiązania do wcześniejszej historii Rumunii, wzmianki o dniu codziennym.
Ciekawie ukazana jest kwintesencja piekła na ziemi, czyli struktury i funkcjonowanie komunistycznej partii, rola żony dyktatora Eleny, która wielokrotnie była bardziej bezwzględna niż mąż, a która mimo, iż skończyła zaledwie trzy klasy wiejskiej szkoły podstawowej, została w Rumunii najwybitniejszym naukowcem wszech czasów.
Kunze dokładnie i poruszająco ukazuje także to jak bardzo upodlono i zastraszono oraz tyranizowano rumuński naród.
Kunze rozkłada także na czynniki pierwsze rumuńskich intelektualistów, śmietankę intelektualną kraju oraz rozprawia się z ruchami obywatelskimi, których przedstawiciele na ogół woleli cieszyć się ochłapami z pańskiego stołu, nielicznymi przywilejami niż walczyć o wolność i godność narodu. Ci którzy nie chcieli korzystać z dobrodziejstw Ceausescu zamiast walczyć woleli wyemigrować.
Opowieść zakończona jest szerokim omówieniem przyczyn i przebiegu upadku dyktatora oraz jego partii i żony.
Książka jest doskonała, świetnie napisana, mistrzowsko udokumentowana merytorycznie. Autorowi udało się dotrzeć do licznych materiałów z dawnych i obecnych archiwów, do źródeł do których przeciętny człowiek nie ma dostępu. Dzięki temu praca jest wręcz wzorcowa jeżeli chodzi o kwestię dyktatury Nicolae Ceausescu. Mimo trudnej i momentami bolesnej tematyki czyta się ją bardzo dobrze. To niesamowita, fascynująca lektura.
Książka ta, a właściwie jej fragment, to także swoista przestroga. Bowiem aż trudno dać temu wiarę, ale na samym początku przejmowania przez Ceausescu władzy, w latach 60. XX wieku, większość Rumunów była nim zachwycona, popierała jego idee, 
spijała słowa z ust. Ceausescu był w tym okresie: ukochanym przywódcą i drogowskazem skutecznego działania, budowniczym wszystkiego, co dobre i sprawiedliwe, źródłem wody żywej, górą wznoszącą się nad kraje etc
. Mimo przedzierających się do opinii publicznej informacji o tym, jak kończą przeciwnicy dyktatora (zakłady psychiatryczne, wiezienia, śmierć) większość jeszcze wtedy nie wierzyła, nie przyjmowała do wiadomości, lekceważyła. Gdy uwierzyli, było już za póżno. Sytuacja analogiczna do tej, która miała miejsce 30 lat wcześniej w Niemczech. Tyrani, ludobójcy, despoci zawsze tak zaczynają. Pamiętajmy o tym.
W jaki sposób zwyczajny, zakompleksiony, nic nieznaczący syn ubogiego chłopa z Scornicești zdołał na kilkadziesiąt lat zawładnąć sporym skądinąd krajem, zrobić z nie go swoja własność, zniszczyć miliony ludzkich umysłów i żyć? Tego dowiecie się w trakcie lektury. Gorąco do tego zachęcam.Thomas Kunze nakreślił bowiem niebywale interesujący obraz człowieka owładniętego jedną manią- całkowitego podporządkowania sobie wszystkiego i wszystkich.

niedziela, 18 września 2016

Hipotermia - Arnaldur Indridason

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 5/6
Hipotermia, to najnowsza 8. część przygód islandzkiego inspektora Elendura Sveinssona.
Mimo lekkiej zdawałoby się okładki, tematyka, jaką porusza autor jest wyjątkowo trudna. Kontrast jest tym większy, iż biel szaty graficznej dodaje jakby takiej lekkości Hipotermii, oczekiwałam, iż przeniesie się ona na treść książki. Nic z tego.
Już sam tytuł odrobinę mrozi (nomen omen). Do tego miejsce akcji - mrożna, zimna, ponura Islandia oraz cała pozostała otoczka. Brrr...
Od razu zaznaczam, dal tych, którzy lekturę serii rozpoczynają od tej książki, Hipotermia (podobnie, jak wcześniejsze tomy) nie jest kryminałem. Tzn. mamy trupa, mamy dochodzenie, bardzo nawet porządnie (jak na warunki islandzkie) prowadzone, ale.. dochodzenie jest tylko tłem do ukazania islandzkiego społeczeństwa. Obraz, jaki przedstawia Indridason zdołował mnie jeszcze bardziej niż to miało miejsce w przypadku wcześniej przeczytanych tomów.
Tym razem pisarz (jak w żadnej z wcześniejszych książek) kładzie nacisk na psychologię, na emocjonalne zachowanie jednostki, na ukazanie ludzi, którzy cierpią z powodu złych wyborów, którzy całe życie mają pod górkę, czują się wyobcowani.
Jakby tego było mało, w Hipotermii sporo uwagi poświęca się ludziom czekającym na ....znak od zmarłych. W połączeniu ze stylem pisarskim Indridasona, ponurymi jak zawsze opisami Islandii daje to makabryczne wrażenie.
Akcja (jak to w tej serii bywa) toczy się powoli, opiera w sporej części na dialogach, opisach Islandii, ukazaniu ponurej rzeczywistości za oknem i w duszach ludzi, którzy czują się obcy, niespełnieni, wewnętrznie rozdarci.

Ludzie, bohaterowie nakreśleni przez autora, co najmniej dziwni. Chociaż w wielu przypadkach takie określenie to wielkie niedomówienie. Większość bohaterów ma moim zdaniem jakieś poważne zaburzenia. Ich zachowanie można przy dobrej woli uznać za co najmniej dziwne, wg. naszych kryteriów. Ciekawe ile wzorców autor zaczerpnął ze swojego otoczenia.  
Ponownie do głosu dochodzą toksyczne relacje Indridasona z rodziną, z byłą żoną, która mimo ponad 20 lat, jakie minęły od rozwodu, nadal pała nienawiścią oraz traum, jakie bez ustanku są udziałem zarówno policjanta, jak i dwójki jego dawno dorosłych dzieci. Cóż za dziwaczna, toksyczna rodzina. Koszmar w tej części serii doprowadzony do apogeum. Aż się boję co będzie w kolejnym tomie.
Polecam, czyta się błyskawicznie, jest mroczno, dołująco, tajemniczo i po zakończeniu lektury z przyjemnością i niejaką rozkoszą rozglądamy się w koło, szczęśliwi, że mieszkamy, gdzie mieszkamy.


 Książka do kupienia w doskonałej cenie w Księgarni Internetowej Platon24.

sobota, 17 września 2016

To nie twoja wina - Kaja Platowska

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 5/6
To nie twoja wina
opowiada historię, która może przydarzyć się każdej z nas. Można zmienić okoliczności, wiek bohaterki, miejsce zamieszkania, a i tak okaże się, iż Patrycją mogę kiedyś w przyszłości jeżeli będę miała wyjątkowego pecha, być ja lub któraś z was czytelniczki. Bowiem w tej historii nie chodzi o to kim jest główna bohaterka,a o to co ją spotkało.
Patrycja ma niewiele ponad 20 lat, przyjechała do stolicy z malutkiego miasteczka i postawiła sobie za punkt honoru skończyć studia, znaleźć pracę, a w trakcie nauki samej zarabiać na swoje utrzymanie. Ukochana mam, która została w rodzinnej miejscowości nie może jej pomóc, sama ledwo wiąże koniec z końcem.
Patrycję poznajemy w momencie, gdy rozpoczyna III rok studiów, ma pracę w pizzerii i szuka samodzielnego pokoju do wynajęcia. Nie wie, że to ostatnie będzie pokojem w piekle, które zgotuje jej oprawca. Wraz z przeprowadzką Patrycja staje się ofiarą bezwzględnego człowieka, który pastwi się nad nią psychicznie i fizycznie, okrada ja, gwałci, bije, a nawet wręcz katuje, grozi śmiercią i to wszystko uchodzi mu płazem. Kat jest bowiem męźczyzną po 40-tce, doskonale wykształconym, mającym wzorcową, taką z obrazka rodzinę, drogie garnitury, luksusowy samochód, prestiżową pracę.
Bez mała o połowę młodsza, uboga Patrycja zdaje się przy nim być nikim. I tak też się czuje. Ale czy na pewno tak jest?
Kaja Platowska niezwykle zręcznie ukazała proces obezwładniającego lęku, godzenia się z bólem, cierpieniem, które staja się udziałem bohaterki. Co gorsze w pewnym momencie kobieta zaczyna mieć wyrzuty sumienia, uważa, że to jej wina, że sprowokowała sprawcę, że może, jak przeczeka, ustąpi mu, zrobi co każe da jej spokój.
Niestety upragniony spokój nie nadchodzi. Za to prześladowania, katowania Patrycji jeszcze się nasilają. Dziewczyna zdaje się być w pułapce. Czy znajdzie z niej wyjście? Czy będzie miała tyle odwagi, siły, żeby się uwolnić, żeby poprosić najbliższe przyjaciółki o pomoc?
Nie wiem nawet co w tej historii bardziej mnie przeraziło, sprawiło, że miałam ochotę krzyczeć. Czy była to bierność Patrycji, czy zwyrodnialstwo sprawcy, czy może fakt, iż dziewczyna, ofiara bała się poprosić o pomoc uważając, iż i tak nikt jej nie uwierzy, że ludzie będą uważać, iż to jej wina, że sprowokowała sprawcę.
Zastanówcie się, ile razy, gdy słyszeliście o gwałcie, napaści na tle seksualnym, długotrwałym znęcaniu się fizycznym, psychicznym nad kobietami, choć przez ułamek sekundy zadawaliście sobie pytanie - dlaczego nie odeszła, dlaczego nie zgłosiła tego na policję, a może tak było jej wygodniej, może była źle ubrana idąc po ciemku?!
Platowska swoja książką usiłuje ukazać drugą stronę, wejść w psychikę ofiary, spojrzeć na sprawę z jej punktu widzenia i obalić zbyt często jeszcze pokutujące stereotypy.
Odpowiedź na wiele pytań, które nasuną się w trakcie lektury, nie jest prosta, ba jest bardzo złożona. Być może To nie twoja wina stanie się początkiem serii podobnych książek, które obnażają bezsilność i agresję, ukazują obawy, lęki i obraz sytuacji z punktu widzenia ofiary.
Z pewnością długo po skończeniu lektury ta historia i pytania, które w was zrodziła, będą w was tkwiły. I dobrze. Jestem przekonana, i taki był m.in. cel tej opowieści.
To nie twoja wina nie jest lekturą łatwą, przyjemna, taką, która zapewnia odprężenie. To lektura gorzka, ponura, poruszająca w czytelniku wiele ukrytych pokładów agresji i oburzenia. To jednocześnie lektura bardzo potrzebna. Warto, a nawet należy przeczytać tę książkę.
Oby żadna z nas nigdy nie znalazła się na miejscu Patrycji.
 


piątek, 16 września 2016

Zimne popioły - Valentin Musso

Wydawnictwo Albatros, Moja ocena 5,5/6
Nie ukrywam, iż po ostatniej wpadce starszego z braci Musso (patrz - recenzja 2 posty niżej), po książkę młodszego Musso sięgnęłam z pewną rezerwą. Zupełnie niepotrzebnie.
Velentin Musso stworzył dobrą książkę, choć akcja nie potoczyła się tak, jak tego oczekiwałam. Ale to chyba cecha nieodłączna stylu pisarskiego obu Francuzów.
Zimne popioły to kolejna książka opisująca może nie tyle bezsens i okrucieństwo II wojny światowej, co dokonująca rozrachunku z wyjątkowo bolesnymi kartami jej historii, które dot. Francji.
Konkretnie chodzi o ośrodki Lebensborn. Ich zadaniem była opieka nad matkami, które w ciążę zaszły z niemieckimi żołnierzami. To tak w wielkim skrócie, ponieważ zadań ośrodki miały dużo więcej. O innych dowiecie się z niniejszej książki. 2 z tych ośrodków znajdowały się także na terenie okupowanej Francji. Do dziś nie wiadomo dokładnie, ilu Francuzów przyszło na świat w tych ośrodkach, ilu ma korzenie niemieckie, ilu ojcami byli niemieccy żołnierze.
Musso tworząc swoją książkę doskonale wykorzystał ową niewiedzę i stworzył bardzo dobrą powieść, na poły kryminalną (ponieważ w grę wchodzi śledztwo w sprawie zabójstwa), na poły historyczną i obyczajową.
Zimne popioły to także doskonałą książka psychologiczna, która prezentuje to do czego człowiek jest zdolny w danych okolicznościach oraz zmiany, jakim podlega jednostka, która zaczyna obsesyjnie o czymś myśleć. Brzmi tajemniczo? Jeżeli tak, to dobrze. O to mi chodziło.
Historia snuta przez francuskiego pisarza także jest tajemnicza. Niby od początku wiemy o co chodzi. Ot nauczyciel po śmierci dziadka odkrywa zakurzony film, na którym widzi zmarłego w towarzystwie wysokiego rangą oficera SS, swoistego architekta, twórcy Lebensborn.
Szok, niedowierzanie i chęć, aby za wszelką cenę wszystkiego się dowiedzieć, znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie tego, co widział. Mężczyzna rozpoczyna poszukiwania i dowiaduje się tego co chciał. Droga do tej wiedzy jest bardzo wyboista i niebezpieczna. Zbyt wielu osobom zależy, żeby prawda nie wyszła na jaw. A to czego się dowiaduje sprawia, iż przewartościowuje się cały jego świat, zmienia się spojrzenie na bliskich, z których wielu było dla głównego bohatera autorytetem. Zmianie ulega także stosunek do żyjących krewnych oraz podejście do życia, do tego, co ważne.
Trzeba autorowi przyznać, iż idealnie wyważył proporcje pomiędzy ukazaniem trudnej karty historii francuskiej, jaką było istnienie ośrodków Lebensborn, a swoistą psychodramatyczną przemianą, jakiej ulega grzebiący w przeszłości Aurelien. Pod tym względem jest to bardzo dobra, doskonale dopracowana, z umiejętnie stopniowanym napięciem książka.
Najmniej w niej jednak kryminału, mimo, iż jak wspomniałam na początku, część akcji toczy się wokół drastycznej zbrodni zabójstwa.
Po zakończeniu lektury w głowie czytelnika pozostaje wiele pytań, z których najistotniejszymi są- czy zawsze należy szukać prawdy i czy kłamstwa czynione w imię ocalenia najbliższych są zawsze usprawiedliwione?
Zachęcam do lektury. Bardzo dobra, choć niezbyt lekka w odbiorze powieść.
Plus za doskonałą okładkę, która idealnie pasuje do treści.



http://www.taniaksiazka.pl/zimne-popioly-valentin-musso-p-780822.html





 

środa, 14 września 2016

Wrócę po ciebie - Guillaume Musso

Wydawnictwo Albatros, Moja ocena 2,5/6
To 4. książka starszego z braci Musso, którą miałam okazję przeczytać i 1., która nie przypadła mi do gustu. Aż sama w to nie wierzę. Poprzednie mnie zachwyciły, chociaż zakończenie zawsze było nie takie, jakiego oczekiwałam, co mnie irytowało. Jednak poza tym książki doskonałe. 

Z Wrócę po ciebie jest zupełnie inaczej.
Tak się zastanawiam, co mi się w tej książce nie podobało. I najkrócej będzie napisać - wszystko.
Po pierwsze fabuła jest niczym patchwork, pozszywana z fragmentów. I niby wszystko w porządku, wielu pisarzy tak robi, krótkie rozdziały podzielone na podrozdziały, retrospekcje, powtórzenia etc.
Tylko, że tym razem to się wg. mnie nie sprawdziło. Całość się po prostu nie klei, nic do siebie nie pasuje.
Twardo brnęłam przez 1/3 książki, zaciskałam zęby, kilkakrotnie powstrzymałam się przed odstawieniem książki na półkę (jak się okazało zupełnie niepotrzebnie) uważając, iż Musso nie mógł napisać złej książki. Oj mógł.
Autor mniej więcej w połowie fabuły zastosował motyw znany ze świetnego filmu Dzień świstaka. Film uwielbiam, obejrzałam go już kilkakrotnie, Bill Murray i Andy MacDowell zagrali fantastycznie. Tam motyw zapętlenia czasowego (bo chyba inaczej się tego określić nie da) sprawdził się idealnie. W książce niestety nie.
Przemiana doskonałego, bogatego, uwielbianego nowojorskiego psychoterapeuty w będącego na dnie bez mała żula, nie przemawia do mnie. Życie wręcz w bajce rozsypujące się jak domek z kart nie podziałało na mnie. Podobnie było z drugą szansą dla głównego bohatera. Motyw zdarty do bólu, a Musso nic nowego do niego nie wniósł. Miałam wrażenie, iż po raz enty czytam o tym samym, napisanym w ten sam sposób (vide inni pisarze). Czułam się niczym kiepski bohater Dnia świstaka.
Plus daję jedynie za zakończenie, dobre, a w porównaniu z pozostałą częścią książki - bardzo dobre, mistrzowskie. Jednak dla mnie to za mało, żeby być usatysfakcjonowaną lekturą. 

Wydawca pisze na okładce... Przewrotna powieść z morałem i zaskakującym zakończeniem.
W sumie fakt. Morał: nie wszystko złoto co się świeci, nie każda książka lubianego psiarza jest doskonała i warta czytania.
Zakończenie też zaskakujące: dawno nie byłam tak zdenerwowana na siebie. a byłam i jestem, że dałam książce szansę, że czytałam do końca. Obok fotela, na którym zazwyczaj czytam znajdują się stosiki innych lektur, które wręcz wołają - przeczytaj mnie w końcu (znacie to?!). Szkoda, że je zdradziłam dając zbyt duży kredyt zaufania Musso.
Po kolejne książki autora sięgnę (czeka na mnie najnowsza powieść Musso - Ta chwila), ale będę do nich podchodzić z większą rezerwą niż do tej pory.


http://www.taniaksiazka.pl/wroce-po-ciebie-musso-guillaume-p-410828.html


wtorek, 13 września 2016

Stasi i dziecko - David Young

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Akcja rozgrywa się w Berlinie Wschodnim w 1975 roku.
Główną bohaterką jest najmłodsza w historii STASI, niespełna 30-letnia porucznik Karin Müller, która pracuje w wydziale zabójstw.
Kobieta ma do rozwikłania z pozoru prosta, jednak z każdym momentem coraz bardziej skomplikowaną zagadkę śmierci nastoletniej dziewczyny.
Nie będę opisywać fabuły. Nie ma to sensu. Napiszę za to trochę peanów na temat ogólnej konstrukcji książki, bohaterów, atmosfery etc.
Young stworzył wspaniałych, genialnie nakreślonych bohaterów. Porucznik Müller choć jest młodą, inteligentną ( a na tle swoich kolegów, bardzo inteligentną) osobą, to jednak jest także całkowicie zindoktrynowana, przesiąknięta jedynym i słusznym życiem i ideologią Wschodnich Niemiec. Wszystko co za murem, jest złe, trujące, szkodliwe i tylko państwo (w domyśle NRD) może uchronić człowieka przed zgubą, a ustrój ojczyzny jest tym właściwym.
Dodatkowo Karin jest też kobietą w NRD, która stoi na czele takiego wydziału. Lekko nie ma.
Jej życie to ciągła czujność, uwaga na to co mówi, a nawet co myśli.
Dodatkowo trud życia pogłębia nieudane małżeństwo z nauczycielem w jednej z berlińskich szkół. Kwestia partnerstwa, czy nawet sympatii (o miłości nie wspominając) w tym związku nie istnieje. Nie ujdzie to uwadze zwierzchników Karin. Życie prywatne w NRD wszak nie istniało. Wszystko należało do partii, nawet myśli i marzenia obywateli.
No właśnie - mąż Karin. Kilka alt starszy od niej, nie tak ślepo zapatrzony we władze i jej poczynania, ale tez nie buntownik. Jakiś czas temu został na kilka miesięcy (w celu przemyślenia swojego zachowania) zesłany do pracy w jednej ze szkół mieszczących się w obozie młodzieżowym (takim dla młodzieży wg. kryteriów NRD nieprzystosowanej) na wyspie Rugia. Autor szczegółowo opisuje to co się tam wydarzyło, a co okaże się istotnym elementem całej fabuły.
Karin nie pracuje w próżni, nie prowadzi swojego dochodzenia sama. Ma współpracowników, ma podwładnych, ma zwierzchników. To ci ostatni okażą się najistotniejsi dla śledztwa. To za ich sprawą Karin znajdzie się w sporym niebezpieczeństwie i przez cały czas, nie zdając sobie z tego sprawy, będzie poddawana różnorodnym manipulacjom.
Trzeba Youngowi przyznać, iż mistrzowsko nakreślił realia życia w NRD ukazując nie tylko budowle, ich wnętrza, ustrój, ale nawet próbując wniknąć w głowy, umysły swoich bohaterów prezentując ich myśli i obawy.
Happy endu niestety brak, tak jak brakowało go w NRD. Warto przeczytać. Stasi i dziecko to doskonale skonstruowana, niesamowicie realna powieść społeczno-obyczajowo i jak dla mnie także w pewien sposób historyczna oraz doskonały kryminał.
 



Zapowiedź ... 3. tom Carnivii...



21 września ukaże się 3. tom bestselerowej trylogii - Carnivia. 
Ten tom nosi nazwę Rozgrzeszenie. Akcja ponownie rozgrywa się w dwóch Wenecjach - rzeczywistej i wirtualnej.

Recenzja tomu 2. - Herezja tutaj (klik) 

Na plażę weneckiej wyspy Lido morze wyrzuca okaleczone zwłoki mężczyzny z tajemniczymi znakami na ciele i w zagadkowej masce na twarzy. Kapitan weneckich karabinierów Kat Tapo podejrzewa, że jest to morderstwo na tle rytualnym. Współpracując z porucznik amerykańskiej armii Holly Boland dochodzi do wniosku, że wyjaśnienia zagadki należy szukać poza kanałami Wenecji: w Stanach Zjednoczonych, Północnej Afryce oraz Carnivii – stworzonym przez genialnego hakera Daniela Barbo wirtualnym świecie, którego użytkownicy wymieniają się sekretami. Gdy okazuje się, że nad całym włoskim państwem wisi straszliwa katastrofa, Kat rozpoczyna wyścig z czasem, usiłując stawić czoło dawnemu, tajemniczemu spiskowi...

Jonathan Holt po raz kolejny zaprasza czytelnika do dwóch równoległych Wenecji: rzeczywistej i wirtualnej. Zbrodniczej i pięknej. Międzynarodowe misterne intrygi, tajemnicze porwania i niewyjaśnione morderstwa sprawiają, że powieść trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. „Carnivia. Rozgrzeszenie” to książka dla czytelników o stalowych nerwach, która łączy cechy najlepszych powieści Stiega Larssona i Dana Browna.

„Fascynujący thriller… Pod każdym względem doskonała książka” – Literary Review

„Thriller z najwyższej półki” – Saga Magazine

„Robi wrażenie. Wenecja to świetne tło dla tej wciągającej książki” – Daily Mail

Zapowiedź...


W październiku br. nakładem Wydawnictwa Iskry ukaże się ta książka.
Za tamtą górą...
Wspomnienia łemkowskie
 
Jest to opowieść o Łemkach, od wieków żyjących w Beskidzie Sądeckim i Niskim, w latach 1945–1946 przesiedlonych w trybie „dobrowolno-przymusowym” na Ukrainę, zaś w 1947 roku, podczas akcji „Wisła”, deportowanych i rozproszonych na Ziemiach Zachodnich. Czytamy o tych, którym z niemałym trudem udało się wrócić, choć już nie na swoje, o odnajdywaniu się w nieprzyjaznych realiach PRL, pierwszych koncertach zespołu „Łemkowyna”, łemkowskich zlotach – Watrach, przywiązaniu do tradycji, kultury, języka. Autor pisze o sprawach nieprostych – lustro łemkowskie odbija także polskie problemy. 

poniedziałek, 12 września 2016

Umrzeć na wiosnę - Ralf Rothmann

Wydawnictwo WAB, Ocena 4,5/6
Recenzja mojego męża.

Jest zima, koniec 1944 roku, II wojna światowa zdecydowanie chyli się ku upadkowi, III Rzesza drży w posadach. Młodzi Niemcy powoli oddychają z ulgą, nie będą musieli już narażać życia w wojennej zawierusze, uda się przeżyć.
Nic bardziej mylnego. Rzesza drży w posadach, ale nie upada i niczym ledwo dyszący półtrup nadal walczy i stosuje podstęp.
Zabawa, którą organizuje jedna z licznych faszystowskich organizacji, okazuje się podstępem. Wszyscy uczestnicy tej imprezy zostają siłą wcieleni do Waffen SS.
W książce, napisanej bardzo przystępnym językiem, poznajemy losy dwojga przyjaciół, nastolatków z patologicznych rodzin - Waltera i Friedricha. Jeden z nich rozpoczyna przymusową służbę w zaopatrzeni i on może mówić o szczęściu w nieszczęściu, bowiem drugi z przyjaciół trafia wprost na pierwszą linię walki, zostaje przeniesiony do faszystowskich Węgier.
Przyjaciele, bardzo mocno ze sobą zżyci, zostają rozdzieleni. Jeden nie wie co dzieje się z drugim, czy kolega żyje, czy jest ranny, czy dostał się do niewoli? Takie i wiele innych pytań przewija się przez całą książkę. Dodatkowym utrudnieniem jest pełnienie przez ojca Waltera funkcji strażnika w KL Dachau. to utrudnienie ma wiele aspektów. W ogóle, taka wieloaspektowość, spojrzenie na dana kwestie z różnych perspektyw, swoista próba rozliczenia z wojenną przeszłością, to cecha charakterystyczna tej książki.
Rothmann ciekawie, niezwykle plastycznie, momentami aż za okrutnie pokazał koszmar schyłku II wojny światowej, jego okrucieństwo, bezsens, cierpienie ludzi po obu stronach, terror, zabójstwa.
Z drugiej strony prezentuje obraz człowieka zwyczajnego wplątanego w machinę nazizmu, to jaki ma ona wpływ nawet na najbardziej oporną jednostkę.Tatuowanie nowych żołnierzy, sodomickie praktyki, narkotyki, okrutne fale, morderstwa dla zabawy, katowanie Żydów, rabowanie mienia, palenie domów. To i wiele innych rzeczy, zdarzeń stało się udziałem nastoletniego żołnierza.
Jeden z młodych ludzi był regularnie bity przez ojca alkoholika. Drugi z chłopców to wielbiciel poezji, delikatny, wrażliwy młody człowiek. Który trafił do zaopatrzenia, a który w sam środek wojennego piekła? Tego nie zdradzę. Dowiecie się w trakcie lektury. Faktem jest, iż cechy charakteru każdego z młodzieńców, to dokąd trafili, co wynieśli z rodzinnych domów, ulega przemianie pod wpływem służby wojskowej i tego co stanie się ich udziałem. Na ile młodzi żołnierze zmienią się? Czy decyzje, które podejmą będą diametralnie odmienne od tych, jakie podjęliby jeszcze kilka miesięcy wcześniej? Czy przyjaciel stanie przeciwko przyjacielowi? Sami sprawdzicie.
Czytałem sporo recenzji w języku niemieckim dot. tej książki. Umrzeć na wiosnę, to dobra proza, sprawnie napisana, bardzo realistyczna, bez wątpienia poruszająca.
Jednak nie uważam, iż jest to aż tak porywająca książka, jak głosi wydawca, czy jak opisywały ją wspomniane recenzje. Po lekturze czuję z jednej strony zniesmaczenie, a z drugiej niedosyt. Opisy, które serwuje nam Rothmann, dotyczące III Rzeszy w agonii, są poruszające, momentami obrzydliwe. Ale tego należałoby się spodziewać biorąc pod uwagę tematykę książki. Jednak (co rozczarowuje) pisarz nie zaskakuje, nie wpędza w oczekiwaną euforię, czego nie ukrywam oczekiwałem. Ot dobra, realistyczna, sprawnie napisana książka o wojennym okrucieństwie i próbie pozostania w tym wszystkim człowiekiem.
Nie oznacza to bynajmniej, iż nie warto książki czytać. Wręcz przeciwnie. Gorąco zachęcam do jej lektury. 


Książka w doskonałej cenie do kupienia w Księgarni Internetowej Platon24 (klik) 
https://platon24.pl/ksiazki/umrzec-na-wiosne-100462/


 

niedziela, 11 września 2016

Zabójczynie miłości - Jackie Collins

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 3,5/6
Zabójczynie miłości to kolejna, bodajże 16. powieść Jackie Collins, którą miałam okazję przeczytać. Bardzo lubię pióro tej zmarłej w ub. roku autorki, uwielbiam klimat panujący w jej książkach, świetnie wykreowanych bohaterów, ale muszę przyznać, iż Zabójczynie miłości odrobinę mnie rozczarowały.
Fabuła, jak to u Collins, toczy się w świecie pięknych sławnych i bogatych. Pewnego dnia zostaje zamordowana Margaret, kobieta, która nie bała się nikogo i niczego i pomagała prostytutkom wyjść z błędnego kola, jakim jest praca w tym zawodzie. Dzięki niej z prostytucją zerwała ogromna grupa kobiet. Nic więc dziwnego, że stręczyciele, szefowie domów publicznych nienawidzili Margaret całym sercem.
Czy jednak któryś z nich stoi za zabójstwem kobiety? Szybko wychodzi na jaw, że tak. Przyrodnie siostry i przyjaciółki Margaret postanawiają ukarać zleceniodawcę, którym jest groźny mafioso Enzo Bassalino.Zemsta odbędzie się w sposób bardzo charakterystyczny dla książek Jackie Collins. Trzy tak od siebie różne mścicielki, trzy ofiary, na których się mszczą, wielki świat, luksusy, seks, sławni, bogaci, zabójcze tempo akcji i zemsta, która wymknie się spod kontroli.
Książkę czyta się bardzo dobrze. W końcu autorką jest Jackie Collins, może u nas odrobinę mniej popularna, niż w USA, czy na Zachodzie Europy, ale i tak mająca swoje zwolenniczki.
Książki tej psiarki czytam z niesłabnącą przyjemnością od blisko 15 lat. Zawsze zapewniały mi doskonałą zabawę, uśmiech i kilka godzin relaksu. Nie inaczej było i w tym przypadku.
Jednak mam wrażenie, iż Zabójczynie miłości są najsłabszą książką pisarki. Sama idea książki, jej tematyka, fabuła były bardzo dobre. jednak jak w tym powiedzeniu - dobrze szło, ale zdechło. Niektóre wątki potraktowane są po łebkach, niektóre niedokończone. Książka mimo świetnej autorki i doskonałych elementów składowych, nie broni się. Tzn. owszem czyta się ją nieźle, szybko. Jednak znam całą twórczość pisarki i wiem, że stać ją na wiele więcej.
Zabójczynie miłości sprawiają wrażenie czytadła jakich wiele. A tego z pewnością nie można powiedzieć o wcześniejszych książkach Colins.
Wierne fanki pisarki (jak ja) i tak sięgną po Zabójczynie miłości.
Jednak jeżeli wy akurat nie znacie twórczości Collins, proponuję zacząć jej poznawanie od innych pozycji. Zaręczam, że warto. Jackie Collins była mistrzynią w wykreowanym przez siebie typie powieści. Nikt jej przez tyle lat nie dorównał. Warto poznać jej twórczość. 



https://platon24.pl/0/?products%5Bauthor_name%5D=JACKIE%20COLLINS&products%5Bstock%5D=%5B0%20TO%20*%5D&products%5Bformats%5D=0&products%5Bavaible_from%5D=0

sobota, 10 września 2016

Głos - Arnaldur Indridason

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 4,5/6
Głos to 5. tom kryminalnej serii islandzkiego psiarza i 3. który czyta dzień po dniu. Teraz przerwa. Kolejna książka, jaką naszykowałam do czytania z pewnością nie jest ani kryminałem, ani nie ma w sobie grama Islandii.
Czas w jakim rozgrywa się fabuła książki sprzyja melancholii, rozpamiętywaniu różnych spraw. Chodzi tu o okres Świąt Bożego Narodzenia. Wtedy ma miejsce zabójstwo ekscentrycznego portiera w hotelu znajdującego się w sercu Reykjaviku. Napisałam, iż ofiara była ekscentryczna. No cóż...tak delikatnie można to ująć. Nie chcę zdradzać o co chodzi, ale pod tym względem to najmocniejszy z dotychczas przeze mnie przeczytanych tomów serii.
Jeżeli chodzi jednak o treść o tempo akcji, ogólnie o całość, to najsłabszy tom z tych, które miałam okazję poznać. Niby wszystko jest tak jak w poprzednich tomach, ale czegoś Głosowi brakuje.
Podobnie jak w przypadku wcześniejszych książek, autor główny nacisk położył na kwestie psychologiczno-społeczno-socjologiczne swoich rodaków. Jednak trochę zbyt dużo tych problemów tym razem. Za sprawą zbytniego nagromadzenia wątków społeczno-obyczajowych, Głos wydaje się być odrobinę przekombinowany.
Nie oznacza to absolutnie, że odradzam lekturę Głosu. Nic z tych rzeczy. Bez wątpienia warto sięgnąć po tę książkę, tym bardziej jeżeli ktoś czyta tom po tomie, tak jak ja to czynię.
Jednak jeżeli jesteście podobnie jak ja rozpuszczeni wysokim poziomem dwóch wcześniejszych tomów, w trakcie lektury Głosu możecie poczuć pewne rozczarowanie, niedosyt.
Mimo drobnego przekombinowania, gorąco zachęcam do lektury. Bardzo ciekawie ukazany jest nasz dzielny islandzki śledczy Erlendur, który na czas prowadzonego dochodzenia zamieszkuje w hotelu, w którym popełniono zbrodnię. Tłumaczy to bliskością do miejsca zbrodni i takimi tam. Jednak należy pamiętać, iż policjant mieszka sam, jest rozwiedziony, jego towarzysze to mroczne książki i smutna muzyka. W takim przypadku Boże Narodzenie chyba faktycznie lepiej spędzać w hotelu, choćby popełniono w nim zbrodnię zabójstwa. 


Książka do kupienia w doskonałej cenie w Księgarni Internetowej Platon24 (klik)  
https://platon24.pl/ksiazki/glos-106886/




piątek, 9 września 2016

Spacer po Wenecji - Lucy Gordon, India Grey

Wydawnictwo Harper Collins Polska, Moja ocena 4/6
Uwielbiam Włochy, kocham Wenecję, pochłaniam wszystkie lektury związane z tym miastem. Nic więc dziwnego, iż sięgnęłam po Spacer po Wenecji

Oczekiwałam lektury łatwej, lekkiej, wprawiającej w dobry nastrój. I taką dostałam.
Książka zawiera trzy dosyć długie opowiadania, których bohaterowie przezywają różne perypetie. Owi bohaterowie to młode, ambitne, samodzielne kobiety, które padają ofiarą gorącej miłości. Inaczej w tym romantycznym mieście być nie może.
Nie będę opisywać fabuły opowiadań, tym bardziej, iż jest ona sztampowa, łatwa do przewidzenia. Niewątpliwym plusem jest szybkie tempo akcji oraz fakt, iż Wenecję poznajemy w różnych okresach roku. Zdecydowanie dodaje to całej książce uroku.
Przyznam się, że perypetie bohaterów niewiele mnie interesowały. Bardziej fascynowało mnie samo miasto, które autorki wysunęły niejako na plan pierwszy swoich opowieści, a które to już kilka lat temu skradło moje serce.
Wenecja przedstawiona przez autorki książki jest barwna, kolorowa, tajemnicza, ale jednocześnie odrobinę mroczna, pełna wspaniałych domostw, palazzo, ale i mrocznych zaułków. Pisarkom udało się ukazać miasto takim jakim jest w rzeczywistości. To największy atut książki.
Opisy są niezwykle plastyczne i sprawiają, iż każdy czytelnik może za ich sprawą przenieść się do Wenecji, zjeść kolację w tajemniczym palazzo, popływać gondolą, wziąć udział w znanym na całym świecie karnawale.
Co prawda fabuła jest momentami odrobinę przesłodzona, taka cukierkowa, ale sama książka daje odprężenie i jest dobrą lekturą dla miłośników Wenecji, którzy szukają kilku godzin wytchnienia.
 


czwartek, 8 września 2016

Grobowa cisza - Arnaldur Indridason

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 5,5/6
Kolejne spotkanie z islandzkim komisarzem Erlendurem Sveinssonem. Jest to 4. tom serii, 2. wydany u nas. Ciągle zagadką dla mnie pozostaje pominiecie dwóch pierwszych tomów.
Mimo lekkiej zdawałoby się okładki, tematyka, jaką porusza autor jest wyjątkowo trudna. Kontrast jest tym większy, iż biel szaty graficznej dodaje jakby takiej lekkości Grobowej ciszy, oczekiwałam, iż przeniesie się ona na treść książki. Nic z tego.
Ponownie prowadzone dochodzenie jest tylko tłem do ukazania islandzkiego społeczeństwa. Obraz, jaki przedstawia Indridasson zdołował mnie jeszcze bardziej niż to miało miejsce w przypadku W bagnie.
Z tą serią jest trochę dziwnie. Niby zagadka kryminalna jest tylko tłem do ukazania czegoś więcej, do zaprezentowania tego, jak żyje się na Islandii, jakie problemy są udziałem tego niewielkiego społeczeństwa. A z drugiej strony dochodzenie prowadzone jest jednak porządnie, konsekwentnie, zmierza do celu, a autor tak wszystko dozuje, iż czytelnik może w wielu miejscach snuć własne domysły.
W całość wplecione są prywatne perypetie Erlendura Sveinssona, który nadal umiarkowanie dobrze radzi sobie z życiem prywatnym, małą ilość wolnego czasu zabijając lekturą książek, słuchaniem muzyki i próbą poradzenia sobie z córką.
Tym razem Indridasson zręcznie połączył prywatne problemy z zagadką kryminalna i sprawą z okresu II wojny światowej. Stworzył dzięki temu bardzo ciekawy i wciągający misz masz. A cała historia, wokół której prowadzone jest dochodzenie, wyszła na jaw zupełnie przypadkiem, gdy bawiące się dzieci znalazły...ludzką kość.
No cóż, jaki kraj, takie i znaleziska. Dobrze, że u nas rzadko znajduje się porzucone ludzkie kości.
Erlendur przystępuje do policyjnej roboty, archeolodzy na jego prośbę odkopują teren, znajdują dwa ludzkie szkielety i....zaczyna się. O co jednak chodzi, nie zdradzę, nawet w przybliżeniu.
Zachęcam za to do lektury tej i pozostałych książek serii. Zakładam, iż kolejne tomy będą co najmniej tak doskonałe, jak Grobowa cisza i W bagnie.
Polecam, czyta się błyskawicznie, jest mroczno, dołująco, tajemniczo i po zakończeniu lektury z przyjemnością i niejaką rozkoszą rozglądamy się w koło, szczęśliwi, że mieszkamy, gdzie mieszkamy.

Książka w doskonałej cenie do kupienia w Księgarni Internetowej Platon24 (klik)
https://platon24.pl/ksiazki/grobowa-cisza-106883/