wtorek, 29 sierpnia 2017

Speer. Architekt śmierci - Martin Kitchen

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Bohater niniejszej książki, to Berthold Konrad Hermann Albert Speer, ur. 19 marca 1905 roku, zm. 01 września 1981 roku w Londynie. Był jednym z przywódców hitlerowskich Niemiec.
W 1931 roku wstąpił do NSDAP i od tego momentu rozpoczęła się jego znajomość z Hitlerem. W 1932 roku jako architekt wykonał pierwsze zlecenia projektowe dla partii i dla Hitlera. Od tego momentu nazywany był architektem Hitlera. 5 lat póżniej został mianowany generalnym inspektorem budowlanym stolicy III Rzeszy. Rozpoczął przygotowywanie planów przebudowy miasta w stolicę świata. Był to tzw. Plan Germania. Centralnym budynkiem nowego centrum miała być wielka hala zgromadzeń, naśladująca rzymski Panteon, o kopule wysokości 300 metrów. By móc wyburzyć dużą część berlińskiego centrum, Speer osobiście nadzorował w okresie od października 1941 roku do kwietnia 1942 roku deportację 23 tysięcy Żydów niemieckich. Ich mieszkania potrzebne były do przesiedlenia mieszkańców z wyburzanych budynków.
Na przełomie 1941 i 1942 roku Speer dostaje nowe zadania. Jest ministrem uzbrojenie Niemiec. Do nowego zadania przykłada się z równą energią, co do prac architektonicznych. Jego staraniom przypisuje się fenomenalny rozwój niemieckiej produkcji wojennej od 1942 roku. Po raz kolejny objawia się jego geniusz. Historycy są zdania, że był genialnym planistą o wyjątkowych zdolnościach. Był wg. potomnych także przykładem najbardziej twórczego umysłu technicznego I połowy XX wieku. Potrafił planować na wielką skalę i wprowadzać na bieżąco niezbędne korekty. Szkoda, że działał dla Hitlera w czasie II wojny światowej, a jego największym dokonaniem było dostarczanie fuhrerowi dokładnie tego, czego oczekiwał.
Nie będę dalej opisywać jego dokonań, jest ich zbyt dużo i nie w tym rzecz. Chciałem nakreślić sylwetkę i rolę, jaką Speer odegrał w przebiegu wojny.
Z pewnością jest to postać niejednoznaczna,a w zasadzie za taką chciał Speer uchodzić. Przez całe czas II wojny światowej i tuż po niej sednem jego działalności było przekonanie, iż był on niewinny, nie był zbrodniarzem, nie był jak go nazywano architektem śmierci, był porządnym człowiekiem. Chodzi o kwestię, czy zdawał sobie sprawę z konsekwencji swoich czynów i holokaustu jako takiego, czy nie. Wg. niego słowa nazista i dobry nie wykluczały się.
Po zakończeniu II wojny światowej, Speer zostaje aresztowany i osądzony w procesach w Norymberdze. Został skazany na 20 lat więzienia. Oskarżono go m.in. o organizację deportacji milionów robotników przymusowych do Niemiec. Przyznał się do winy i jako jedyny z oskarżonych wyraził skruchę i ubolewanie.
Mimo, iż przez cały powojenny okres Speer kreował się na "dobrego nazistę" zdawałoby się, iż nikt mu nie wierzył. 
Błąd. Mit przyzwoitego narodowego socjalisty Albert a Speera, był przez lata akceptowany przez znanych historyków.
Mit ten polegał na odrzuceniu tego, co zostało dowiedzione ponad wszelką wątpliwość: że wykształceni, inteligentni i kulturalni ludzie mogą w pewnych okolicznościach zachowywać się jak oportunistyczne potwory i bardzo szybko nauczyć się czerpać korzyści z okrucieństw ludobójczych zbrodni. Nie da się być inżynierem, technokratą i nie przykładać tym samym ręki do zbrodni dyktatora, fuhrera, potwora.
Mit dobrego nazisty zdecydowanie odrzucił autor tej książki. Kitchen, brytyjsko-kanadyjski historyk w ciekawy sposób opowiada o samym Speerze, jednocześnie obalając jego autokreację. Krok po kroku autor obala mity, jakie jego bohater stworzył wokół siebie i swojego udziału w II wojnie światowej. Ukazuje nam człowieka niewątpliwie inteligentnego, nawet bardzo,z  wyjątkowym zmysłem organizacji i unikalnymi zdolnościami naginania karku, pozbawiania siebie sumienia, dostosowywania się do danej sytuacji i pełnego czerpania z niej korzyści. Jednocześnie Kitchen ukazuje, co konkretnie zrobił Speer, które z jego dokonań, decyzji miało wpływ na przebieg wojny, na śmierci kolejnych tysięcy niewinnych ludzi. Rozdział po rozdziale poznajemy postać i dokonania architekta śmierci
Opowieść jest bardzo ciekawa, poparta bogatym materiałem źródłowym. Książkę czyta się z ciekawością, ale jednocześnie z niedowierzaniem. Jeszcze długo po zakończeniu lektury osoba Speera, jego podejście do kwestii własnego udziału w hitlerowskiej zagładzie, pozostają w pamięci. Trudno otrząsnąć się z tej lektury. 
Co istotne, cała opowieść osadzona jest mocno w realiach nie tylko historycznych, ale i społecznych. Kitchenowi udało się dobrze oddać klimat, realia III Rzeszy, także na poziomie społecznym, a nawet lekko rozrywkowym. Wiem, brzmi jak groteska, ale tak jest. Wszak Speer i jego koledzy nie tylko walczyli i tworzyli dla fuhrera. Oni także żyli prywatnie, doskonale się bawili, czerpali pełnymi garściami z możliwości, jakie im daje bycie "panami świata". 
Autor prezentuje także losy bohatera po jego zwolnieniu z więzienia czyli po 1966 roku, ukazuje jego dalsze koleje losu, pracę na uczelni, szacunek jakim się cieszył (wiem, brzmi to niesamowicie, abstrakcyjnie, kuriozalnie), a ot wszystko w otoczeniu ówczesnych realiów społeczno-kulturalnych. Cenna lekcja historii, pod każdym względem. 
Martin Kitchen potwierdził moją teorię, że ludzie w sprzyjających okolicznościach, przekonani o swojej bezkarności, są zdolni do najgorszych czynów. 
Książka ponadczasowa. Powinni ją przeczytać współcześni (światowi, ale i rodzimi) rządzący i podejmujący decyzje, o których codziennie słyszymy w tv, czytamy w gazetach. 


Uzupełnieniem tej książki może być lektura Dzienników ze Spandau, które tuż po zakończeniu II wojny światowej spisał Albert Speer. Tutaj recenzja-klik.
 

6 komentarzy:

  1. To chyba najdłuższa recenzja, jaką tutaj widziałem. Widać, że mężowi podpasował temat wyjątkowo. :) Ale to oczywiście na plus i recenzja bardzo dobra. Ja o Speerze czytałem w drobnicy, jak mocno się interesowałem tematem II wojny, ale nigdy bardziej sobie tej sylwetki architekta nie przybliżyłem. A szkoda, bo widzę, że warto. I na pewno to nadrobię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były takie już i ze 2-3 jeszcze dłuższe. Ale fakt, rzadko się zdarzają. Mamy zawsze obawy, że nikt do końca nie doczyta :)

      Usuń
    2. Ja nie miałem na myśli, że to źle. Po prostu jeszcze się nie spotkałem, a już tutaj wiele tekstów przeczytałem. :) Mi krótka forma u was jak najbardziej odpowiada. Sam nieraz się rozpisuje za dużo u siebie. Będę musiał nad tym popracować, tylko gadulstwo ciężko samemu sobie stłumić. :P

      Usuń
  2. Dobrze, że powieść poparta jest bogatym materiałem źródłowym.To zdecydowanie podnosi jej wartość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biografie Speera już czytałam, ale ten okres w historii bardzo mnie interesuje, więc do tej pozycji też dotrę.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.