piątek, 5 stycznia 2018

Mali ludzie - Michael Hughes

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 5/6
Recenzja mojego męża.

Książka składa się z pozoru nie związanych ze sobą elementów, wydarzeń. Są nimi - przełom milleniów, wielki pożar Londynu, działania Kuby Rozpruwacza, stara kupiona na targu drewniana układanka. Sami przyznacie, iż trudno je w jakikolwiek sposób ze sobą połączyć. Tym bardziej, iż akcja toczy się na różnych płaszczyznach czasowych, często odległych od siebie o kilkaset lat, w różnych miejscach, w różnych środowiskach.
Jak się jednak okaże, owo niepowiązanie to tylko pozory.
Żeby się dowiedzieć co i jak, musicie poczekać do nie ukrywam, bardzo dobrego i zaskakującego finału. Zanim do niego dotrzecie będziecie potrzebować dyscypliny w czytaniu, wytrwałości i uruchomienia szarych komórek...aż dotrzecie do dnia 31 grudnia 1999 roku...a wtedy...
Autor w trakcie prowadzenia fabuły czyni spore przeskoki, lawiruje, podsuwa mylne tropy, miesza, żeby wprowadzić czytelnika w błąd.
Kwintesencją są lęki, te świadome i nieuświadomione, jakie towarzyszą człowiekowi od wieków, od zarania rodzaju ludzkiego.
O co dokładnie chodzi? Tego dowiecie się z lektury tej ciekawie napisanej i dobrze poprowadzonej fabularnie książki.
Nie ukrywam, nie jest to prosta w odbiorze lektura. Jak wspomniałem wymaga ona poświęcenia jej sporej uwagi i myślenia. Dodatkowym utrudnieniem może być narracja. Książka podzielona jest na cztery części. Każda z nich rozgrywa się w innej epoce. Każda epoka, każda część ma inną narrację, często trudną w odbiorze. Do tego dochodzi specyficzny dla danego okresu język. Bywa trudno, ale moim zdaniem warto sięgnąć po Małych ludzi i odbyć zaskakującą podróż przez wieki. Polecam.

1 komentarz:

  1. Sama nie wiem czy się skuszę. Brzmi ciekawie, ale tyle innych książek czeka w kolejce... ;)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.